"Tron Night" - relacja
Dodane: 29-10-2010 19:38 ()
Podczas wczorajszego "Tron Night" widzowie w wybranych kinach na całym świecie mogli poczuć przedsmak emocji, które niewątpliwie przybiorą na sile wraz z premierą kontynuacji "Tronu". W Polsce obraz trafi do kin, nieco przewrotnie, bo w Sylwestra. W Ameryce będzie go można oglądać już dwa tygodnie wcześniej.
23 minuty z filmu to całkiem sporo materiału, którego pokazanie może popsuć zabawę przy późniejszym oglądaniu obrazu. Zatem jak wiele i co pokazać, aby jedynie podgrzać atmosferę wyczekiwania, nie odkrywając wszystkich kart. Twórcom ta sztuka się udała. Wybrane sceny minęły w oka mgnieniu - nawet fragmenty dzieła Kosinskiego potrafią na tyle wciągnąć w cyberświat, że traci się rachubę czasu. Według informacji puszczanej na samym początku, otrzymaliśmy sceny z pierwszej połowy filmu. I trzeba przyznać, że twórcy raczej darowali sobie przydługi wstęp przypominający (a w przypadku amerykańskiej widowni łopatologicznie objaśniający) wydarzenia z pierwszej części. Spoiwem między obydwoma filmami jest Sam Flynn (Garrett Hedlund), który poszukując swojego ojca trafia do komputerowego świata, nazwanego po prostu siecią.
Scena otwierająca pokaz ukazała rozmowę Sama z Alanem Bradleyem (w tej roli ponownie Bruce Boxleitner) twórcą programu komputerowego o nazwie Tron. Jak pamiętamy (ci co oglądali pierwszą część) film Stevena Lisbergera kończy się, kiedy Kevin Flynn odzyskuje należne mu miejsce w firmie Encom. Natomiast w drugiej części wiemy tyle, że pracował on nad przełomowym odkryciem i nagle zniknął. Co się z nim stało i dlaczego, a także kto jest matką Sama - to pytania, na które powinniśmy szukać odpowiedzi w kontynuacji.
Kolejna sekwencja to przyjazd Sama do dawnego salonu gier ojca. Muzyka lat osiemdziesiątych, wszystkie automaty do gier mocno zakurzone, a nawet gabinet Kevina na górze wygląda tak, jak podczas rozmowy z Alanem i Lorą w pierwszej części (tyle, że wszystko przykryte jest folią).
Druga część pokazu to już perypetie Sama w cyberprzestrzeni. Autorzy pokazali fragment igrzysk, antagonistę, a także spotkanie Sama z ojcem (gwiazda produkcji Jeff Bridges). Po zaprezentowanym materiale można zaryzykować stwierdzenie, że Kosinski stworzył całkiem nowy Tron. Wizualnie dopracowany i olśniewający, przyciągający uwagę szczególnie grą kontrastów i muzyką, z drugiej strony drapieżny i niebezpieczny. Puścił wodze wyobraźni – to co trzy dekady temu było fizycznie niemożliwe do pokazania w kinie, teraz ma okazję ujrzeć światło dzienne. Ogromne wrażenie robi Tron City – olbrzymi moloch, w środku którego programy walczą o życie. Kostiumy bohaterów mimo modyfikacji zostały utrzymane w klimacie poprzedniej części. Podsumowując, autorzy sięgnęli po całą kwintesencję oryginalnego "Tronu" - namiastkę wykreowanego wtedy świata. Rozbudowali go zachowując kanoniczne elementy, które fanom obrazu sprzed lat dostarczą niezapomnianych emocji i frajdy w doszukiwaniu się przeróżnych smaczków. Ponadto wygląda na to, że poza stroną wizualną "Tron: Dziedzictwo" będzie mógł się pochwalić również solidną fabułą.
Premierowy materiał został zaprezentowany w wersji oryginalnej z polskimi napisami. Jednak zwiastuny drugiej części "Tronu" sugerują, że film może trafić do kin w dwóch wersjach, również zdubbingowanej. Mam nadzieję, że polscy dystrybutorzy ostudzą nieco swoje zapędy związane z dubbingiem. Jaki sens ma puszczanie polskiej wersji językowej, skierowanej z zasady do najmłodszego widza, skoro obie części dzieli 28 lat? Sztuczność dubbingu potrafi „zabić” niejedną produkcję.
Od strony organizatorskiej warto nadmienić, że jeszcze dzień przed seansem "Tron Night" był zapowiadany na godz. 19:00. W dniu pokazu okazało się, że będzie o 20:00. Takie zmiany w ostatniej chwili są niepoważne i świadczą o braku poszanowania widza. Warto pamiętać, że wpływy z filmów generują widzowie, a nie ludzie odpowiedzialni za marketing obrazów. Na samym pokazie było trochę ponad pięćdziesiąt osób, ale myślę, że mogło przyjść ich znacznie więcej.
31 grudnia to mocno wyczekiwana data, urywki "Tron: Dziedzictwo" pokazały, że warto czekać na chyba najbardziej widowiskowe kino s-f w tym roku.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...