"Hanafuda" - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 17-02-2016 10:14 ()


Hanafuda to esencja Kraju Kwitnącej Wiśni zaklęta w karty do gry. To nimi grywali członkowie Yakuzy, samurajowie czy eleganckie gejsze. Tradycyjna, japońska talia pozwala na rozegranie wielu egzotycznych dla Europejczyków gier.”

Taki opis widnieje na odwrocie pudełka z kartami Hanafudy, które jakiś czas temu zostało wydane przez specjalizującą się w grach czy puzzlach firmę Trefl. Jak rzadko kiedy, z opisem takim można się bezwarunkowo zgodzić. Hanafuda daje nam bowiem wszystko to, za co kocha się Japonię.

Już sama historia kart doskonale komponuje się z naszymi wyobrażeniami na temat azjatyckiego kraju. Niezwykle barwna i bogata łączy w sobie tradycję z nowoczesnością. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą z drugiej połowy XVI wieku. Ogromny wkład w popularyzację gier karcianych mieli przybywający na wyspy Portugalczycy, którzy przywieźli do Azji pierwsze karty. Miejscowi jednak odpowiednio, i po swojemu, je zmodyfikowali, zastępując cyfry znakami. Od tradycyjnych europejskich kart Hanafudę wyróżniał sposób prowadzenia rozgrywki. Karty oparte zostały na 12 miesiącach symbolizowanych odpowiednimi rysunkami. Tak przygotowana talia bardzo szybko zdobyła uznanie miejscowej ludności, stając się rozrywką niezwykle popularną, co nie do końca odpowiadało władzom. W okresie Tenpo zdecydowano się wprowadzić prohibicję na grę w karty, zniesioną dopiero wiele lat później. W 1989 roku po raz pierwszy w historii ruszyła legalna produkcja kart, za którą odpowiada doskonale znane wszystkim Nintendo. Dalsze lata to kolejne spadki i wzrosty popularności, kolejne wprowadzane zakazy i w końcu zainteresowanie się nią przez japońską mafię, Yakuzę. Spójrzcie na karty i plecy członków mafii. Jeśli wzory tatuaży przypominają wam rysunki obecne na kartach to jest to uczucie słuszne, gdyż często są one na nich wzorowane. Zresztą i sama nazwa Yakuza jest ściśle związana z Hanafudą, gdyż słowo to oznacza najgorsze możliwe rozdanie (potocznie przegrana) w jeden z gier prowadzonych opisywaną talią kart.

 

Jak widać tradycja japońskich kart jest bogata i poświęcić jej można zupełnie oddzielny artykuł. Wracając jednak do talii wydanej przez firmę Trefl, już pierwszy rzut oka wystarcza by stwierdzić, że dotrzymuje ona kroku swojemu japońskiemu odpowiednikowi, czyli Nintendo. Swoją drogą, Japończycy często wydają jej edycje specjalne z bohaterami anime czy bajek Disneya lub np. z wizerunkiem Bonaparte (to już edycja historyczna). Wydanie polskie tej gry jest z jednej strony minimalistyczne, a z drugiej niezwykle eleganckie i piękne, przywodząc na myśl ekskluzywność w każdym calu. Po otworzeniu opakowania dostrzegamy w środku czarne wnętrze, w którym umieszczono dodatkowo zabezpieczone karty, a także instrukcję z krótkim wprowadzeniem do gry i jej zasadami. Książeczki są dwie, gdyż poza wersją polską jest też wersja angielska. Same karty, w mniejszym niż europejskie formacie, również zachwycają swoją prostotą i urzekają pięknem. Umieszczone na nich rysunki przypominają zminiaturyzowane dzieła sztuki japońskiej. Wrażenia estetyczne są tu doprawdy na najwyższym poziomie i nie ma się do czego przyczepić.

To jak karty wyglądają jest oczywiście ważne, natomiast jeszcze ważniejsze jest to, jak się w nie gra. Siłą Hanafudy jest duża różnorodność. Różnego rodzaju rozgrywek jest tu naprawdę wiele, więc każdy znajdzie w niej coś dla siebie, tym bardziej, że jeśli nie możemy znaleźć wielu partnerów do gry, są rozgrywki przeznaczone dla dwóch osób. Jeśli jednak któregoś dnia odwiedzi nas liczniejsze grono znajomych, to wówczas możemy rozegrać grę przeznaczoną dla osób sześciu. To naprawdę ważna sprawa, bo dzięki temu talia tych kart jest niezwykle elastyczna. Same rozgrywki też są bardzo zróżnicowane, przez co wraz ze zdobywaniem przez nas doświadczenia, które przy tego typu zupełnie odmiennych od znanych nam kart jest niezwykle ważne, możemy sięgać po te posiadające bardziej skomplikowane zasady. Z tego też względu nie sposób jest opisać grywalności, gdyż jest to praktycznie niemożliwe do zrealizowania. To tak jakby opisywać czy grywalne są standardowe karty. Zapewnić mogę jedynie o tym, że jeśli lubicie karciane rozgrywki to Hanafuda zapewni wam praktycznie nieskończoną liczbę godzin przy niej spędzoną.

  

Wydawca proponuje, aby na początek zmierzyć się w grze zwanej „Łączenie kwiatów” i myślę, że jest to wybór ze wszech miar słuszny. Zasady nie są tu skomplikowane, a sama gra pozwala na dokładne zapoznanie się z poszczególnymi kartami, sposobem liczenia punktów itp. Rozgrywka jest niejako wstępem i oswojeniem z talią. W momencie, gdy przestanie mieć ona przed nami jakieś tajemnice można przejść do kolejnych gier i etapów.

Wydana przez Trefl Hanafuda jest godną polecenia rozrywką. Opierająca się na strategii pozwala graczom na przemyślane ruchy i w większym stopniu eliminuje zwykłe szczęście, jako czynnik decydujący przy wygranej. Jest to więc doskonała szansa dla tych, którzy cenią sobie rozgrywki, w których trzeba się zmusić do choć minimalnego wysiłku, aby wyjść z niego jako zwycięzca. Minusem może być natomiast to, że na początku należy się zapoznać z talią i z nią oswoić. Dla osób, które Hanafudę mają na co dzień nie jest to problem, natomiast trudność pojawia się, gdy chcemy zagrać z kimś kto nie miał z nimi do czynienia do tej pory. Wówczas, zanim przejdziemy do gry, należy poświęcić trochę czasu na przedstawienie zasad, czy to gry, czy liczenia punktów.

  

Hanafuda to zresztą małe dzieła sztuki zaklęte w kartach, więc samo jej posiadanie może sprawić przyjemność, szczególnie tym, którzy kochają Kraj Kwitnącej Wiśni. W mojej opinii zdecydowanie warto po nią sięgnąć, aby móc doświadczyć egzotycznego podejścia do gier karcianych.

 

Tytuł: "Hanafuda"

  • Wydawca" Trefl
  • Wydanie: polskie
  • Instrukcja: polska
  • Kart: 48
  • Liczba graczy: 2 - 6 osób
  • Wiek: od 8 lat
  • Czas gry: ok. 60 minut
  • Cena: 35 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Trefl za udostępnienie egzemplarzy o recenzji.


comments powered by Disqus