"Poważny człowiek" - recenzja

Autor: Łukasz Kaszkowiak Redaktor: Motyl

Dodane: 04-09-2012 22:25 ()


„Serious Man” był reklamowany w kinach jako „czarna komedia braci Cohen”. To tylko taki marketingowy zwód, który przyniósł tej produkcji więcej złego niż dobrego. Czarna komedia wskazuje bowiem na bardzo silny akcent humorystyczny, a „Poważny człowiek” jest raczej tragikomedią z silnym naciskiem na tragedię. Nie ma tu równorzędności śmiechu i powagi. Humor jest raczej konsekwencją groteski, którą posługują się gdzieniegdzie Cohenowie, niż celem samym w sobie.

Głównym bohaterem jest Lawrence Gopnik, fizyk, mąż, ojciec, Poważny Człowiek, Żyd. To ostatnie jest szczególnie ważne, bo bohater funkcjonuje prawie wyłącznie w środowisku żydowskim, a przynajmniej na tym koncentrują są Cohenowie. Poznajemy go w szczególnym okresie życia – na moment przed tym jak wszystko zacznie się walić. Od tej chwili jego głównym zajęciem będzie zbieranie batów i zadawanie sobie pytania „Dlaczego ja?”.

Nie sposób ocenić w jakich czasach dzieje się akcja filmu. Zasadniczo obraz jest stylizowany na lata pięćdziesiąte, na co wskazuje moda i większość samochodów. Jednak jest bardzo dużo pojazdów, które kwalifikują się na czasy późniejsze, nawet drugą połowę lat siedemdziesiątych. Sąsiadka głównego bohatera i jej dom jest żywcem wyjęta z lat sześćdziesiątych. W dodatku, w połowie filmu do Gopnika dzwoni człowiek z klubu wytwórni muzycznej Columbia. Owy klub powstał w 1970 r., także płyty, które ta osoba wspomina, pochodzą z tegoż roku. Bohater nawet krzyczy wtedy - „Coś tu jest nie w porządku!”. Takich elementów jest znacznie więcej, jak chociażby figurki art deco obecne chyba w każdym pomieszczeniu, modne w latach dwudziestych i trzydziestych. Pewnym ułatwieniem mogły by być kalendarze rozsiane tu i ówdzie po filmie, jednak nie sposób, jak na złość, odczytać z nich dat. Jeżeli miał być to początek lat siedemdziesiątych, to mamy tu do czynienia ze zbyt dużo ilością anachronizmów. Jednak wydaje mi się, że Cohenowie nie chcieli robić filmu o epoce, stąd ta „nieokreśloność”.

Film otwiera prolog o małżeństwie, które spotkało dybuka. Nie jest to przypadkowy wstęp, jakby mogło się wydawać, ale ma duże znaczenie w kontekście głównego bohatera. Główną osią fabuły jest uwspółcześniona wersja przypowieści o Hiobie. Ten wątek jest motorem całego filmu i podkreślany w recenzjach, ale moim zdaniem, wcale nie taki ważny. Wręcz przeciwnie, jest uproszczony, mało subtelny i chyba wprowadzony tylko po to, by nadać filmowi chronologiczną fabułę. Gdyby przyjrzeć się dokładnie to Cohenowie wcale nie poświęcają mu dużo czasu. Aluzje do Hioba są bardzo wyraźne, chyba aż za bardzo, jakby twórcy chcieli mieć pewność, że wszyscy to zauważą. Z drugiej strony, nie adaptują przypowieści dokładnie ze wzorem. Jest tu postawiony problem naszego działania i rzeczy, które dzieją się wokół nas, ale nawet w kontekście Hioba i w ogóle nie płyną z tego jakieś szczególnie głębokie wnioski.

Gdyby spojrzeć na „Poważnego człowieka” tylko przez pryzmat tego wątku, jest to film dość płytki. Tak naprawdę główny ciężar Cohenowie przenieśli na coś innego – żydowskość, ona stanowi główny temat. To bardziej kwestia atmosfery, niż klasycznie pojętej fabuły. Być może nawet pierwotnie film nie miał mieć w ogóle osi fabularnej, na co wskazuje jego dość luźna budowa, której spójność tak naprawdę  nadaje tylko wątek hiobowy. Kondycja Żyda we współczesnej Ameryce to jest to, co Cohenów zajmuje. Sami wyrastali jakby na granicy dwóch kultur, zwykle sobie nie wadzących, ale zarazem w ogóle nie dopełniających się wzajemnie. Nie interesuje ich rozwiązanie tego problemu czy ocena, lecz oddanie nam pewien stan ducha. „Poważnego człowieka” stworzono raczej by odczuwać go, mamy wejść w świat głównego bohatera. Jeżeli nie uda nam się sztuka wejścia w atmosferę „Serious Mana”, odbierzemy go jako film nudny, w sumie pusty i niezrozumiały.

Obraz wizualnie utrzymano w ciepłych, popołudniowych barwach. Kamera jest prowadzona w bardzo naturalny sposób, jakby z oczu osoby trzeciej. Niewiele tu szerszych kadrów, zasadniczo nie ma tu też plenerów poza osiedlem domków jednorodzinnych, na którym mieszka Gopnik. Zdecydowana większość akcji dzieje się w pomieszczeniach, bardzo blisko bohaterów. Wyjątkiem są nieliczne sceny zbiorowe, w których kamera stara się objąć wszystkich, bez skupiania się na jednej postaci. Początkowo drażnił mnie taki sposób filmowania, jednak ostatecznie muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie innej, równie dobrej formy dla „Poważnego człowieka”. Bardzo intymny, ale bez popadania w klaustrofobię. Dzięki takiemu zabiegowi ten w sumie dziwny film prezentuje się na swój sposób naturalnie.

Muzyka jest bardzo subtelna, żeby nie powiedzieć – nieobecna. Pojawia się bardzo rzadko akcentując najważniejsze fragmenty. Całkiem przyjemna dla ucha, jednak tak zdawkowa, że szybko wylatuje z głowy. To tylko taki kosmetyk, bez którego całość mógłby się obejść. Ale dobrze, że jest.

„Poważny człowiek” w zobiektywizowanych kategoriach oceny to film zrobiony poprawnie, ale bez polotu, w dodatku z kulejącym wątkiem głównym. Potrzeba nieco empatii ze strony widza by świat Gopnika pokazał swoje drugie, znacznie ciekawsze oblicze. Dla niego z pewnością warto się zapoznać z filmem i niestety jest to jedyny, poza sprawami technicznymi, powód.

 

Tytuł: "Poważny człowiek"

Reżyseria: Joel Coen, Ethan Coen

Scenariusz: Joel Coen, Ethan Coen

Obsada:

  • Michael Stuhlbarg
  • Fred Melamed
  • Sari Lennick
  • Adam Arkin
  • Fyvush Finkel
  • George Wyner
  • Katherine Borowitz
  • Amy Landecker

Muzyka: Carter Burwell

Zdjęcia: Roger Deakins

Montaż: Joel Coen, Ethan Coen

Scenografia: Jess Gonchor Jess Gonchor

Kostiumy: Mary Zophres

Czas trwania: 105 minut


comments powered by Disqus