StarForce 2010 - relacja
Dodane: 28-09-2010 12:51 ()
{obrazek http://img835.imageshack.us/img835/9223/headerdsf.jpg} Zapraszamy do zapoznania się z relacją ze StarForce 2010, który odbył się 11 września w Bydgoszczy. Nasz serwis był patronem medialnym imprezy.
Dawno już nie byłem na żadnym konwencie poświęconym uniwersum Star Wars z prawdziwego zdarzenia. Właściwie ostatnia stricte gwiezdnowojenna impreza, którą udało mi się odwiedzić, to warszawski CorusCon 2006. Dawno i nieprawda. Nigdy nie odwiedziłem też gorzowskiego Dagobah, że o cieszących się złą sławą Alderaanach nie wspomnę. Jak na zadeklarowanego fana gwiezdnej sagi trochę słabo. Dlatego bardzo ucieszyłem się, kiedy w zeszłym roku w świat poszła informacja o organizowanej w Toruniu imprezie z okazji 30-lecia polskiej premiery Gwiezdnych wojen, czyli StarForce 2009. Znowu pechowo nie udało mi się jej odwiedzić. Żal był tym większy, że konwent zebrał świetne recenzje i przyciągnął masę pozytywnie zakręconych fanów. Dlatego, kiedy tylko pojawiła się informacja, że odbędzie się kolejna impreza tego typu, tym razem w Bydgoszczy, moja decyzja mogła być tylko jedna. Jadę i nic nie jest w stanie mnie powstrzymać!
Od samego początku bacznie śledziłem wszystkie informacje pojawiające się w Internecie i tylko umacniałem się w mojej decyzji. Zresztą StarForce 2010 miał odbyć się w mieście (legendarnego) Bydgoskiego Fanklubu Star Wars, czyli jednej z najaktywniejszych ekip tego typu w kraju. Razem z przyjaciółmi z Toruńskiego Imperium Star Wars zapowiadali oni imprezę, która musiała się udać. A było to tak…
StarForce od samego początku zapowiadany był jako impreza w pewien sposób podzielona na dwie części: jedną otwartą dla wszystkich i drugą nazwaną częścią fandomową, która miała służyć bardziej integracji starwarsowych geeków niż właściwemu konwentowi. Udział w tej ostatniej wymagał wcześniejszego mailowego zgłoszenia się do organizatorów. Niektórzy narzekali, ale osobiście uważam, że wymóg to niewielki, tym bardziej, że cała impreza była darmowa. Opłacić należało wyłącznie nocleg, czyli - w zależności od indywidualnych preferencji lub zasobności portfela - akademik lub kawałek szkolnej podłogi. Zgłoszony i dogadany z chłopakami z Bydgoszczy mogłem więc nad ranem 10 września wyruszyć do odległej galaktyki.
Długie siedem godzin w pociągu zrobiło swoje, ale około godziny 13:00 niewyspany i zmęczony dotarłem na miejsce. Po odnalezieniu Opery Nova, w której miała odbywać się główna część StarForce, okazało się, że organizatorzy dopinają jeszcze ostatnie szczegóły, a na szkołę noclegową trzeba poczekać kilka godzin. No cóż, tak się zdarza, kiedy przyjeżdża się na konwent zbyt wcześnie. Czas do wieczora upłynął więc na spacerach (zrobiliśmy trzy kółka wokół centrum Bydgoszczy – przyp. Spider), powitaniach ze spotykanymi po drodze fanami oraz oczekiwaniu.
Późnym popołudniem udało się w końcu zaakredytować i zostawić bagaże w szkole. Otrzymałem też program dnia następnego oraz specjalną opaskę, która miała umożliwiać udział w części fandomowej zlotu. W końcu przyszedł wieczór i pora na pierwsze atrakcje przygotowane dla fanów, czyli wizyta w klubie Laser Fight. Wieczór upłynął więc pod znakiem laserowego paintballa (świetna zabawa, ale trzeba było czekać ponad godzinę i grać można było tylko 10 minut – przyp. Spider), rozmów przy piwie i kiełbachy z grilla. W miarę czasu docierali kolejni fani, a impreza przeciągała się i przeciągała. Pierwsze godziny StarForce okazały się bardzo udane i zwiastowały świetny weekend w doborowym towarzystwie. W końcu jednak przyszła pora na sen, bo trzeba było nabrać sił przed dniem głównym konwentu.
