„Dziewczyna w czerwonej pelerynie” – recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 20-01-2013 21:06 ()


„Dziewczyna w czerwonej pelerynie”, nakręcona przez Catherine Hardwicke, kryła w sobie pewien potencjał tak gatunkowy, jak i tematyczny. Reinterpretacja klasycznej baśni o Czerwonym Kapturku mogła posłużyć do stworzenia zajmującej, niebanalnej historii, łączącej ze sobą elementy fantasy i horroru. A co otrzymujemy?

Niestety, nie można powiedzieć, żeby reżyserce pierwszej części „Zmierzchu” udało się w pełni wykorzystać możliwości tkwiące w tej amerykańsko-kanadyjskiej produkcji. Należy jednak dodać, że nie jest to film jednoznacznie nieudany. Wszystko zależy od tego, czego oczekujemy, a także jakie są nasze wymagania i gusta.     

Sceny otwierające film przedstawiają nam Daggerhorn, niewielkie miasteczko położone w dzikiej, nieprzeniknionej górskiej scenerii. Harmonijne, spokojne życie ludności malowniczej osady zostaje jednak zaburzane poprzez cykliczne, zbrodnicze napady dokonywane przez krwiożerczą bestię z leśnej głuszy. Ofiarą wilkołaka staje się między innymi siostra młodej i odważnej Valerie (Amanda Seyfried), tytułowej dziewczyny w czerwonej pelerynie. Przestraszeni mieszkańcy postanawiają wziąć los w swoje ręce – zgładzenie potwora wydaje się być jedynym rozwiązaniem. Okazuje się jednak, że ludzką postać wilkołaka wiążą silne związki z uroczą mieszkanką Daggerhornu. Jaka jest prawdziwa tożsamość człowieka pod postacią wilka? Czy potwór zostanie zgładzony?

W obrazie Hardwicke zdecydowanie największy nacisk położony został na ukazane wątku miłosnego pomiędzy główną bohaterką a dwoma postaciami męskimi. Klasyczny trójkąt miłosny, to gra uczuć jakie Valerie żywi do Piotra i Henry’ego. Pierwszy z nich jest biednym ukochanym z dzieciństwa. Drugi zaś majętnym wybrankiem na męża. Mamy zatem miłość z rozsądku skontrastowaną z prawdziwym uczuciem. Jak się jednak okazuje, wybór dla młodej dziewczyny nie będzie taki oczywisty, ani prosty.

Podkreślenie licznych emocjonalnych akcentów odbiło się niestety negatywnie na produkcji. Elementy dark fantasy zostały zredukowane do niezbędnego minimum. W obrazie trudno odnaleźć jest momenty faktycznej grozy czy niepokoju związanego z pojawieniem się zagrożenia. Przewidywalność i schematyczność w budowaniu napięcia to jedna z bolączek tego filmu. Inną sprawą jest z kolei podejście twórców do zaprezentowania nadnaturalnego niebezpieczeństwa – czynią to w sposób niebywale sztampowy. Reżyserce zabrakło umiejętności do zaprezentowania większej gry subtelnościami – choćby światłocieniem zwiastującym nadejście wilkołaka. Docenić należy jednak przyzwoitą stronę wizualną filmu – jak chociażby plastyczne ujęcia kamery eksplorujące zimową krainę fantasy.

„Dziewczyna w czerwonej pelerynie” to obraz, w którym zdecydowanie brak jest wyrazistych i ciekawych bohaterów. Pewnym wyjątkiem jest tutaj Valerie, narratorka całej historii, której dramatyczne losy są kwintesencją fabuły. Blondwłosa piękność jest podejrzaną o uprawianie czarnej magii. Z racji niebywałej zdolności komunikacji z bestią, staje się ona przynętą dla wilkołaka. Targana licznymi, nierzadko sprzecznymi uczuciami wobec dwójki kochanków, przykuwa uwagę widza.

Oprócz głównej bohaterki mamy jeszcze nieszczęśliwą matkę (Virginia Madsen), zatroskanego ojca (Billy Burke), dwójkę adoratorów do serca Valerie (Shiloh Fernandez i Max Irons), których główną i w gruncie rzeczy jedyną motywacją działań jest miłość do ukochanej. Wymienione postacie są jednak absolutnie drugorzędne wobec protagonistki. Do roli filmowego łowcy potworów, Solomona, zaangażowany został także Gary Oldman. Jego postać to bodajże jedna z ciekawszych kreacji, której scenarzyści pozostawili jednak nieco zbyt mało uwagi. Szkoda, zważywszy, że dzięki zdolnościom aktorskim Oldmana film mógłby z pewnością zyskać na ogólnej ocenie. Pewnym walorem jest za to sposób na rozwiązanie sprawy i tożsamości wilkołaka. Twórcom udało się zaskoczyć i stworzyć interesującą, choć niezbyt przekonującą wizję.

Omawianą produkcję można potraktować jako swoistą próbę filmowej reinterpretacji psychoanalitycznej starej baśni. W myśl takiego odczytania, główna bohaterka to dziewczyna, która dopiero dojrzewa do prawdziwej miłości, ale i erotycznej inicjacji. Przebudzenie seksualne jest zresztą podkreślane w kilku scenach – autorzy wiele miejsca przeznaczyli na ekspozycję miłosnych uniesień i wątpliwości w doborze właściwego kochanka.  

Trudno o jednoznaczną ocenę tego filmu. Dla wielbicieli romansów może się okazać to wyjątkowo udana propozycja. Dla fanów dark fantasy amerykańsko-kanadyjska produkcja będzie sporym rozczarowaniem. „Dziewczyna w czerwonej pelerynie” bywa nadmiernie pretensjonalna, uroczo romantyczna, nieudolnie straszna, miejscami zaś sugestywna i frapująca.  Po prostu – nierówna.

 

Tytuł: "Dziewczyna w czerwonej pelerynie"    

Reżyseria: Catherine Hardwicke

Scenariusz: David Johnson          

Na podstawie powieści Sarah Blakely-Cartwright 

Obsada:

  • Amanda Seyfried   
  • Gary Oldman          
  • Billy Burke     
  • Shiloh Fernandez    
  • Max Irons     
  • Virginia Madsen     
  • Lukas Haas  
  • Julie Christie

Muzyka: Brian Reitzell, Alex Heffes         

Zdjęcia: Mandy Walker    

Montaż: Nancy Richardson, Julia Wong          

Scenografia: Thomas E. Sanders 

Kostiumy: Cindy Evans

Czas trwania: 100 minut 


comments powered by Disqus