„Samson i Dalila” - recenzja
Dodane: 07-08-2014 11:49 ()
Po długotrwałym podboju Ziemi Obiecanej Izraelitom nie dane było zbyt długo cieszyć się błogą sielanką. Spokrewnione z nimi ludy ościenne - Edomici, Ammonici, Moabici -„zadbały” by czas nie upływał im zbyt monotonnie. Stąd kolejne lata upływały pod znakiem ciągłych utarczek na pograniczu oraz przejściowego popadania w zależność od sąsiednich władców. Nikt jednak nie dał się potomkom Jakuba tak we znaki jak Filistyni, o czym świadczy fakt ich częstego „goszczenia” m.in. na kartach Ksiąg Samuela.
Ów groźny, dysponujący rydwanami i bronią z żelaza lud (gdy tymczasem Izraelici wciąż pozostawali na etapie epoki brązu), wdarł się do Palestyny od strony morza, po tym, jak nie udało im się podbić północnego Egiptu. Natomiast znacznie lepiej poradzili sobie z zamieszkującymi nadmorski pas w rejonie współczesnej Gazy plemionami Dana i Symeona spychając je daleko w głąb lądu. Lud Wybrany zdawał się na straconej pozycji w obliczu zdeterminowanych i uzbrojonych po zęby Filistynów. Jednak do czasu… Powołany na sędziego Samson z pokolenia Dana podjął się powstrzymania ekspansji przybyłych morzem najeźdźców. Jak pamiętamy, za sprawą nadnaturalnej siły jaką obdarował go Yahwe, czynił to nad wyraz skutecznie wychodząc obronną ręką z zastawianych nań pułapek (tak jak miało to miejsce we wzmiankowanej chwilę temu Gazie). Dalszy rozwój wypadków pokazał, że zmyślni Filistyni znali widać sobie współczesny odpowiednik staropolskiego przysłowia „gdzie diabeł nie może tam babę pośle”, bo właśnie ów „sposób” okazał się zabójczo skuteczny wobec krzepkiego Izraelity.
Nie rezygnując z całej otoczki biblijnego przekazu twórcy filmu skoncentrowali się przede wszystkim na relacjach tytułowej pary. A wbrew pozorom nie są one tu tak jednoznaczne jak ukazano to w biblijnym pierwowzorze. Owszem, podobnie jak w Księdze Sędziów, również ekranowy odpowiednik Dalili przejawia szczególne zamiłowanie wobec dóbr doczesnych i przepychu. O dziwo jednak, wcielającej się w tę postać Elizabeth Hurley udało się tchnąć w nią sporo autentyzmu i znacznie mniej wyrachowanych odruchów.
Ta nieco już zapomniana gwiazdka raczej nie miała okazji zapisać się szczególnie błyskotliwymi kreacjami. Rola wybranki Samsona jest pod tym względem chlubnym wyjątkiem. „Papierowa” i fabularnie płytka postać Dalili z kart wspomnianej księgi nabiera w jej wykonaniu wielowymiarowości, a na swój sposób nawet zrozumienia. Główną motywacją urodziwej Filistynki jest tu nie tyle żądza bogactw, co chęć ocalenia bliskich. Bowiem jej poczynania determinuje szantaż ze strony filistyńskich władców wymuszających na niej związek z Samsonem groźbą zgładzenia rodziny. Dalila nie jest tu postacią statyczną. Wraz z rozwojem fabuły jej osobowość ulega gruntownej przemianie, a pomimo wyjawienia sekretu Samsona stopniowo nabiera doń szczerego uczucia. Podobny zabieg zastosowano zresztą w hollywoodzkiej produkcji z roku 1949, jakby w chęci oponowania wobec zbyt krzywdzącego ukazania Dalili.
Odgrywający Samsona Eric Thal wciąż czeka na swą wielką rolę. Co prawda regularnie pojawia się na ekranie (m.in. w komedii „Właściwy facet” z 2009 roku); póki co bez większych sukcesów. Stąd rola izraelickiego mocarza nadal pozostaje najważniejszą w jego dotychczasowym dorobku. Uczciwie trzeba przyznać, że wyszło mu to całkiem przekonująco, a im dalej tym lepiej. Zwłaszcza kulminacyjne sceny w świątyni Dagona, pełne naturalnie ujętego dramatyzmu Przekonująca wypada również zmarły przed zaledwie rokiem Dennis Hopper (szerzej znany z ról m.in. w „Easy Rider” i „Buntownik bez powodu”) wcielający się w filistyńskiego wodza Tariqa. Główną gwiazdą produkcji pozostaje jednak brawurowo „rozegrana” przez wspominaną aktorkę Dalila. Całość dopełnia przekonująca scenografia oraz nie wzbudzające zastrzeżeń wysiłki kostiumologów.
comments powered by Disqus