„Jurassic World” - recenzja
Dodane: 27-04-2016 08:49 ()
Przez 14 lat bramy parku jurajskiego pozostawały szczelnie zamknięte. Producenci najwyraźniej odczuli gniew i rozczarowanie fanów, ogólne zmęczenie materiałem i znudzenie się publiczności tematem prehistorycznych gadów. Jednak ktoś na wysokich producenckich szczeblach zadecydował najwyraźniej, że widzowie zdążyli odpocząć i na nowo zainteresować się dinozaurami. Po raz kolejny otworzono więc wrota parku.
I otworzono je z pompą, po ponad dwudziestu latach ziścił się sen prowodyra gadziej turystyki Johna Hammonda i nowo ochrzczony Jurajski świat rozpoczął działanie jako komercyjna atrakcja. Jak jednak wiadomo, współczesna publiczność nudzi się dość szybko i nieustannie szuka nowych wrażeń. Naukowcy parku szukając więc nowych sposobów na wyciągnięcie od turystów ostatniego centa, kierują się ku inżynierii genetycznej i fabrykują dinozaura, który w założeniu przyćmić ma wszystkie inne. Jak łatwo się domyślić pomysł lepiej sprawdza się w teorii niż w praktyce i ucieczka przerośniętej jaszczurki ochrzczonej mianem Indominus rexa wywołuje lawinę wydarzeń prowadzącą do ogólnej paniki i walki o przetrwanie w lunaparku rodem z koszmaru.
Fabuła jest więc logicznym rozwinięciem koncepcji przedstawionej w pierwszym filmie. W „Jurassic Park” tytułowy ośrodek przygotowywano do otwarcia dla mas, w „Jurassic World” park otwarto i uruchomiono. Ta ewolucja historii wypada o wiele lepiej niż sztucznie podbudowana enwironmentalistyczną filozofią opowieść o ratowaniu dinozaurów przed ludźmi czy ledwie naszkicowana historyjka o wyprawie ratunkowej, będąca jedynie pretekstem do poskładania do kupy kilku scen akcji. Ponowne osadzenie opowieści w realiach olbrzymiego ośrodka, tym razem w pełni działającego, daje scenarzystom ogromną ilość możliwości do łączenia scen dialogowych, zbiorowych, ekspozycyjnych czy akcji.
Akcja jest wartka i świetnie zrealizowana, sceny obfitują w ciekawe pomysły, a dzięki dynamicznej pracy kamery widz nie nudzi się ani przez chwilę. Nocne polowanie z udziałem raptorów na najświeższy wytwór naukowców budzi dreszczyk, a finałowa walka Indominusa z prawdziwym królem Tyranozaurem to coś, na co fani czekali od dawna. Bo i jakże, choć twórcy, podobnie jak w części trzeciej, zafundowali nam nowego pretendenta do roli najnajnaj-dinozaura, to ostatecznie starcie pomiędzy gadami nie pozostawia wątpliwości co do tego, kto jest królem, co podkreśla jedna z ostatnich scen, w której stojący na szczycie wzgórza T-rex wznosi ku niebu zwycięski ryk. Owszem, prawdopodobnie jest to próba połechtania fanów i zainkasowania kilku punktów, ale w zupełności mi to nie przeszkadza. Nawet znaczna ilość ekspozycji zrzucana na widza w pierwszym kwadransie nie razi aż tak bardzo. Ukazanie jej na tle działającego i tętniącego życiem miejsca sprawia, że przyjmujemy ją jakoś tak przy okazji, a nie jesteśmy nią karmieni jak oporny trzylatek.
