"Zaklęci w czasie" - recenzja
Dodane: 24-12-2011 19:47 ()
Na początek lojalnie uprzedzam – „Zaklęci w czasie” nie są kolejną cukierkowatą komedyjką quasi-romantyczną o fabule zawikłanej jak (nie obrażając) linia warszawskiego metra. Ta adaptacja bestsellerowej powieści Audrey Niffengger to historia miłości nietypowej, trudnej i zdeterminowanej przez niezwykle skomplikowane zrządzenia losu, a dokładnie rzecz ujmując - czasu. Porusza ważne kwestie, np. problem samotności w związku, rodzicielstwa, zdrady, a także pustki, jaką w sercu pozostawić może zniknięcie tej najważniejszej dla nas osoby. To swoiste studium życia rodzinnego. I na tym ten zdawkowy opis mógłby się zakończyć, gdyby nie pewien ‘haczyk’, czy wręcz ogromne haczysko – wątek podróży w czasie, który pozwala na zawiązanie fabuły filmu, konsekwentnie ją kształtuje i prowadzi ku nieubłagalnemu finałowi.
Henry De Tamble (Eric Bana) to mężczyzna wyjątkowy. Nie wyróżnia go jednak ani sława, ani majątek, ani też oszałamiająca kariera. Posiada dar innego typu – jest podróżnikiem w czasie. Niestety, nie może w pełni kontrolować swej mocy. Od czasu do czasu (sic!), zwykle w najmniej odpowiedniej chwili, po prostu dezintegruje się i przenika do innej czasoprzestrzeni. Nigdy nie wie, co może go tam spotkać, ani kiedy powróci. Największe zaskoczenie przeżywa jednak nie podczas jednej ze swych eskapad, lecz… w bibliotece, w której na co dzień pracuje. Spotyka tam bowiem Clare Abshire (w tej roli fenomenalna Rachel McAdams), zupełnie obcą sobie kobietę, która oświadcza, że zna go od swych najmłodszych lat. Zszokowany, acz zaintrygowany, Henry zgadza się na spotkanie z ‘nieznajomą’ i wysłuchanie tego, co ma mu do powiedzenia. Nie wie, że już na zawsze zmieni to w zupełności jego dotychczasowe, ale i przyszłe życie.
Niech jednak nie zmyli nikogo to wprowadzenie - wprawdzie i tu bynajmniej nie padło sakramentalne ‘i żyli długo i szczęśliwie’. Codzienne życie z mężczyzną, który podróżuje w czasie, okazuje się dla Clare zdecydowanie niełatwe. Henry znika coraz częściej, czasami na bardzo długo. Potrafi ‘przegapić’ święta, Nowy Rok, czy inne uroczystości, które dziewczyna musi spędzać w samotności. Co gorsza, podróżnik ‘wraca’ do swej ukochanej w różnych odsłonach: jako swoje młodsze i starsze wcielenia, a tym samym ukazuje jej skrawki przyszłości, która nie zawsze rysuje się jak w bajce. W dodatku niejednokrotnie podsyca jej frustracje – jako swoja młodsza wersja, Henry stanowi ideał nieskalany prozą życia, jako starsza – zwiastun tego, co musi nadejść. Związek bohaterów śmiało można zatem nazwać nietypowym, podporządkowanym wyłącznie ślepemu losowi, przypadkowi, ale i przeznaczeniu.
Zaznaczyć należy, że choć film „Zaklęci w czasie” opowiada o losach kochanków formatu Romea i Julii, stroni od epatowania erotyzmem i nie skupia się ponad miarę nad (skomplikowaną skądinąd) seksualnością bohaterów. To romans kameralny, bardziej dyskusyjny niż fizykalny. Zadaje pytania o możliwość istnienia poza czasem oraz o strukturę czasu jako taką. Ukazuje miłość, która przezwycięża cielesne ograniczenia, ale jednocześnie stawia pod znakiem zapytania jej pełność, kompletność i ciągłość. Nie daje też jednej, jasnej odpowiedzi na żadne z tych pytań, a widzowi, który może nieco zagubić się w meandrach fabularnych, pozostawia swobodę oceny i wnioskowania.
Ważne w tym filmie jest także i to, że chociaż nie ustrzegł się pewnych nieścisłości, niedomówień i paradoksów (o które jakże łatwo w historiach dotyczących skoków w czasie), w sposób bardzo dobry oddaje ducha swego pierwowzoru – powieści, od której jednak w pełni się wyindywidualizował. Można rzecz, że twórcy adaptacji (scenarzysta, Bruce Joel Rubin, oraz reżyser – Robert Schwentke) uchwycili najważniejsze akcenty materiału źródłowego i tchnęli w nie nowe, filmowe życie. Życie, które zdecydowanie warto jest poznać. I szkoda tylko, że polskie wydanie DVD nie zawiera obszerniejszych materiałów dodatkowych dotyczących tej historii niż najzwyklejszy zwiastun filmu oraz krótki zakulisowy reportaż, w którym pewne intrygujące kwestie zostają tylko zasygnalizowane lub poruszone ot tak, na marginesie…. Często bowiem to, co zepchnięte na margines, stanowi najlepszą puentę.
Tytuł: "Zaklęci w czasie"
Reżyseria: Robert Schwentke
Scenariusz: Bruce Joel Rubin
Na podstawie powieści Audrey Niffenegger
Obsada:
- Rachel McAdams
- Eric Bana
- Brooklynn Proulx
- Maggie Castle
- Hailey McCann
- Michelle Nolden
- Philip Craig
- Stephen Tobolowsky
Muzyka: Mychael Danna
Zdjęcia: Florian Ballhaus
Montaż: Thom Noble
Scenografia: Jon Hutman
Kostiumy: Julie Weiss
Czas trwania: 110 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...