Filozofia bicia tu i teraz – retrospektywna recenzja filmu „Podziemny krąg” Davida Finchera

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Edgar Allan

Dodane: 15-01-2016 15:05 ()


 

Pierwszy istotny film Davida Finchera jest współcześnie czymś więcej aniżeli tylko odświeżoną inkarnacją „Mechanicznej pomarańczy” Stanleya Kubricka. Jak na ironię losu, jest dosadniejszy i przenikliwszy niż 16 lat temu – ze schizofrenicznego obrazu o kulturze jako źródle cierpień  przeistoczył się w film o marności rewolucji w czasach względnego pokoju.

Końcówka lat 90. zdaje się obecnie być odległym światem, niemal idyllą. Podróż samolotem nie była wtedy ciężkim zadaniem logistycznym dla pasażerów, na arenie międzynarodowej obyło się bez napięć powodujących konflikty zbrojne, a ze znalezieniem pracy nie było aż tak wielkich problemów. Demony wojny jednak nigdy nie odchodzą tak po prostu. Przemoc znajdzie ujście, nawet w poczuciu totalnego odprężenia. Najlepiej wewnątrz głowy frustrata niemogącego pogodzić swych potrzeb i marzeń z modelem męskości egzaltowanym na Zachodzie, wymagającym od niego siły ze zdecydowaniem oraz przebojowością.

Taki jest bohater Finchera – a właściwie Palahniuka – odegrany koncertowo przez Edwarda Nortona. Ten biedny, smutny człowiek tłumi swoje prawdziwe „ja” kompulsywną konsumpcją. Oprócz tego, że „ma, więc jest” przychodzi regularnie do szczerze znienawidzonej pracy, nie znając przy tym sensu swojej egzystencji. W efekcie cierpi na bezsenność, którą w desperacki i momentami karykaturalny sposób próbuje zwalczyć. Nieszczęścia jednak uwielbiają galopować stadami i niebawem, w dziwnych okolicznościach eksploduje jego apartament. Gdy już sądzi, że gorzej być nie może, spotyka wtedy charyzmatycznego nihilistę z nietzscheańskim zacięciem. Tyler Durden okaże się z czasem jego najlepszym kumplem. Wraz z nim założy klub walki szybko ewoluujący w stronę bojówki anarchistycznej, mającej raz na zawsze zniszczyć kapitalistyczną degrengoladę.

Filmowy „Podziemny krąg” nadal cieszy się opinią klasyka współczesnego kina z wybitnymi kreacjami aktorskimi Brada Pitta i Helen Bonham Carter, aczkolwiek zbyt często moim zdaniem jest odczytywany wedle dyskursu gender jako brutalna przypowieść o tłumionym homoseksualizmie. Wedle tej interpretacji, wszelkie problemy głównego protagonisty wynikają ze skrywanej latami seksualności i wpychaniu swych emocji na skraj podświadomości, w efekcie czego nigdy nie odkrył prawdziwego siebie. Dzisiaj jednak za sprawą powszechnej inwigilacji w Internecie i podtrzymywaniem atmosfery kryzysu z powodu coraz bardziej chybotliwej roli USA jako supermocarstwa, wybrzmiewa inny sens celuloidowego „Fight Clubu”. Bunt jako postawa okazuje się zwietrzały na system przemieniający rewolucjonistów w bandę hipokrytów, jak niegdyś kapitalizm uczynił to z hipisami.

Fincher w swoim buńczucznym, nieokiełznanym dziele ukazuje tragizm ostatnich dwóch pokoleń cywilizacji Zachodu, żyjących już po wygaśnięciu niesnasek zimnowojennych, zablokowanych w kwadraturze koła kapitalizmu. Z jednej strony oburzeni chcą zmienić świat na lepsze. Jednak czy da się go zbawić przemocą i rewoltą, bez namysłu nad konstruktywnym programem naprawczym? Reżyser tego kultowego filmu nie ma wątpliwości, że sami sobie wytworzyliśmy piekło, bestię pożerającą własny ogon. Bez skrupułów więc pokazuje, jak ogień zwalczany jest ogniem. Wtedy bowiem można najlepiej się przekonać, że sami dla siebie jesteśmy największymi wrogami, dosłownie i w przenośni. Robi się wtedy tłoczny, gdy mamy na względzie walkę z tabloidową kulturą mainstreamu i iluzoryczną psychoterapię, promującą przerysowany ideał człowieka. W tym sennie „Podziemny krąg” jest wołaniem o pomoc, o opamiętanie się, jakkolwiek szyderczo to wychodzi.

 

Tytuł: „Podziemny krąg” („Fight Club”)

Reżyseria: David Fincher

Scenariusz:  Jim Uhls (na podstawie „Podziemnego kręgu” Chucka Palahniuka) 

Scenografia: Chris Gorak

Muzyka: Michael Simpson, John King

Obsada:

  • Edward Norton
  • Brad Pitt,
  • Helen Bonham Carter
  • Jared Leto
  • Meat Loaf

Montaż: Jim Haygood

Czas trwania: 139 minut


comments powered by Disqus