Sobota to StarForce w pełni. Po pobudce udałem się na zbiórkę pod budynkiem opery, gdzie obok fanów Gwiezdnych wojen zgromadził się istny tłum ludzi. Chwila na pamiątkowe zdjęcia i ruszyła wielka parada. Orkiestra grająca Imperial March, dwa Legiony kostiumowe, masa przebranych fanów, zastępy geeków i morze ludzi, którzy przyszli po prostu popatrzeć - korowód ruszył ulicami Bydgoszczy. Od samego początku było widać, że ogromne zainteresowanie imprezą przekroczyło chyba wszelkie oczekiwania (dość powiedzieć, że bydgoska policja wyznaczyła do ochrony parady JEDEN radiowóz... - przyp. Spider). Centrum miasta zostało zablokowane, a ja wiedziałem, że jestem na największym starwarsowym evencie w moim życiu! Parada zrobiła na wszystkich niesamowite wrażenie i miło było patrzeć na tych wszystkich ludzi maszerujących za Lordem Vaderem. W końcu zatoczyliśmy koło i dotarliśmy na Wyspę Młyńską, która znajdowała się nieopodal budynku opery. Tam, na specjalnie przygotowanej scenie fani, razem z władzami miasta i gościem specjalnym imprezy – Davidem Prowse'em, rozpoczęli oficjalnie StarForce 2010. Następnie odbyła się prezentacja organizacji kostiumowych, czyli 501st Legionu i Rebel Legionu. W tym samym czasie rozpoczęły się pierwsze punkty programu w operze, więc prawie biegiem udałem się właśnie tam.
Jak się później okazało był to świetny wybór, bo kolejka do środka rosła z każdą godziną i swoje trzeba było swoje odstać (czas oczekiwania wynosił ponad godzinę, ale na szczęście nasze opaski pozwalały nam wchodzić bez kolejki, co wiązało się z nienawistnymi spojrzeniami ze strony kolejkowiczów – przyp. Spider). Na szczęście mi udało się dostać do środka już na samym początku. A tam… Opera Nova okazała się świetnym miejscem na tego typu imprezę. W środku czekała na odwiedzających wystawa pamiątek i modeli, cztery sale prelekcyjne: Imperialna (aula) i mniejsze sale nazwane Hoth, Dagobah i Bespin oraz stoiska, na których można było nabyć wszelkiego rodzaju gwiezdnowojenne gadżety (warto też dodać, że na miejscu był barek, gdzie przemiła obsługa serwowała pyszne sałatki, kanapki i napoje – przyp. Spider). Ja, podobnie jak zdecydowana większość, pierwsze kroki skierowałem na wystawę, gdzie szczególnie przykuwały wzrok przepiękne modele Adama i Marka Kuleszów. Możecie je zresztą podziwiać w naszej fotorelacji. Zapatrzony w te wszystkie cuda zapomniałem o czasie i ze zdumieniem stwierdziłem, że kończy się już pierwsza seria prelekcji. Udało mi się jeszcze załapać na końcówkę spotkania ze wspomnianymi wyżej modelarzami w Sali Imperialnej, która oferowała chyba najciekawsze prelekcje.
Później zdecydowałem się pozostać w tej samej sali, gdzie miało odbyć się spotkanie z Anną Hikiert, tłumaczką książek z uniwersum Star Wars. Miłym zaskoczeniem była obecność na spotkaniu jeszcze jednego tłumacza – Błażeja Niedzińskiego. Chyba wszystkim miłośnikom gwiezdnowojennej literatury następna godzina minęła bardzo szybko. Dużo ciekawostek, informacji i anegdot przekazanych przez Anię i Błażeja z pewnością zadowoliło fanów, którzy stawili się w auli (wiecie, że w tłumaczeniach nie wolno używać słowa „droid”? - przyp. Spider).
