"Stacja bezsenność" - zapomniany klejnot polskiego horroru
Dodane: 15-03-2010 18:45 ()
Filmy takie jak ten zwykło się określać mianem zapomnianych. I rzeczywiście, bowiem ta zwarta, wyprodukowana na potrzeby telewizji fabuła nie zapisała się w masowej pamięci widzów. A szkoda, bo rzecz jest o tyle wyjątkowa, że stanowi udaną próbę przeniesienia motywów rodem z opowiadań grozy na „język” małego ekranu. Ale po kolei.
Już sam główny bohater to istotne novum w tego typu produkcjach. Jest nim prosty pracownik kolei, Adam Czerwiec, w którego wcielił się Edward Kusztal, aktor charakterystyczny, choć pamiętany głównie z ról epizodycznych (m.in. „Smażalnia Story”). Zatem miast zagłębionego w księgach znawcy folkloru, czy też dziennikarza (odmiennie niż w zrealizowanym na kanwie opowiadania Stefana Grabińskiego „Ślepym torze”) pomysłodawca skoncentrował uwagę odbiorcy na człowieku „z ludu”. Wątpliwym jest by odpowiedzialny zarówno za skrypt jak i reżyserię „Stacji …” Piotr Wojciechowski kierował się w tym przypadku sugestiami ówczesnej władzy (zarówno towarzysz Gierek jak i jego „prawa ręka telewizyjna” Maciej Szczepański preferowali właśnie taki typ bohatera). Niemniej uczynienie centralną postacią filmu „szarego” kolejarza wypada uznać za pomysł trafiony, a pośrednio także nawiązujący do klasycznych opowiadań grozy z okresu modernizmu (zwłaszcza twórczości wzmiankowanego chwile temu Stefana Grabińskiego, który jak wiadomo uparcie eksploatował „motyw kolejowy”).
Egzystujący według nieco monotonnego rytmu swej pracy Adam spotyka pewnego dnia Weronikę (w tej roli Hanna Stankówna) niegdysiejszą koleżankę z lat szkolnych. Ta zdaje się kompletnie go nie pamiętać, co wzbudza zrozumiałą konsternacje w Adamie. Tym bardziej, że swego czasu darzył ją uczuciem więcej niż tylko koleżeńskim. Rychło okazuje się, że młoda kobieta padła ofiarą hipnotyzera (niezrównany Marek Walczewski) żerującego na snach zmanipulowanych przezeń osób. Ci, którzy ulegli jego machinacjom nie tylko tracą wspomnienia, ale przede wszystkim senne marzenia. Wyzbyci własnej woli, całkowicie zdani na łaskę specyficznego pasożyta snują się po okolicy niczym zombie. Przez wzgląd na niegdysiejszy sentyment oraz wrodzony altruizm kolejarz postanawia zmierzyć się z hipnotyzerem, któremu jak do tej pory nikt się jeszcze nie przeciwstawił. Z oczywistych względów doprowadza to do nieuniknionej konfrontacji …
Odtwórczyni głównej roli kobiecej również nie sposób pomylić. Wszak Hanna Stankówna to aktorka charakterystyczna jak mało która, a niejedna z jej kwestii (np. „Zeżarli nasze święte jabłka” w „Seksmisji”) na stałe wpisała się w historię polskiego kina. Także i tu dała ona popis warsztatowego kunsztu, chociaż powierzoną jej rolę raczej trudno byłoby uznać za szczególnie ekspresyjną. Mimo to subtelnie rozegrana apatyczność Weroniki harmonijnie kontrastuje ze znacznie bardziej żywiołowym usposobieniem Adama, osobnika może nie szczególnie wyrafinowanego, niemniej posiadającego wewnętrzna siłę, dzięki której rzuca on wyzwanie mentalnemu drapieżcy.
