Wiochmen Wesele - recenzja

Autor: Maciej "Avril" Matuszewski Redaktor: S_p_i_d_e_r

Dodane: 09-04-2012 11:13 ()


{obrazek http://www.kuzniagier.pl/zdjecia/9/1/8/3781_rn.png} Furmanki zajechały pod remizę i wysypał się z nich tłum głodnych alkoholu i weselnego żarcia „wiochmenów” i „wiochwomen”. Polakom dobrze znany jest klimat takiej imprezy. Czy planszowo-karciana gra od Kuźni Gier dobrze go oddaje? Obawiam się, że aż za dobrze...

 

 

I jeszcze jeden, i jeszcze raz – zarys

Bawić na weselu może się od 2 do 5 graczy. Celem każdego jest uzyskanie jak największej ilości PZ – Punktów Zabawy oznaczanych symbolem flaszeczki. Aby je zgarniać należy się odpowiednio lansować, zaprzyjaźniać z weselnikami, czy wyzywać na solówki przeciwników (i nie chodzi tu o pojedynki na lepsze wykonanie Stairway to Heaven).

 

 

Pije Kuba do Jakuba – wykonanie

Nie jest dobrze. Pudełko wykonane z prostej, szarej tektury przyszło do mnie pogięte w kilku miejscach. Oczywiście wina leży po stronie przewoźnika, ale ja oczekuję, że produkt będzie opakowany w coś solidniejszego.

Po otwarciu kolejne rozczarowanie. Plastikowy kieliszek, który służy do oznaczania pierwszego gracza (Luzera) został wciśnięty w jedną z przegródek, stanowczo za małą na jego rozmiary i nie wytrzymał presji. Popękany nie prezentuje się zbyt ładnie i mam wrażenie, że przed rozpadnięciem ratuje go naklejka z logo gry.

Do pionków i kostki nie mam zastrzeżeń. Klasyczne, jakby wyjęte z „Chińczyka”, w pięciu kolorach i po 4 sztuki. Karty są porządne i twarde, ale radzę szybko włożyć je w koszulki (usa chimera), bo mogą zacząć się rozwarstwiać. Dzielą się na Zagrywki (wykorzystywane przez graczy), Weselników (którzy po zjednaniu zapewniają bonusy i zdolności) i Zdarzenia (obowiązujące przez pewien czas). Karty postaci są spore, jednak dość cienkie przez co wyginają się i nie leżą równo na stole.

Plansza natomiast to kolejny gwóźdź do trumny Wesela. Tekturowa, ale niestety cienka, więc ciężko zmusić ją do horyzontalnej pozycji. Ilustracje na kartach, pudełku i planszy są żywe i kolorowe. Są też bardzo dosadne i często w kiepskim guście, ale o kiepskim humorze napiszę potem.

Na koniec zostawiłem sobie instrukcję. Wydrukowana na dłuuugiej kartce jest trochę niewygodna. Byłaby na pewno bardziej czytelna, gdyby zrobić ją w formie „książeczkowej” kartki A4.

 

 

Miała matka syna – zasady i rozgrywka

Jak już wcześniej wspomniałem, celem gry jest uzyskanie jak największej ilości Punktów Zabawy. Każdy z graczy wciela się w jednego z weselników (losowanych z kart postaci), z których każdy ma inną cechę specjalną, inne wartości współczynników Muskuł (siłę) i Wymowa (charyzmę) oraz inny próg Łba (limitu wypitego alkoholu) i Poruty (hańby, wstydu). I tak kolejno: Muskuł oraz Wymowa służą do wyzywania przeciwników na tzw. Solo, czyli pojedynki, albo do zjednywania sobie biesiadników przebywających w różnych salach remizy. Łeb ilustruje podatność postaci na spożyty alkohol i moment kiedy następuje „zgon” (który powoduje utratę tury i bonus punktów Poruty). Poruta zwiększa się podczas wykorzystywania cech postaci lub niektórych kart (coś jak mana) i w momencie, gdy osiągnie wysokość maksymalną – postać nie może korzystać z wyżej wymienionych dóbr.

Rozgrywka dzieli się na fazy:

  • faza ciągnięcia: poczynając od Luzera każdy dociąga 3 karty;

  • faza działań: zmiana Luzera na osobę o najmniejszej ilości PZ, następnie każdy z graczy może wykonać dwa działania spośród następujących: ruch, zagrania karty, zjednanie weselnika ze swojego pola, wyzwanie innego gracza na solo;

  • faza porządków: naprostowanie (odtapowanie) weselników, odrzucanie krótkotrwałych kart z gry, zaznaczenie kolejnej tury poprzez obrócenie karty aktualnego Zdarzenia (lub wyciągnięcie nowego, jeśli to już 3 tura z tym samym Zdarzeniem).

