"Star Wars": "Cienie Imperium" - recenzja
Dodane: 23-08-2015 21:13 ()
„Całkowite zwycięstwo Imperatora wydaje się kwestią czasu. Niedobitki Rebeliantów rozproszyły się, a Luke Skywalker powoli dochodzi do siebie po stracie ręki, poszukiwany nie tylko przez Dartha Vadera, ale i nową mroczną postać – księcia Xizora, szefa największej organizacji przestępczej w galaktyce…”.
Grubo ponad rok temu Star Wars wkroczyło w nową erę. Expanded Universe – książki, komiksy, gry i wszystko to, co znajduje się pomiędzy – straciło status oficjalnie sankcjonowanego kanonu i otrzymało szyld „Legends”. Abstrahując od skrajnych i żywiołowych reakcji fanów, od tego momentu stało się dla mnie jasne, że Egmont po wyłożeniu na półki ostatniego tomu „Mrocznych czasów” nie wyda już w Polsce żadnego innego niekanonicznego komiksu. Wiadomo, teraz cała para pójdzie na marvelowskie produkcje, prawda? Możecie więc sobie wyobrazić moje kompletne, za to jakże miłe zaskoczenie, gdy kilka miesięcy później okazało się, że byłem w błędzie – komiksowe „Legendy” jednak zawitają z powrotem do Polski! Będą wydawane raz na miesiąc w formie albumów, co więcej, wiemy już z wyprzedzeniem aż do maja 2016 roku, co konkretnie przyjdzie nam przeczytać. I tu drugie, nieco mniejsze zaskoczenie. Egmont postanowił sięgnąć do komiksów z całego dorobku "Legend", od „Mrocznego Imperium” z 1991 roku po „Dartha Vadera: Widmowe więzienie” z 2013 r., a zacząć od pozycji sprzed blisko dwóch dekad, „Cieni Imperium”.
Dla nieco starszych fanów słowa „Shadows of the Empire” kojarzą się ze schyłkiem złotej ery, gdy istniała wyłącznie Klasyczna Trylogia, a Epizod I był dopiero w powijakach. Na ten multimedialny projekt składało się wszystko, oprócz filmu: książka, gra komputerowa, ścieżka dźwiękowa, seria zabawek i rzeczony komiks. Później podobny trik powtórzono przy różnych innych okazjach, ale to „Cienie Imperium” były pierwsze. Każda z części projektu miała się skupić na czymś odmiennym. Książka Steve’a Perry’ego była jego osią, gra ukazywała historię powieściową z punktu widzenia Dasha Rendara, natomiast komiks, oprócz adaptowania słowa pisanego, poświęcał najwięcej czasu historii Boby Fetta – niemal tak samo jak wiele lat później obrazkowa wersja „The Force Unleashed 2”. Tyle, że dużo, dużo gorzej.
Komiksowe „Cienie Imperium” cierpią na przypadłość zwaną przerostem formy nad treścią a.k.a. przesytem. Twórcy postawili przed sobą ambitne zadanie zobrazowania głównego wątku „Shadows of the Empire”, „podkręcenia” w nim roli najsłynniejszego łowcy nagród w galaktyce i przyprawienia całości zupełnie nowymi dla projektu przygodami Jixa, postaci znanej z wydanego ongiś „Jixa. Agenta Imperium”. Efekt jest mocno niespójny i kończy się dziwnymi przeskokami akcji, wprowadzającymi mętlik w głowach czytelników. Najbardziej boli to, że wątek Boby Fetta jest tak zwyczajnie… bezbarwny. I irytujący, bo przez większość czasu ulubieniec fanów w mandaloriańskiej zbroi robi coś zupełnie przeciwnego, niż to, do czego nas przyzwyczaił: gada. Gada, gada i gada, po prostu nie mogą mu się zamknąć usta. To zupełnie nie ten Fett, jakiego znamy! Jest jeszcze jeden minus, który komiks czyni bardzo nieudaną adaptacją książki, mianowicie niemal zupełne wycięcie humoru. „Cienie Imperium” Perry’ego wprost tryskają zabawnymi dialogami, postaciami rzucającymi humorystyczne uwagi i tym podobne. W komiksie tego nie uświadczymy.
No, pogderałem sobie, pogderałem, a tymczasem nie jest to tak, że „Cienie Imperium” zupełnie mi się nie podobały. Jix, dajmy na to, choć fabule potrzebny nie był, wypadł całkiem dobrze. Także sam pomysł przerzucenia uwagi fanów z przygód Luke’a i Leii na przygody Fetta nie był zły, choć… Ech, kogo ja oszukuję? Wszystkie atuty komiksu tak naprawdę wynikają z faktu, że jest on adaptacją jednej z lepszych książek „Star Wars”. Fabuła, zwroty akcji, postaci – tego nie dało się popsuć, mimo wspomnianych już niedociągnięć i błędów. Ale główną zaletą komiksu, rzeczą wręcz ratującą go, są bardzo dobre rysunki okraszone świetną jak na 1996 rok kolorystyką (grafika komputerowa jednak robi swoje!). Kreska Plunketta i Nadeau stoi na wysokim poziomie, tak w kwestii wierności wizerunkom bohaterów filmowych, jak i bogactwa detali czy sposobu kadrowania. Jedynym elementem niedziałającym w „Cieniach Imperium” są fragmenty, gdzie rysownicy musieli wymyśleć coś, czego jeszcze w „Star Wars” nie było lub istniało tylko na kartach książki. Innymi słowy, momentami nie łapali gwiezdnowojennego klimatu. Widać to na przykładach dziwacznego Pałacu Xizora czy wyglądu członków gangu Jabby. Na szczęście, tych momentów za wiele nie ma.
„Cienie Imperium” zostały już raz wydane przez Egmont, w 2001 roku. W świetle tego faktu jestem nieco rozczarowany, że zrestartowane w Polsce „Legendy” poznajemy od tego właśnie komiksu. Wydawałoby się, że 144 strony wystarczą, by z nowej strony ukazać książkową fabułę „Shadows of the Empire”. Tymczasem mam wrażenie, że wyciągnęło z projektu jedynie linię fabularną, a zapomniano o tym, co sprawiło, że powieść czytało się z zapartym tchem. Być może odbiór komiksu byłby lepszy, gdyby, jak we wspomnianym obrazkowym „The Force Unleashed 2”, całą historię ukazać wyłącznie z punktu widzenia osoby Boby Fetta. Jednak aby tak zrobić, należałoby usunąć niemal wszystkie dymki dialogowo-monologowe wydobywające się z hełmu łowcy nagród. Zresztą, i tak bym je usunął. Może wtedy „Cienie Imperium” czytałoby się z większą przyjemnością. A tak, cóż, jako się rzekło, jestem rozczarowany. To komiks niedorastający do pięt książce, dobry od strony wizualnej, z pewnością z ambicjami, ale z ich realizacją najzwyczajniej coś poszło nie tak. Szkoda.
- Ogólna ocena: 5/10
- Fabuła: 4/10
- Klimat: 6/10
- Rysunki: 8/10
- Kolory: 8/10
Tytuł: "Star Wars": "Cienie Imperium"
- Scenariusz: John Wagner, Steve Perry
- Rysunek: John Nadeau, Kilian Plunkett
- Wydawnictwo: Egmont
- Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
- Seria: Star Wars
- Data publikacji: 12.08.2015 r.
- Liczba stron: 152
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: II
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus