"Zagubiony w La Manchy" - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 07-04-2012 11:33 ()


Ileż wysiłku, determinacji i siły woli musiał włożyć Terry Gilliam, aby spróbować urzeczywistnić swoje marzenie. Fantazja polegającą na zrealizowaniu filmu o Don Kichocie z La Manchy nie doczekała się jednak na razie szczęśliwego spełnienia. Dlaczego? Odpowiedź nie jest ani prosta, ani jednoznaczna. Mimo tego niepowodzenia nie wszystko zostało stracone. Materiał zebrany podczas kręcenia tej produkcji posłużył do stworzenia wyczerpującego filmu dokumentalnego pt. „Zagubiony w La Manchy”.

Keith Fulton i Louis Pepe postanowili przybliżyć szerszej publiczności okoliczności powstawania dzieła Gilliama. „Człowiek, który zabił Don Kichota", bo tak miał brzmieć tytuł filmu amerykańskiego reżysera, to historia inspirowana klasyczną powieścią Cervantesa. Przygody hiszpańskiego szlachcica miały być zekranizowane w słonecznej i gościnnej Hiszpanii. Powodem, dla którego właśnie tam zdecydowano się tworzyć zdjęcia było między innymi wsparcie europejskich sponsorów, którzy postanowili sfinansować projekt. Całość odbywała się na początku nowego tysiąclecia.

Podczas kolejnych minut seansu dowiadujemy się jak wiele trudności może przysporzyć niesprzyjająca aura, niekorzystna lokalizacja planu zdjęciowego czy problemy zdrowotne aktorów. Nie da się ukryć, że nad całym przedsięwzięciem ciążyło jakieś niewytłumaczalne fatum, skutecznie utrudniające prace filmowców. Jedną z najbardziej symbolicznych scen jest ta, w której po nagłym załamaniu pogody, ulewny deszcz, burza i gradobicie częściowo zniszczyły sprzęt audiowizualny. W swojej wymowie przypominało to (być może ujmując trochę przesadnie) biblijny potop. Destrukcyjna natura spowodowała znaczną stratę pieniędzy (dodatkowo, niepewną kwestią pozostała wypłata należności z ubezpieczenia), zaburzyła także napięty harmonogram realizacyjny. Jedynie wiara i nadzieja Gilliama pozostały niezmącone. Jakby na przekór wszystkiemu postanowił szukać dalszych dróg prowadzących do szczęśliwego finału i zakończenia zdjęć. 

Można powiedzieć, że początkowa euforia i zaangażowanie ekipy filmowej przerodziło się następnie w pesymizm i rezygnację – zwłaszcza w końcowych etapach produkcji. Cóż, nie dało się wszakże ukryć faktu, że budżet sięgający kilkudziesięciu milionów euro był od początku jednym z głównych problemów realizacyjnych i przyczyną wielu zmartwień. Mimo że i tak znaczący (jak na europejskie produkcje) nie pozwalał na pełny komfort działania. Szalone, rozbuchane, barokowe formy scenograficzne, które możemy spotkać w niektórych filmach Gilliama były niemożliwe do pełnego zrealizowania.

Kamera oprócz tych pechowych chwil zarejestrowała jednak momenty autentycznego szczęścia i twórczej pracy. Widać, że autor takich obrazów jak „12 małp” czy „Las Vegas Parano” posiada niesłychaną charyzmę i wielką wyobraźnię. Opowiadając z pasją o kolejnych pomysłach na sceny jest też otwarty na sugestie innych. Działo się tak np. przy okazji wspólnych rozmów nad scenariuszem, w których brali udział on i główni aktorzy – Jean Rocherfort (Don Kichot) i Johnny Depp (Sancho Pansa). Wymienianie się własnymi pomysłami, żarty, dygresje, przyjacielskie stosunki – to wszystko stanowiło podstawę dla doskonałej atmosfery na planie.

Jeśli chodzi o dobór współpracowników Gilliam postawił na sprawdzoną ekipę, która towarzyszyła mu już przy innych, udanych produkcjach. Wymienić tu należy chociażby autora zdjęć - Nicolę Pecoriniego („Las Vegas Parano”), współtwórcę scenariusza - Tony’ego Grisoniego („Las Vegas Parano”) czy twórczynię kostiumów - Gabriellę Pescucci („Przygody barona Munchausena”).  

Często słyszy się, że Terry Gilliam to w pewnym sensie Don Kichot. Nieco wyświechtane określenie nie traci jednak na aktualności, zachowując swoją zasadność. Podobnie jak fikcyjny szlachcic, amerykański reżyser również za jeden z celów swojej twórczości – a może w pewnym sensie także i życia – postanowił sobie przełamanie rutyny i monotonii dnia codziennego. Poprzez grę z wyobraźnią wprowadza do filmowej rzeczywistości elementy fantastyczne, budując szalone wizje, w których bohaterowie pragną wyzwolić się z okowów szarości ich egzystencji. Uciec do alternatywnej rzeczywistości, w której będą mogli poczuć się szczęśliwi. Zupełnie jak Don Kichot. Zupełnie jak Gilliam.  

Dokument „Zagubiony w La Manchy” stał się na razie jedynym, oficjalnym zapisem z przebiegu prac nad „Człowiekiem, który zabił Don Kichota”. 9th Plan, polski dystrybutor filmu, przybliżył kawałek naprawdę wartościowej historii kina. Miejmy nadzieję, że wkrótce i pomimo wszystko marzenie o zrealizowaniu filmowej wersji Don Kichota ziści się w pełnej krasie. Warto czekać, warto wierzyć!

 

Tytuł: "Zagubiony w La Manchy"

Reżyseria: Keith Fulton, Louis Pepe

Scenariusz: Keith Fulton, Louis Pepe

Dystrybutor: 9th Plan

Obsada:

  • Johnny Depp
  • Jean Rochefort
  • Tony Grisoni
  • Nicola Pecorini
  • Vanessa Paradis
  • Philip A. Patterson
  • René Cleitman
  • Terry Gilliam
  • Jeff Bridges

Muzyka: Miriam Cutler

Zdjęcia: Louis Pepe

Montaż: Jacob Bricca

Czas trwania: 93 minuty

 

Dziękujemy 9th Plan za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 


comments powered by Disqus