 Wyzwania na solo mogą odbywać przy pomocy Muskułów albo Wymowy. Po wyborze cechy gracze na zmianę mogą zagrywać karty z ręki wykorzystując ich cechy, albo „waląc banie” (czyli dodając do swojej cechy tyle punktów, ile ikon kieliszków na karcie widnieje). Za każdą banię gracz musi odjąć sobie punkt z Łba. Następnie gracze rzucają kostką i dodają wynik rzutu do sumy swoich aktualnych punktów. Bohater o wyższej sumie wygrywa solo. Zwycięzca otrzymuje 1 PZ, a przegrany 1 Poruty.  

Zjednanie weselnika działa podobnie. Wybieramy Muskuł, lub Wymowę, dorzucamy karty, banie itp. i rzucamy kostką. Różnica jest taka, że przy zjednywaniu mogą nam przeszkadzać wszyscy przeciwnicy. Po udany zjednaniu weselnik daje premię do PZ oraz przyłącza się do czeredy gracza, dzięki czemu można korzystać z jego cechy specjalnej.

Gra kończy się w momencie zakończenia trzeciego Zdarzenia. Gracze Tracą jeszcze tyle PZ, ile posiadają Poruty i dodają premie za szczególne kombinacje zjednanych weselników (np. 3 Kobity). Osoba o największej ilość PZ wygrywa. 

 

 

Kto w styczniu urodzony... - wdajmy się w szczegóły

Muszę zacząć od największej wady gry (zaraz po wykonaniu). Jest wulgarna. I to niestety w ten nieprzyjemny, a czasem wręcz chamski (dla mnie) sposób. Może nie zaliczam się do tej części społeczności, którą bawią pierdnięcia, wymiociny i liczenie zgonów na kolejnych imprezach, ale posiadam poczucie humoru. Potrafię docenić karty „Zew Ciulu” z miłym, mackowatym stworkiem śpiącym wśród świń, czy „Chochoła”, który jest niezbędny na Weselu. Naprawdę potrafię. Ale nie rozumiem, co jest śmiesznego w karcie „Sekskaliber” przedstawiającej miecz w kształcie penisa, czy też co zabawnego jest w „Pedale Zenonie”, który wg mnie może obrazić niektórych graczy. To prawda, że gra zawiera teksty i nazwy, które są trafione (jak np. „Enter Wiochmen”), ale po chwili trafiamy na „Swąd z kopary”, który znowu prezentuje niski poziom humoru.  

Może i nie czepiałbym się tak bardzo, gdyby gra byłą przeznaczona dla graczy 18+, no dobra 16+. Ale na pudełku widnieje znaczek 12+! Zdaję sobie sprawę, że młodzież szybciej dorasta, ale ja mojemu młodszemu rodzeństwu nie pozwoliłbym grać w grę, w której stałym elementem jest utrata przytomności spowodowana nadmiarem spożytego alkoholu, czy też „Cofka”, czyli po prostu wymiotowanie. 

 

 

A kto z nami nie wypije... - podsumowanie

...ten nic nie straci. Humor w Wiochmenie Wesele nie przypadnie do gustu wielu osobom. Znajdą się oczywiście tacy, których łapanie za biust, pośladki będzie śmieszyło niezmiennie przez całą rozgrywkę. Część osób będzie się męczyć, część świetnie bawić.  

Moja ostateczna opinia jest taka: gdyby tę samą grę, z tą samą mechaniką umieścić w innym klimacie (np. zbieranie goblinów na wyprawę wojenną) i wykonać ją odrobinę solidniej, to zakochałbym się na pewno. Mechanika jest naprawdę sensowna i sprawdza się tak samo w 2 jak i w 5 osób. Niestety (po raz kolejny niestety) psuje wszystko nieprzyjemny „humor”.

korekta: Spider 

 

Wydawca: Kuźnia Gier

Projektant: Marek Mydel, Piotr Stankiewicz

Liczba graczy: 2 - 5 osób

Wiek: zdecydowanie od 18 lat

Czas gry: ok. 45 - 90 minut

 

Zawartość pudełka:

  • kolorowa plansza

  • 110 kart w pełnym kolorze

  • 8 kart bohaterów

  • 24 pionki

  • kostka sześciościenna

  • instrukcja

 

Cena: 49,95 zł

 

Plusy:

  • mechanika

  • niektórych rozbawi wulgarność

  • dobry balans na 2,3,4,5 osób

 

Minusy:

  • chamski humor

  • nieodpowiednie ograniczenie wiekowe

  • bardzo niska jakość wykonania

 

Dziękujemy wydawnictwu Kuźnia Gier za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus