"Gdzie mieszkają dzikie stwory" - recenzja
Dodane: 16-04-2011 16:13 ()
“Gdzie mieszkają dzikie stwory” jest niezwykłą produkcją, która zaskakuje pod wieloma względami, począwszy od nietuzinkowej historii (opartej na książce), poprzez efekty wizualne, a na ścieżce dźwiękowej kończąc. Film jest swego rodzaju ucztą, o tyle niepowtarzalną, że aby jej w pełni zasmakować trzeba to czynić powoli i z rozmysłem.
W dzisiejszych czasach, gdy odbiorcom już od najmłodszych lat serwuje się kąpiel w zupie efektów specjalnych rodem z „Matrixa” robienie filmu pokroju „Gdzie mieszkają dzikie stwory” to wielkie ryzyko. Teoretycznie obraz kierowany jest właśnie do takiego odbiorcy. Nie jest to bynajmniej zaletą filmu. Jest to też zapewne powód, dla którego tak niesłusznie przeszedł niezauważony. Wielka szkoda, ponieważ mamy do czynienia z naprawdę wartościową produkcją dla nieco młodszych widzów.
Przede wszystkim dzieło Spike’a Jonze’a jest zaprzeczeniem nowoczesnej bajki dla dzieci. Tempo akcji jest powolne, a czasami wręcz usypiające. Efekty wizualne są śliczne, ale daleko im do nasycenia prezentowanego w produkcjach typu „Opowieści z Narnii” czy „Harry’ego Pottera”. To porównanie automatycznie przychodzi na myśli, ponieważ reklama obrazu wyraźnie sugeruje piękną, magiczną krainę pełną dzikich stworów. Niestety, i tu mogę popsuć nieco zabawę, kraina ta jest bardzo jałowa, a stworów jest kilka. Cała magia, którą zostajemy obdarowani ukazuje się dopiero po włączeniu dodatkowego procesora - wyobraźni. To śmieszne wymagania w czasach, gdy wszystko podawane jest na tacy. Jednak dzieło Jonze’a od widza tego wymaga. Nasze zmysły muszą się do tego przyzwyczaić.
Oto Max, chłopiec z bogatą wyobraźnią przebrany w strój wilka, w wyniku kilku komplikacji lub tzw. kłótni z mamą ucieka z domu. Przekraczając wielką wodę ląduje na zamieszkałej przez Dzikie Stwory wyspie, aby w końcu zaprzyjaźnić się z nimi i zostać królem całego znanego im świata. Razem zbudują wielką fortecę, która będzie w połowie fortem, w połowie statkiem, a w połowie wszystkim o czym mógłby tylko zamarzyć chłopiec żądny przygód. Oczywiście cała ucieczka, potwory i wyspa to produkt wyobraźni. Do wykreowanej przez siebie krainy chłopiec zabiera wszystkie swoje obawy. Jest w tym wszystkim piękna, może trochę naiwna opowieść o tym, jak poprzez wyobraźnię nawet tak młody i zagubiony umysł potrafi odnaleźć różnicę pomiędzy dobrem i złem.
W filmie odnajdziemy wiele momentów będących komentarzem autora odnośnie kondycji współczesnego społeczeństwa. Dla przykładu - nauczyciel przyrody tłumaczy kilkulatkom, że kiedyś słońce zgaśnie, pochłaniając wszystkie planety, a ludzie zginą w masowych wojnach oraz w wyniku zarazy. Oczywiście od razu patrząc na tę scenę czujemy, że coś jest nie na miejscu. Nie można przecież uczyć o przerażających rzeczach nie mówiąc przy tym jak sobie poradzić z powstałym przy tym strachem. Jeśli się zastanowić, tak właśnie wygląda nasza edukacja - pozbawiona emocji. W przypadku Maxa to jednak nie wszystko, bowiem sytuacja życiowa chłopca jest nie do pozazdroszczenia. Jego samotna matka musi dzielić czas pomiędzy ciężką pracę, dwójkę dzieci oraz własne marzenia i pragnienia. Do tego, gdzieś pomiędzy tym wszystkim, ucieka coś bardzo ważnego… dzieciństwo, nieskrępowane niczym marzenia i brak odpowiedzialności. O tym również traktuje film - o utracie niewinności, a także o dorastaniu. Wymyślone przez Maxa potwory są uosobieniem lęków i obaw chłopca, a to jak sobie z nimi radzi to kwintesencja opowieści, z której nawet dojrzały widz może się sporo nauczyć. Tylko ile z tego zrozumieją dzieci?
Jeżeli chodzi o sprawy techniczne to film nakręcony został przy użyciu minimalnych środków. Widać jednak, że taki był zamysł twórcy. Przesycenie efektami specjalnymi byłoby tutaj zupełnie nie na miejscu. W opowieści o wyobraźni, to właśnie ona powinna być filtrem, przez który widz przepuszcza to, co się dzieje na ekranie. Jeśli do tego się zastosować to film wygląda uroczo, nabiera koloru. Zaczyna się dostrzegać rzeczy drobne, ale nadające jałowemu krajobrazowi wyspy nieopisanego uroku. Spadające płatki kwiatów, zachmurzone chłodne niebo, przez które przebijają się rozgrzewające promienie słońca. Jestem też zauroczony ostatnią sceną. Prezentuje się przepięknie, choć nie ma w niej żadnych efektów specjalnych i nie pada ani jedno słowo.
Oprawa dźwiękową filmu jest jedną z lepszych jakie słyszałem. Piękne gitarowe brzmienia przemieszane z dziecięcymi chórkami budują niepowtarzalną atmosferę żywej przygody. W chwilach bardziej poważnych wyraźnie słychać klawisze, a klimat budują niesamowite wokale. Ścieżkę dźwiękową polecam nabyć swoją drogą (co osobiście uczyniłem) - jest wyjątkowa. Aktorzy grający dubbingowe role również spisali się wyśmienicie, m.in. Forest Whitaker w roli Iry, który mimo zaledwie kilku kwestii jest niesamowity.
Jeśli chodzi o zawartość DVD boxu to poza ładnie oprawionym plastikowym pudełeczkiem z wysokiej jakości zdjęciem i fajnie pomyślaną frazą „W każdym z nas mieszka dziki stwór” dostajemy oczywiście dwuwarstwową płytę z filmem. Dostępne ścieżki dźwiękowe to: 5.1 j. polski (lektor – całkiem przyzwoity), angielski oraz turecki. Na krążku zamieszczono również dodatkowe materiały, dzięki nim dowiemy się kilku ciekawych szczegółów na temat produkcji. Nic specjalnego, ale bardzo miły dodatek, zwłaszcza, że jak przystało na niezwykły film, etap produkcji też obfitował w takie wydarzenia.
„Gdzie mieszkają dzikie stwory” jest produkcją, którą moim zdaniem powinien zobaczyć każdy. Niezależnie od wieku i oczekiwań, obok tego filmu ciężko jednak przejść obojętnie. Gorąco polecam!
Tytuł: "Gdzie mieszkają dzikie stwory"
Reżyseria: Spike Jonze
Scenariusz: Dave Eggers, Spike Jonze
Na podstawie książki Maurice Sendak
Obsada:
- Max Records
- Catherine Keener
- Mark Ruffalo
- Steve Mouzakis
- Ryan Corr
- Madeleine Greaves
Muzyka: Carter Burwell, Karen Orzołek
Zdjęcia: Lance Acord
Montaż: James Haygood, Eric Zumbrunnen
Kostiumy: Casey Storm
Czas trwania: 101 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...