Jako fan wszelkiej maści gier planszowych zaplanowałem wizytę w Sali Dagobah, w której o godzinie 14:00 miał odbyć się pokaz gier planszowych ze świata Star Wars. Tam przeżyłem chyba jedyny zawód na StarForce, bo okazało się, że zaprezentowano raczej znaną grę karcianą Star Wars Pocketmodels TCG. Na planszówki w klimacie sagi Georga Lucasa nie trafiłem. Trzeba jednak zaznaczyć, że dzieciaki, którym organizatorzy udostępnili jeszcze kilka powszechnie lubianych party game’ów (odbyła się prezentacja rewelacyjnej gry Dixit, polecam wszystkim – przyp. Spider), były zachwycone. Jako, że w związku z powyższym miałem wolną godzinę, wróciłem do podziwiania eksponatów na wystawach, bo wciąż było co oglądać. W międzyczasie okazało się, że niektórzy sprzedawcy składali już swoje stoiska, bo po 2-3h imprezy nie było już czym handlować! (w ostatniej chwili zakupiliśmy koszulki z konwentowym wzorem oraz drugie z napisem „Luku, jo sem twoj tatinek” ;) - przyp. Spider) Potwierdza to tylko ogromne zainteresowanie imprezą.
Kolejnym punktem programu było spotkanie ze stałym gościem gwiezdnowojennych konwentów w Polsce, reżyserem filmu „Gwiazdy w czerni”, Stanisławem Mąderkiem. Staszek jak zwykle zrobił świetny show, a aula pękała w szwach słuchając kolejnych żartów, zabawnych historii i oglądając parodie Gwiezdnych wojen w rodzimym wydaniu. Później udało mi się jeszcze zaliczyć prelekcję o tworzeniu kostiumów rebelianckich, poprowadzoną świetnie przez chłopaków z Eagle Base, a następnie przyszła pora na danie główne, czyli spotkanie z honorowym gościem StarForce – Davidem Prowse'em, który pojawił się w operze jakiś czas wcześniej i rozdawał autografy. Podpis kosztował niestety okrągłą sumę 100 zł... Na spotkaniu aktor, odtwórca kultowej roli Dartha Vadera, przez ponad godzinę opowiadał o sobie, swoim życiu, Gwiezdnych wojnach i ich wpływie na jego karierę. Odpowiedział też na serię pytań od fanów. Przy tym wszystkim sprawiał wrażenie bardzo otwartego i sympatycznego. Spotkanie potrwałoby jeszcze dużo dłużej, ale niestety pora była już zakończyć StarForce w operze.
Cały dzień minął mi błyskawicznie i okazał się wyśmienitą imprezą. Muszę przyznać, że dawno już żaden konwent nie przykuł mojej uwagi na cały dzień. StarForce pobił pod tym względem wiele, wiele innych zlotów miłośników fantastyki. Do tego, według szacunków organizatorów, w Operze i na Wyspie Młyńskiej pojawiło się około dwadzieścia tysięcy osób! Ta liczba robi wrażenie i zachęca do organizowania kolejnych edycji. Za rok impreza ma wrócić do Torunia.
Sobota w Bydgoszczy została zakończona imprezą dla fanów w pubie Kubryk, który jest stałym miejscem spotkań Bydgoskiego Fanklubu Star Wars. Zabawa, która potrwała w niektórych przypadkach do wczesnych godzin porannych, była świetnym podziękowaniem dla wszystkich, którzy przyczynili się do StarForce 2010, a jej przebieg niech pozostanie tajemnicą dla wszystkich, którzy się tam bawili.
Dla mnie, był to koniec wielkiego gwiezdnowojennego święta. Część fanów w niedzielę udała się jeszcze do Grabowca, aby odwiedzić ulicę Obi-Wana Kenobiego. Niestety, problemy z transportem uniemożliwiły mi wizytę tam, ale mam zamiar naprawić to za rok! Wam również to polecam! Aha, i niech Moc będzie z Wami!
korekta: Spider
Zapraszamy także do obejrzenia obszernej fotorelacji z imprezy autorstwa Jacka "Spidera" Strzyża.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...