"Star Wars Komiks Extra": "Wstęp do Rebelii" - recenzja
Dodane: 18-07-2012 14:06 ()
Ki-Adi-Mundi to znaczący i potężny rycerz Jedi. Mieszkańcy jego rodzinnej planety, Cerei, od wieków żyją skromnie, w izolacji od Republiki, unikając zaawansowanych technologii. Wśród nich są jednak ci, którzy pragną czegoś więcej, pragną cywilizacji reprezentowanej przez przybyszów spoza planety. Kiedy Ki-Adi jednoznacznie staje po stronie tradycjonalistów, nieoczekiwanie zostaje oskarżony o morderstwo i wciągnięty w sieć intryg, w których centralną rolę odgrywają najwięksi gracze galaktyki – Jabba Hutt i potężna Federacja Handlowa...
Która z postaci stworzonych na potrzeby „Mrocznego widma” jako pierwsza trafiła do wszechświata Gwiezdnych wojen? Qui-Gon albo Obi-Wan? Nie. Darth Maul? Też nie. To może inny ulubieniec fanów, Plo Koon? Też nie, choć jesteśmy już blisko. Tego zaszczytu doznał inny członek Rady Jedi, Ki-Adi-Mundi. Cereanin pojawił się w odległej galaktyce już pół roku przed premierą filmu, a zadebiutował w komiksie rozpoczynającym długi, ciągnący się po dziś dzień cykl z wielokrotnie przemianowywanej serii Ongoing, Republic i Dark Times, która w tym momencie liczy aż 105 numerów. Można śmiało powiedzieć, że Mundi to trzeci, oczywiście po Yodzie i Mace Windu, mistrz Rady Jedi z Epizodu I, który doczekał się tak wielu „występów” w komiksach, książkach, grach i serialach, nie wspominając o obecności w całej nowej trylogii. Nigdy mnie ten bohater specjalnie nie fascynował, ale musi być jakiś powód, dla którego rozpoczął swą gwiezdno-wojenną „karierę” w pierwszym w historii komiksie nawiązującym do epoki prequeli – czyli „Wstępie do rebelii”, wydanym ostatnio przez Egmont w ramach kończącego swój żywot kwartalnika „Star Wars Komiks Extra”.
Po kilkudziesięciu stronach zacząłem się poważnie zastanawiać, czy wspomniany powód uda mi się znaleźć. Po skończonej lekturze już wiem, że we „Wstępie” z pewnością go nie ma. Ale bardziej to wina scenarzysty, Johna Strnada, niż postaci Ki-Adiego. Kolokwialnie mówiąc, historia nie trzyma się kupy. Nie do końca wiadomo, o czym jest lub czym ma być. Raz jest opowieścią o buncie młodzieży i zderzeniu starego z nowym, innym razem gwiezdno-wojenną przeróbką „Obcego” z motywami rodzinnymi, a gdzie indziej udaje kryminał. Wszystko to pasuje do siebie jak przysłowiowa pięść do nosa. Żaden z wątków tak naprawdę nie zostaje rozwiązany i żaden nie otrzymuje dość miejsca, by porządnie się rozwinąć. Najbardziej żałuję potraktowania po macoszemu tego, co wydawało się sercem „Wstępu”, czyli starcia dwóch postaw odnośnie wpływu technologii na cywilizację i naturę. Wydawało się, że wątek ten to strzał w dziesiątkę, jednak zupełnie zmarnowano jego potencjał.
„Wstęp do rebelii” w szacie graficznej to typowy produkt późnych lat dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia: mnóstwo pastelowych barw, jednolite, kolorowe tła, małe przywiązanie do szczegółów oraz kobiece fryzury i ubrania „z epoki”. A wydawało się, że ten rozdział zostawiliśmy już w „Nowej nadziei”, z tamtejszym charakterystycznym uczesaniem Hana i Luke’a... Ogólny efekt nie jest jednak zły. Scenom akcji brakuje dynamizmu, a poziom ekspresji paru bohaterów jest co najmniej nieodpowiedni, ale twarze postaci są całkiem ładne. Myślę nawet, że rysunki to najlepsza część komiksu. Oczywiście, jeśli zapomnimy, że mamy do czynienia z uniwersum George’a Lucasa.
Bez obecności miecza świetlnego, paru obcych i być może swoopów, nie miałbym pojęcia, że znajduję się w świecie Star Wars. Wiem, wiem, nie jest to pierwszy raz, jak narzekam na dojmujący brak gwiezdno-wojennego klimatu i Wy, jako czytelnicy, pewnie zaczynacie zachodzić w głowę, czy nie mam jakiejś obsesji na tym punkcie. Być może mam – a być może to kwestia mojego podejścia do Star Wars, w którym, niezależnie od zawiłości fabuły i siły wykreowanych postaci, chcę widzieć Star Wars, a nie komiks fantasy lub science fiction z doklejonymi na siłę elementami z odległej galaktyki. Niestety „Wstęp do rebelii” to właśnie taki komiks, gdzie magii Gwiezdnych wojen szukać ze świecą. Kilka znajomych elementów nie sprawi, że setki innych, które wyglądają, jakby wyrwały się z pulpowych produktów amerykańskiej popkultury lat 40. i 50., wystarczy fanom do szczęścia.
„Wstępu do rebelii”, opublikowanego w Polsce czternaście lat po amerykańskiej premierze, który tam stanowił tytułowy wstęp do długiego cyklu, absolutnie nie polecam. Bo jakbym mógł polecić nudną, schematyczną i zmieniającą swe główne założenia co kilkanaście kartek fabułę? Albo rysunki i kolory, które mają więcej wspólnego z radosną twórczością czasów młodości Lucasa, niż jego największym filmowym dziełem? Nie sposób. Nawet jeśli się jest miłośnikiem cereańskiego rycerza Jedi.
- Ogólna ocena: 3/10
- Fabuła: 3/10
- Rysunki: 4/10
- Kolory: 3/10
- Klimat: 1/10
Tytuł: "Star Wars Komiks Extra": "Wstęp do Rebelii"
- Scenariusz: Jan Strnad
- Rysownik: Anthony Winn
- Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
- Wydawca: Egmont
- Druk: kolor
- Oprawa: miękka
- Data publikacji: 06.2012r.
- Format: 170x260 mm
- Stron: 132
- Cena: 14,99 zł
comments powered by Disqus