Skoro już tak chwalę film, to pozwolę sobie na kilka komplementów pod adresem obsady. Całość wypada zacnie i przekonująco w swym aktorskim rzemiośle, a większość z najistotniejszych bohaterów w widoczny sposób ewoluuje wraz z rozwojem fabuły. Nie do końca zgrane rodzeństwo odstawia na bok waśnie i wspólnie walczy o przetrwanie, a zimna i skalkulowana bizneswoman opuszcza swoją obwarowaną zestawieniami finansowymi strefę komfortu, by stawić czoła rzeczywistości. Owszem nie jest to ewolucja w żadnym zaskakującym kierunku, ale na tle kompletnie jednowymiarowych bohaterów poprzednich odsłon (i owszem, tyczy się to również doskonałej części pierwszej) jest to znaczny krok w odpowiednią stronę. Jestem nawet w stanie wybaczyć to, że teoretyczni antagoniści, czyli chcący wykorzystać dinozaury do niecnych celów wojskowi, są tak miałcy i nijacy, że w zasadzie pojawiają się i schodzą ze sceny niemal niezauważalnie. Najbardziej cieszy jednak fakt, że bohaterowie nie są idiotami i potrafią połączyć ze sobą fakty, dzięki czemu zyskują na realności i pomagają zatrzeć granice filmowej fikcji. Często męczy mnie oglądanie filmów, w których niby to wybitni naukowcy i doskonali wojskowi błądzą jak dzieci we mgle, bo wymaga tego scenariusz. Za uwolnienie mnie w czasie seansu od tej męki chylę przed „Jurassic World” czoła.
Co do wykonania, to stoi ono na bardzo wysokim poziomie. Doskonała scenografia, na którą składają się: bujna dżungla, ośrodek wypoczynkowy i skromne, zaprojektowane w użytkowy sposób laboratoria i wybiegi dla dinozaurów, doskonale współgrają ze sobą, tworząc ciekawy kontrast. Całość sprzętu i rekwizytów używanych przez bohaterów i statystów sprawia wrażenie autentycznych i w pełni funkcjonalnych, co urealnia fikcyjny świat. Jedna jak zwykle najistotniejsze są dinozaury. I właśnie tutaj mam do filmu jedno małe ale. Po raz kolejny zdecydowano się postawić na gady generowane komputerowo i nie powiem, tym razem ich ruchy zaanimowano zdecydowanie lepiej, wykorzystano bardziej szczegółowe modele i w niemal każdym wypadku te sztuczne cyfrowe kukły zintegrowano z fizycznym planem zdecydowanie lepiej. Niemal, ale nie zawsze, niestety jednak wielokrotnie na zbliżeniach modele dinozaurów wyglądają jakoś dziwnie płasko, jak gdyby były to naklejone na tekturę niskiej rozdzielczości wycinanki. Nie razi to w scenach takich jak walka Indominusa z ankylozaurem czy bieg raptorów przez spowity księżycowym blaskiem las, ale w dramatycznej scenie, w której bohaterowie obserwują z bliska ostatnie tchnienie brachiozaura, ta różnica jest już na tyle wyrazista, by burzyć iluzję rzeczywistości. Biorąc jednak pod uwagę przewagę scen pełnych akcji i dynamiki nad scenami, w których wspomniana przeze mnie rozbieżność jest widoczna, jestem w stanie produkcji owo potknięcie wybaczyć.
„Jurassic World” to zrealizowany dzięki nowoczesnej technologii powrót do korzeni w wielkim stylu. Nie zaryzykuję stwierdzenia, że jest to film lepszy od „Jurassic Park”, bo przeskoczenie poprzeczki zawieszonej tak wysoko wydaje się niemożliwe i nawet po 23 latach film ten broni się doskonale, ale forma serii po zaliczeniu lotu nurkowego ewidentnie pnie się w górę w ekspresowym tempie.
Ocena: 7/10
Tytuł: „Jurassic World”
Reżyseria: Colin Trevorrow
Scenariusz: Colin Trevorrow, Derek Connolly, Rick Jaffa, Amanda Silver
Obsada:
- Chris Pratt
- Bryce Dallas Howard
- Irrfan Khan
- Vincent D'Onofrio
- Ty Simpkins
- Nick Robinson
- Omar Sy
- Jake Johnson
- BD Wong
Muzyka: Michael Giacchino
Zdjęcia: John Schwartzman
Montaż: Kevin Stitt
Scenografia: Ed Verreaux
Kostiumy: April Ferry, Daniel Orlandi
Czas trwania: 124 minut
comments powered by Disqus