"Star Wars": "Darth Vader i widmowe więzienie" - recenzja
Dodane: 25-09-2015 17:15 ()
„Skurcze porodowe, gdy na świat przychodziło Imperium, odczuwała galaktyka. Podczas, gdy nowy Imperator konsoliduje swoją władzę, jego tajemniczy uczeń, Darth Vader, wykonuje misje związane z dławieniem buntów siły roboczej, tropieniem zaginionych gwiezdnych niszczycieli i walką z wrogami, którzy przeżyli niedawno zakończone wojny klonów. Tymczasem imperialna machina propagandowa zorganizowała cykl jednoczących spektakli. Ostatni z nich obejmuje zgromadzenie pierwszego kończącego naukę rocznika imperialnych kadetów. Planeta Coruscant stała się celem dla młodych ludzi z najlepszych akademii w galaktyce. To czas pełen emocji. Podniosła atmosfera…cisza przed burzą…”
Darth Vader to, we właściwych rękach, idealny bohater komiksowy. Prawie nic nie mówi, nosi pozbawioną jakiejkolwiek ekspresji maskę, w akcji przedstawia się nad wyraz efektownie. Krótko mówiąc, jest bardziej złowieszczą, mroczniejszą (o ile to w ogóle możliwe) wersją Batmana; te wszystkie memy porównujące lub łączące obu bohaterów nie biorą się znikąd. By jednak wydobyć z Vadera to, co najlepsze, potrzebny jest dobry scenarzysta, który pokieruje krokami Mrocznego Lorda i rysownik, który realistycznie go odwzoruje na podstawie filmowego pierwowzoru – co do łatwych zadań nie należy – i odpowiednio ustawi w kadrze, w pełni oddając jego grozę i potęgę. Prób nieudanych było bez liku, udanych niestety nieco mniej. Tym razem, na szczęście, Mroczny Lord Sithów trafił we wspomniane we wstępie właściwe ręce, ręce Hadena Blackmana (tak, to on wymyślił „The Force Unleashed”), który napisał scenariusz do „Dartha Vadera i widmowego więzienia”, wydanego przez Egmont w ramach kolekcji Legendy.
Pomysł na ten komiks jest genialny w swej prostocie – zróbmy głównego bohatera kaleką, postawmy go obok Dartha Vadera i wmieszajmy ich obu w powstrzymanie spisku przeciwko Imperatorowi. Tych ostatnich, jak wiemy, w historii odległej galaktyki było sporo, w jednym z nich brał nawet udział moff Trachta (z komiksu „Zdrada”, wydanego przez Egmont w 2011 roku), jedna z postaci z „Widmowego więzienia”. O niebywałym powabie tej konkretnej historii spiskowej decydują trzy czynniki: postać głównego bohatera, na wskroś imperialny klimat i nietypowi spiskowcy, których nadrzędnym celem nie jest zdobycie władzy, a… ratowanie życia. Intrygujące, co? Wracając jednak do centralnej postaci. Jest nią Laurita Tohm, wspomniany kaleka, pozbawiony lewej ręki porucznik ze zniszczoną połową twarzy i jednym sprawnym okiem. To jeden z tych ludzi, jak Tenel Ka, którzy zawzięli się, by wszystkim udowodnić, że da się żyć bez protez, ba, być lepszym od innych. Chłopak, bo trudno nazwać mężczyzną kogoś dopiero opuszczającego Imperialną Akademię, jest szaleńczo ambitny i w komiksie możemy prześledzić, co z tej ambicji kiełkuje pod wpływem Dartha Vadera. Wbrew pozorom, nie jest to tylko zło i bezwzględność. Wątek Tohma jest nadzwyczaj dobrze skonstruowany i wykonany.
Zresztą, podobnie jest z całym komiksem. Nie samym spiskiem żyjemy, bowiem skądś się wziął tytuł tej opowieści, prawda? Widmowe więzienie a.k.a. Pryzm to jedna z ciekawszych rzeczy, które wymyślono w uniwersum Star Wars. Jego pojawienie się może być nieco naciągane, ale wprowadza do historii przerażenie, brutalność i wyciąga na wierzch najgorsze i zarazem najlepsze cechy głównych bohaterów. Sceny z Pryzmu spokojnie mogłyby znaleźć się w dowolnym horrorze, co tylko pogłębia niesamowity klimat komiksu. Jak już przy tytułach jestem, zabawne, ale komiks zaczynający się imieniem Dartha Vadera nie poświęca mu całej swej uwagi i nie stawia go bynajmniej na pierwszym planie. I wyśmienicie się to sprawdza, bo pozostający jakby w cieniu Mroczny Lord, gdy już z niego wychynie, wydaje się być nadludzką istotą, niepowstrzymanym monstrum. Efekt wszechogarniającej grozy Vadera nigdy nie był tak silny, jak w „Widmowym więzieniu”.
Nie byłoby żadnego z tych wrażeń, gdyby nie oszałamiająca szata graficzna komiksu. Rysownik i zarazem kolorysta Agustin Alessio w swym debiucie, jedynym i niestety ostatnim gwiezdnowojennym występie (biorąc pod uwagę, że Marvel przejął licencję), pokazał nam odległą galaktykę zaskakująco realistyczną, okrutną i mroczną. Może nie powinienem tak się powtarzać z tą „mrocznością”, ale ciężko inaczej określić ponurą, gęstą atmosferę towarzyszącą imperialnym gmachom na Coruscant czy Widmowemu więzieniu. Co jak co, ale nasz artysta perfekcyjnie uchwycił klimat miasta-planety pod panowaniem Imperatora, najpierw skąpanym w blasku zachodzącego słońca, następnie, gdy już wybucha spisek, pogrążonym w ciemnościach nocy. Darth Vader jest w wydaniu pana Alessio dokładnie taki, jak być powinien; ogólnie wygląd postaci to najsilniejszy atut kreski tego rysownika. Mimika, proporcje twarzy, ich szczegółowość, poruszanie się bohaterów w czasie walki – należą się za to same pochwały! A wszystko to w pięknie dobranych, lekko rozmazanych kolorach.
W „Widmowym więzieniu” mamy wszystko to, co w moich oczach sprawia, że gwiezdnowojenny komiks jest dobry. Nie, wróć, nie dobry, w tym wypadku to za mało – wybitny, praktycznie bez jakichkolwiek wad. Doskonałe rysunki, fabuła bogata w zwroty akcji, intrygujące postaci, wreszcie fantastyczny klimat będący zarazem kwintesencją tego, czym jest Star Wars. „Darth Vader i widmowe więzienie” Hadena Blackmana i Agustina Alessio jest zwyczajnie niesamowite. To jeden z ostatnich komiksów wydanych przez Dark Horse Comics, przykład dla Marvela, jak należy w pełni wykorzystywać jedną z najbardziej ikonicznych postaci w naszej popkulturze – przykład tym istotniejszy, że nowy właściciel licencji tworzy cykl ongoing właśnie o Vaderze. W mojej skromnej opinii „Widmowe więzienie” należy do grona najlepszych gwiezdnowojennych dzieł obrazkowych nie tylko ostatnich lat, ale w całej historii komiksów Star Wars.
- Ogólna ocena: 10/10
- Fabuła: 10/10
- Klimat: 10/10
- Rysunki: 10/10
- Kolory: 10/10
Tytuł: "Star Wars": "Darth Vader i widmowe więzienie"
- Scenariusz: Haden Blackman
- Rysunek: Agustin Alessio
- Wydawnictwo: Egmont
- Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
- Seria: Star Wars
- Data publikacji: 09.09.2015 r.
- Liczba stron: 120
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus