"Batman: Mystery of the Batwoman" - recenzja

Autor: Mateusz Wesołowski Redaktor: Motyl

Dodane: 26-10-2011 21:20 ()


Dotychczasowa pozycja DC Comics na podium najlepszych animacji wydaje się być niezachwiana. Timm, Burnett i Paul Dini wraz z grupą utalentowanych animatorów stworzyli świat nie tylko dający radość najmłodszym, ale co najważniejsze przyciągający przed ekrany telewizorów starszą widownię. Każdy ich następny projekt oprócz starannie dobranej obsady, wpadającej w ucho muzyki i zapadającej w pamięci scenografii, posiadał równie zadowalająco przygotowaną historię. Każda z wyprodukowanych przez nich serii miała swój własny, niepowtarzalny klimat.  Jednak pomimo tak znakomitego dorobku najbardziej niezapomniany pozostaje „Batman The Animated Series” (1992-1995). Minęło ponad piętnaście lat, a każda następna kreskówka z udziałem Mrocznego Rycerza musi się kajać przed jej wspaniałością.  Podobnie było w przypadku „The New Batman Adventures” (1997-1999). Co prawda serial ten kontynuował podjęte wcześniej wątki, jednakże nowy design postaci, jak i ton pisanych scenariuszy nie przypadł zbytnio do gustu fanom starej serii. Z tego powodu oraz wielu innych, niewiele dobrego mogę powiedzieć o filmie nawiązującym do tego serialu, noszącym nazwę „Mystery of the Batwoman”. Jakże tajemniczo to brzmi, nieprawdaż? Prawdziwą zagadką powinno być raczej, kto dopuścił do dystrybucji tę niezbyt ciekawą produkcję? Postaram się wam w tej chwili zobrazować moje niezadowolenie.

Akcja rozpoczyna się wraz z zatrzymaniem przez nieznaną dotąd nikomu Batwoman przewozu nielegalnej broni. Jak się szybko okazuje nie ma ona nic wspólnego z wiernym obrońcą Gotham City. Co najdziwniejsze - tajemnicza pani nietoperz ma najwyraźniej na pieńku z właścicielami skradzionego arsenału, trzema największymi gangsterami – Pingwinem, Rupertem Thornem i Carltonem Duquesne. Jak zapewne zdążyliście zauważyć fabuła ma się od początku do końca kręcić wokół nowej bohaterki. Jaka jest jej prawdziwa tożsamość i co nią kieruję w walce ze zbrodnią? Odpowiedź twórcy pozostawiają nam do czasu zdjęcia maski tajemniczej podejrzanej. Raczej nie nabawicie się bólu głowy próbując dociec prawdy.  Jedną z wad tego widowiska jest przewidywalność dostrzegalna niemal na każdym kroku. Cały czas jesteśmy prowadzeni jak po sznurku, na końcu którego o dziwo nasz zakapturzony mściciel nie tylko odnosi zwycięstwo, ale i zyskuje sobie względy pięknej dziewczyny. Kto by nie chciał znaleźć się na jego miejscu? Widząc tę radosną scenkę miałem wrażenie jakbym oglądał po raz kolejny typowy amerykański blockbuster z dość oklepanym, jak niektórzy zwykli go nazywać, szczęśliwym zakończeniem.

Niczego złego nie mogę zarzucić odtwórcom głównych ról. Kevin Conroy pomimo upływu lat nie wydaje się być znużony wcielaniem się w Mrocznego Rycerza. Zarówno jako Bruce Wayne jak i jego alter ego wykazuje się błyskotliwością używając odmiennej tonacji głosu. Wayne będąc playboyem jest serdeczny i szarmancki, z kolei zakładając pelerynę nietoperza staje się zimny oraz bezwzględny nie tylko w stosunku do bandziorów, ale i bliskich mu osób. Oczywiście nie mogło też zabraknąć miejsca dla kogoś, kto nigdy przedtem nie brał udziału w kreacji animowanego uniwersum DC. Szczególne gratulacje należą się aktorom odpowiedzialnym za odtworzenie postaci Bane’a i Pingwina.  Miło jest posłuchać sobie hiszpańskiego akcentu napakowanego narkotykami osiłka. Natomiast Oswald Cobblepot poza  byciem bezwzględnym bandytą, posiada w sobie pewną elegancję i znajomość savoir – vivre’u. Trudno uwierzyć, iż ten nietypowej postury dżentelmen mógłby dopuścić się jakiegokolwiek złego uczynku. Widać na ich przykładzie jak bardzo dużą wagę przykładano do podkreślenia charakteru każdego z bohaterów.

