„Agora” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 04-04-2013 16:44 ()


W przypadku tej produkcji można mieć uzasadnione wątpliwości czy istotnie warto ją zobaczyć. Rzecz bowiem zrealizowano jako swoistą odpowiedź na „Pasję” Mela Gibsona. Jednak w myśl zasady „znaj swojego wroga” „Agora” z pewnością zasługuje na uwagę.

W pierwszych latach V wieku n.e. Aleksandria, niegdyś faktyczna stolica śródziemnomorskiej strefy cywilizacyjnej, stopniowo traciła swój dawny blask na rzecz Konstantynopola. Mimo że słynną bibliotekę zamknięto z nakazu cesarza Teodozjusza I, to jednak pod względem kulturotwórczym stolica Egiptu wciąż miała wiele do zaoferowania. Zwłaszcza że obok Rzymu, Antiochii i wzmiankowanego Konstantynopola Aleksandria stanowiła wówczas główny ośrodek krzepnącego chrześcijaństwa. Wszak to właśnie w Egipcie narodził się monastycyzm reprezentowany m.in. przez św. Antoniego Pustelnika. Całkiem nieźle miało się również patrystyczne piśmiennictwo; co nie zmienia faktu, że obok chrześcijan istotną rolę nadal odgrywali pogańscy intelektualiści, wśród których szczególną miejsce zajmował ostatni „kustosz” wspomnianej biblioteki, Teon. Jak czas pokazał, w sławie prześcignęła go jego córka, Hypatia. I to właśnie ją twórcy „Agory” uczynili centralną postacią tego filmu.

Podobnie jak w przypadku znanej z historycznych źródeł Hypatii również jej ekranowy odpowiednik w osobie Rachel Weisz to stuprocentowa intelektualistka ceniąca dorobek antycznych filozofów i matematyków, a przy okazji przejawiająca zacięcie empiryczne (odtwarza m.in. doświadczenia Eratostenesa w zamiarze oszacowania obwodu Ziemi, jak również jej odległości wobec Słońca). Wysokie normy moralne przejawiane przez nią w życiu codziennym zapewniły jej ogromny szacunek nie tylko wśród mieszkańców Aleksandrii. Bowiem sława kobiety-filozofa dotarła również do znacznie odleglejszych zakątków Imperium Rzymskiego. Stąd też wykłady Hypatii przyciągały tłumy zafascynowanych uczniów, czyniąc ją autorytetem nie tylko moralnym, ale też intelektualnym. Z zachowanych źródeł jednoznacznie wynika, że famą błyskotliwej badaczki przytłoczony był ówczesny patriarcha wspomnianego miasta, Cyryl. I to właśnie jemu przypisuje się podsycanie nienawiści wśród koczującego na tytułowej miejskiej agorze tłumu. A to w konsekwencji miało doprowadzić do tragicznej śmierci Hypatii.

Niestety ów dalece uproszczony osąd znajduje swój przejaw również w niniejszej produkcji. Realizatorzy filmu z upodobaniem kreują aleksandryjskich chrześcijan na fanatyków porównywalnych ze współczesnymi ekstremistami islamskimi. Zresztą wiele wskazuje, że ta analogia była w pełni zamierzona. Nieprzypadkowo też ofiarami tumultów padają nie tylko wyznawcy antycznych kultów, ale też licznie reprezentowani w Aleksandrii Żydzi. W porównaniu z informacjami zawartymi w źródłach z epoki skala rozruchów jest tu znacznie wyolbrzymiona. A nie jest to jedyny przejaw manipulacji i nachalnego prezentyzmu, które niestety niekorzystnie wpływają na ostateczny odbiór filmu, podsycając tym samym szkodliwe stereotypy.

Od strony wizualnej „Agora” to czysta perfekcja zrealizowana z godnym pozazdroszczenia rozmachem. Na pierwszy rzut oka widać, że nie szczędzono środków zarówno na monumentalną scenografię, kostiumy, statystów, jak i efekty specjalne. Sposób narracji, prowadzenia kamery tudzież umiejętnego modelowania dramaturgii to przysłowiowa najwyższa półka współczesnego kina. Podobnie zresztą jak w przypadku przekonująco odegranych kreacji czego najlepszym przykładem jest wspominana Rachel Weisz (choć nie tylko). Szkoda tylko, że ta efektowna produkcja nosi wyraźne znamiona realizacji pod z góry założoną tezę, dalece odbiegając od rzeczywistego biegu wypadków rozgrywających się w Aleksandrii u schyłku starożytności. A to siłą rzeczy stanowi przykład jak nadmierna ideologizacja może zepsuć starannie dopracowaną od strony formalnej produkcję.


comments powered by Disqus