„Popiełuszko. Wolność jest w nas” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Edgar Allan

Dodane: 19-01-2016 21:21 ()


Jak uniknąć dla wielu nie do przyjęcia hagiograficznej maniery, a zarazem stworzyć film o świętym i to niemal nam współczesnym? Na to pytanie mogą udzielić odpowiedzi realizatorzy filmu „Popiełuszko: wolność jest w nas”.

Co bardziej kąśliwie usposobieni krytycy oceniali tę produkcję jako rzecz zrealizowaną przez „bogobojnych artystów pracujących pod groźbą ekskomuniki”. Czy tak jest w istocie, z pewnością warto przekonać się osobiście. Tym bardziej że nie brak też skrajnie odmiennych opinii uznających obraz w reżyserii Rafała Wieczyńskiego za wyjątkowo udany.

W filmie nie zabrakło retrospekcji m.in. z lat dzieciństwa księdza Jerzego (scena starcia żołnierzy podziemia niepodległościowego z jednostkami LWP) oraz wymuszonej przez ówczesne władze służby wojskowej, zetknięcie z przedstawicielami „Solidarności”, wsparcie zarówno internowanych, jak i ich rodzin, msze za Ojczyznę w warszawskiej parafii pw. św. Stanisława Kostki. Wszystkie te sekwencje składają się na wielopłaszczyznową przypowieść o zniewolonej Polsce, w której nie zabrakło osobowości nieumiejących zgodzić się z tym stanem rzeczy.

Walorem filmu jest przede wszystkim kreacja Adama Woronowicza wcielającego się w rolę księdza Jerzego. Nadał on tej postaci silny rys realizmu przy równoczesnym podkreśleniu niezwykłości tego kapłana. Brak tu miejsca na dynamiczny, ale zarazem mało autentyczny heroizm. Miast tego mamy do czynienia z namacalnym, a zarazem ciepłym człowiekiem, w którym prześladowani związkowcy oraz ogół społeczeństwa gnębionego przez reżim Jaruzelskiego znajdywał duchową pociechę i oparcie. Jak przyznał w jednym z wywiadów sam Woronowicz: „Ta rola - to było jak chodzenie po cienkim lodzie. Trzeba było uważać, żeby nie wypaść zbyt patetycznie, albo zbyt naiwnie. Stwierdziłem, że nie będę księdzem Jerzym, bo on był niepowtarzalny”. Mimo deklarowanych obaw aktor wyszedł z powierzonego mu zadania obronną ręką. Biorąc pod uwagę, że tego samego nie da się powiedzieć o wspominanej przed tygodniem kreacji Prymasa Wyszyńskiego w wykonaniu Andrzeja Seweryna, wypada przyznać, że Adam Woronowicz nie ma powodów do wstydu.

Obok odtwórcy tytułowej roli brawurowo zaprezentowali się również m.in. Władysław Kowalski (profesor fizyki), Zbigniew Zamachowski (Ireneusz), Joanna Szczepkowska (Ewa) i Krzysztof Kolberger (ksiądz kanclerz). Natomiast jako istotny mankament trzeba uznać niekiedy chaotyczny, zdradzający znamiona pośpiechu montaż. Wpływa to niestety na zaburzenie rytmu filmu, a tym samym wprawia niekiedy widza w poczucie obcowania z dziełem nie w pełni „doszlifowanym”. Warstwę fabularną uzupełniają fragmenty archiwalnych nagrań ułatwiających zrozumienie realiów pierwszej połowy lat 80.

Podobnie jak w wyświetlanym przed kilkoma miesiącami „Czarnym Czwartku” również w przypadku „Popiełuszki” ze skrupulatnością zadbano o scenograficzną stronę przedsięwzięcia. Odzież, wnętrza, pojazdy etc. (choć nieco gorzej z charakteryzacją) – wszystko to sprawia bardzo przekonujące wrażenie, stwarzając okazje do wniknięcia w siermięgę okresu stanu wojennego. Sugestywność obrazu podkreśla wprawnie oddana atmosfera tamtych dni, swoista gratka zarówno dla tych, którym przyszło wówczas żyć, jak i tej części widzów, którzy realia schyłkowego PRL znają jedynie z opowiadań.


comments powered by Disqus