Recenzja Machiny 2
Dodane: 31-12-2006 17:19 ()
Na fali boomu na gry planszowe w całym kraju wielu wydawców decyduje się na tłumaczenie zachodnich hitów lub wydawanie własnych produkcji. Nie inaczej było w przypadku wydawnictwa Portal, które jako jedno z pierwszych wyczuło popyt na karcianki i planszówki i wzięło się do roboty. Po wydaniu kilku karcianek i „Machiny, przyszła kolej na wznowienie tej ostatniej. Tak właśnie powstała „Machina 2".
Oczekiwanie na ukazanie się gry było pełne niecierpliwości. Wreszcie jej premiera odbyła się na lubelskim Falkonie w listopadzie 2006 roku. Zainteresowanie przekroczyło wszelkie oczekiwania - w ciągu kilku tygodni zeszła połowa nakładu (500 sztuk). Taka popularność gry tym bardziej skłoniła mnie do zagrania.
Pierwsze wrażenie, gdy wziąłem pudełko z Machiną 2 w ręce, nie było jednak dobre. Produkt, który miałem przed sobą raczej nie zachęcał do sprawdzenia jego zawartości. Zwykłe, tekturowe pudełko marnej jakości, całkowicie czarno - białe. Rysunek na nim taki sobie - w stylu komiksowym, ale z dość przeciętną kreską. Nic specjalnego. Negatywnej oceny dopełnił fakt, że gdy otworzyłem pudełko i chciałem je zamknąć, okazało, się, że jest ono rodzajem tekturowej koperty i zamknięcie nie działa dobrze. Przy transporcie prawdopodobieństwo wypadnięcia części elementów jest całkiem spore.
Dalej nie jest lepiej. W środku mamy 4 plansze do gry, 16 kart machin, 36 kart specjalnych, 51 elementów machin, 3 elementy specjalne oraz po 8 żetonów spawu i klepsydr oraz 24 żetony prezentów. Część wykonana kiepsko, reszta koszmarnie. Wszystko jest czarno-białe (z wyjątkiem kart machin - czarno-kremowych oraz kart specjalnych - są żółto-czarne). Oczywiście wynika to z nadruku na papierze innej barwy, a nie użyciu tuszu innego niż czarny. I nie wygląda to dobrze, tym bardziej, że rysunki na kartach są według mnie dość przeciętne. Karty i plansze nie są nawet polakierowane. Jeszcze gorzej przedstawia się sytuacja z żetonami. Poza tym, że są brzydkie, wydają się być bardzo nietrwałe. Przy wyjmowaniu ich z wyprasek trzeba uważać, bo żeton może rozlecieć się w rękach, co mi się w dwóch przypadkach zdarzyło. Tektura się rozwarstwia i nawet jeśli elementy nie zniszczą się, to wyglądają na „pogryzione". Dodatkowo żetony są źle przycięte - kilka cięć „wchodzi" na żeton, tak że po wyjęciu mamy tylko jego część. Do tego szybko się ścierają. I wiem co mówię, bowiem nie tylko mój egzemplarz okazał się „felerny".
Wykonanie gry pozostawia wiele do życzenia. To w zasadzie obraz nędzy i rozpaczy. Gra jest brzydka i nietrwała. W mojej opinii to obraza dla klientów. I tłumaczenie, że gra ma taki wygląd, bo jest tania (35 zł), nie przekonuje mnie. Znam gry w podobnej cenie, a wykonane z dużo większą starannością i dużo ładniejsze. Jestem pewien, że poziom wydania nie odrzuci wielu osób, które docenią inne elementy gry, jednak dla części tak żenujące wydanie całkowicie przekreśla tę grę.
Sama gra jest niezła. Przeznaczona jest dla od 2 do 4 graczy. Każdy z nich jest inżynierem, który ma przed sobą schemat machiny, jaką ma za zadanie zbudować. Wygrywa ten, komu pierwszemu uda się ta sztuka. Każdy gracz ma inne urządzenie do zbudowania, które losuje na początku gry. Aby przygotować machinę, trzeba zgromadzić wszystkie odpowiednie elementy, zasilić ją odpowiedniej wielkości energią oraz spowodować, że nie będzie produkować zanieczyszczeń. Można handlować między sobą, jednak często dochodzi do odmowy. Wtedy można przekupywać innych graczy za pomocą prezentów i tym samym sposobem odpierać ich próby przekupstwa. Pomysł z podbieraniem w ten sposób elementów machiny jest ciekawy, został jednak dość kiepsko zrealizowany. Bowiem, aby przekonać się czy akcja przekupienia zakończyła się sukcesem, obaj gracze biorą liczbę prezentów, którą przeznaczyli na obronę lub atak i rzucają w górę. Wygrywa ten, kogo więcej żetonów spadnie rysunkiem do góry. W grze nie wychodzi to najlepiej. Reszta rozgrywki natomiast jest nieźle przemyślana. Gracze ścigają się między sobą, kto pierwszy zbuduje machinę, obdarowują sie prezentami, podkradają sobie części. Do tego znakomitym pomysłem było dodanie elementów rpg. Otóż każdy wciela się w postać inżyniera z czasów PRL. Naśladując wypowiedzi, które większość czytelników zna zapewne z filmów lub opowiadań, uczestniczy w grze. To sprawia, że rozgrywka ma przyjemny klimat i urozmaica samą grę.
Po kilku grach gra może zacząć się troszkę nużyć. Jeśli trafi się na kreatywnych graczy, którym będzie sie chciało odgrywać bohaterów znanych z „Misia", czy „Zmienników", to kilkanaście pierwszych gier okaże się przyjemnych. Jednak na dłuższą metę, „Machina 2" będzie się nudzić. Zbyt mało jest tu zmiennych, zbyt wiele zależy od szczęścia. Do tego dochodzi bardzo kiepskie wydanie i fakt istnienia gier na rynku o niebo lepszych. Największa zaletą jest bez wątpienia cena. Dzięki niej szczególnie mniej zamożni, zazwyczaj młodsi gracze będą się mogli w nią zaopatrzyć. Jednak „Machinie 2" daleko do innej produkcji Portala - Neuroshimy Hex, skądinąd bardzo dobrej.
Jako kandydata na najlepszą grę planszową 2006 roku na pewno bym nie zagłosował, choć ma ona bez wątpienia grono zwolenników, a gra przynajmniej początkowo jest przyjemna. Natomiast, gdyby wybierano najbrzydszą lub najgorzej wykonaną grę roku, to Machina 2 byłaby faworytem.
Tytuł: Machina 2
Autor: Ignacy Trzewiczek
Autor ilustracji: Adam Hammudeh
Projekt graficzny: Michał Oracz
Wydawca: Portal
Rok wydania: 2006
Liczba graczy: 2 - 4
Cena: 35 zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...