O ile nie sposób przecenić ról Stankówny i Kusztla, o tyle wcielający się w hipnotyzera Marek Walczewski stworzył kreacje przerażająco przekonującą. Z jednej strony bezwzględny, wyrachowany szarlatan; z drugiej zaś osobowość jakby nie w pełni kontrolująca własną emocjonalność, dalece bardziej kierująca się dzikim instynktem niż intelektem. Chimeryczność tej postaci wymyka się jednoznacznemu zdefiniowaniu i to właśnie ze względu na jej potencjał aż żal, że niniejsza fabuła nie zaistniała w formule pełnometrażowej, kinowej produkcji. Trudno przewidzieć jak dalece pogłębiłby swą postać ów nieodżałowany aktor, prawdopodobnie jeden z najwybitniejszych w tym fachu (kto nie wierzy niech obejrzy „Śmierć prezydenta” i jego doskonałą rolę Eligiusza Niewiadomskiego). Niemniej już to co dane jest ujrzeć widzowi w omawianym filmie wystarczy, aby uznać poprowadzoną przezeń postać za bardzo udaną.
Zapewne z przyczyn technologicznych „Stacja …” zaistniała na kliszy miałkiej jakości, która obecnie, przeszło trzy dekady po swej premierze, ewidentnie wymaga oczyszczenia (na co rzecz jasna Archiwum Radia i Telewizji nie ma środków …). Paradoksalnie jednak ów stan rzeczy przyczynia się do wzmożenia odczucia tajemnicy i atmosfery zagrożenia ze strony diabolicznego hipnotyzera. Lekki półmrok do spółki z mgiełką starzyzny oraz siermiężna scenografią generują nastrój korzystnie odróżniający „Stację…” od wymuskanych produkcyjniaków rodem zza oceanu. Szczególnie udanie wpada scena kulminacyjna, której formuła narracyjna jest wręcz prekursorska. Podobny model onirycznej wizyjności to raczej domena kolejnych dekad. Nie sposób przy tym wyzbyć się skojarzeń z opublikowanym również u nas cyklem komiksowym „Sandman” traktującym o Władcy Snów. Widać to zwłaszcza na przykładzie tomów „Sen sprawiedliwych” oraz „Zabawy w ciebie”. Sposób, w jaki Morfeusz przemierza odmęty Śnienia przypomina nieco konfrontacje Adama z hipnotyzerem. Tyle że wspomniana seria komiksowa miała swą premierę dopiero u schyłku lat osiemdziesiątych … Piszący te słowa nie ma zamiaru zarzucać Neilowi Gaimanowi (czy też raczej ilustratorom jego scenariuszy) plagiatu. Niemniej widać jak dalece Piotr Wojciechowski wyprzedził swoje czasy.
Z nie do końca jasnych przyczyn ów tytuł z rzadka jedynie pojawia się w ramówce naszych stacji telewizyjnych. Być może w dobie generowanych komputerowo, efektownych horrorów decydentom z Woronicza jawi się jako zbyt dalece archaiczny i odbiegający od współczesnych, co tu kryć, nieosiągalnych w polskim kinie standardów (nie wspominając już o telewizji). Tymczasem to właśnie domniemaną archaiczność wypada uznać za główną siłę tego filmu. Tym, którzy byliby skłonni obejrzeć ów krótki, acz niebanalny film wypada polecić śledzenie zapowiedzi „TVP Kultura”, na którym to programie przypomniano „Stację…” wczesną jesienią 2009 roku. Stąd wypada mieć nadzieję, że wcześniej czy później doczekamy się ponownej emisji tego wyjątkowego filmu.
8/10
Tytuł: „Stacja bezsenność”
Reżyseria: Piotr Wojciechowski
Scenariusz: Piotr Wojciechowski
Zdjęcia: Jerzy Gościk
Obsada:
- Hanna Stankówna
- Marek Walczewski
- Edward Kusztal
- Stefania Iwińska
- Irena Horecka
- Monika Kantor
- Mieczysław Łoza
- Jan Orsza-Łukaszewicz
- Bogdan Śmigielski
- Jerzy Peters
- Alicja Sobieraj
Produkcja: Zespół Filmowy Pryzmat
Data produkcji: 1973 rok
Premiera: 5 maja 1974 roku
Czas projekcji: 38 min.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...