Byłem wielce zaskoczony atmosferą jaką postanowiono wprowadzić do filmu.  Zamiast głębokich, symfonicznych melodii, jak przy poprzednich produkcjach, wybrano inną drogę wykorzystując muzykę popową. Wybór zrozumiały ze względów finansowych, w końcu gatunek ten z każdym rokiem zdobywa coraz większą liczbę zwolenników. A samo wykonanie nie budzi żadnych zastrzeżeń. „Betcha Never” w wykonaniu młodej piosenkarki Cherie niczym na dyskotekowej sali skłania ku żwawym podskokom, zwłaszcza z partnerem u boku. W żadnym następnym obrazie z udziałem tego pogromcy przestępców nie doświadczymy już raczej tak naładowanej pozytywną energią palety dźwięków.

Podobny zabieg zastosowano w przypadku Gotham City, na tle którego rozgrywa się cała fabuła. Tym razem nie mamy brudnych, śmierdzących uliczek, ale zadbane i połyskujące ciepłymi kolorami ogromne wieżowce i przepełnione ludźmi sklepy handlowe.  Transformacja nie obeszła mieszkańców miasta. Większość z nich woli najwyraźniej nosić ubrania na wzór lat osiemdziesiątych, jak kolorowe marynarki, ciemne okulary czy szykowne sukienki. Podobny styl był widziany w „The Animated Series”, nie sądziłem jednak, że designerzy zdecydują się powrócić do tego wystroju graficznego.

Ciekawym dodatkiem do filmu jest kilkuminutowa animacja pod tytułem „Chase Me”. Bez udziału jakichkolwiek dialogów czy innych wybuchowych odgłosów, śledzimy pościg Batmana za podstępną złodziejką – Catwoman. Wielka szkoda, że filmik jest krótki, bo miałem wrażenie że było to najlepszym co „Mystery of the Batwoman” mogło nam zapewnić.

Jeżeli oczekiwaliście produkcji na poziomie „Mask of the Phantasm” i „Return of the Joker” mocno się rozczarujecie.  Jest to prosta, niewnosząca niczego nowego rozrywka, która może posłużyć jedynie jako forma odpoczynku po trudnym dniu w pracy. Nie ma w tym nic złego, choć ma się wrażenie jakby wytwórnia liczyła na łatwy zarobek wydając ten film.

 

Tytuł: "Batman: Mystery of the Batwoman"

  • Scenariusz: Michael Reaves
  • Data wydania: 21 października 2003
  • Pomysł: Alan Burnett
  • Reżyseria: Curt Geda
  • Produkcja: Margaret M. Dean, Curt Geda
  • Muzyka: Lolita Ritmanis
  • Czas trwania: 75 minut

Obsada

  • Kevin Conroy – Batman / Bruce Wayne
  • Kimberly Brooks - Kathy Duquesne
  • Kelly Ripa - Rocky
  • Elisa Gabrielli - Sonia
  • Kyra Sedgwick - Batwoman
  • David Ogden Stiers - The Penguin
  • Kevin Michael Richardson - Carlton Duquesne
  • John Vernon - Rupert Thorne
  • Hector Elizondo - Bane
  • Efrem Zimbalist Jr. - Alfred
  • Eli Marienthal – Robin / Tim Drake
  • Tara Strong - Barbara Gordon
  • Bob Hastings - Komisarz  Gordon
  • Robert Costanzo - Detektyw Bullock

Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...