„Tales of the Black Freighter” - recenzja
Dodane: 03-11-2009 15:02 ()
„Wyrzucony na brzeg” to historia inkorporowana w „Strażników” Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa. Jej akcja rozgrywa się na łamach komiksu o tematyce pirackiej w dwóch odcinkach, których lekturą raczy się nastoletni chłopiec Bernie, siadając w wolnych chwilach pod punktem sprzedaży prasy na jednej z ulic Nowego Jorku. Jest ona wyrazistym komentarzem do wydarzeń rozgrywających się na pierwszym planie.
W filmowej adaptacji dwunastoczęściowej mini-serii zabrakło miejsca na zawarcie przesłania kryjącego się za alegoryczną komiksową opowieścią o rozbitku prześladowanym przez upiorny piracki statek widmo zwany Czarnym Okrętem. Na szczęście Zack Snyder nie pominął zupełnie tej części „Strażników”. Efektem tego jest dwudziestominutowa animacja, która znalazła się w dodatkach do wydania DVD filmowego blockbustera. Niestety nie w Polsce.
A szkoda, bo wyreżyserowana przez Daniela Delquzgatorio i Mike’a Smitha krótkometrażówka doskonale wkomponowuje się w mroczny i katastroficzny klimat filmu. Bohater „Tales of the Black Freighter” to człowiek, który stopniowo odchodzi od zmysłów. Ogarnięty obsesją uratowania rodziny przed załogą demonicznych korsarzy, którzy zatopili jego statek, traci kontakt z rzeczywistością. Otoczony przez zniszczenie i śmierć zostaje zaślepiony przez pragnienie zemsty. Zdesperowany popełnia szereg błędów, co ostatecznie popycha go ku szaleństwu. W pewnym momencie stwierdza: Szlachetne intencje doprowadziły mnie do okrucieństwa.
Między innymi ta kwestia przywodzi na myśl wydarzenia ze „Strażników”. Można w niej odnaleźć usprawiedliwienie dla działań Ozymandiasza, który dla ratowania świata posunął się o wiele za daleko, hołdując zasadzie: „cel uświęca środki”. Jednostki ludzkie dla najmądrzejszego człowieka świata nie miały znaczenia – liczyły się efekty działań, czyli dobro ludzkości. Losy rozbitka nasuwają także skojarzenia z postacią Rorschacha, który chyba najgłębiej zanurzał się w otaczającej go brutalnej rzeczywistości, której tak bardzo nienawidził; zresztą plama na żaglu tratwy zbudowanej przez kapitana oraz pierwszoosobowy sposób prowadzenia narracji, podobny pamiętnikowi spisywanemu przez Rorschacha, przywodzą te same skojarzenia. Bohater ten również był na swój sposób zaślepiony przez próbę oczyszczenia świata przed szumowinami. Tyle tylko, że marzący o potędze Aleksandra Wielkiego i Ramzesa II, Adrian Veidt planował działania w skali makro, Walter Joseph Kovacs działał na skali mikro.
Pomysł na realizację tejże historii w formie animacji jest trafiony w dziesiątkę. Po pierwsze dlatego, że sam Moore wprowadził, na zasadzie kompozycji szkatułkowej, komiks do komiksu, poprzez co chciał zestawić ze sobą świat realny ze światem wymyślonym przez pulpową opowiastkę piracką, która mimo wszystko była dla niego istotna w kontekście pogłębiania treści historii podstawowej. Z tej prostej przyczyny animacja, traktowana w kinie nieco po macoszemu, wpasowuje się w pewien koncept będący pochodną zamysłów brytyjskiego scenarzysty. Po drugie, zabieg podobny z sukcesem wykorzystany został przez Quentina Tatantino w „Kill Bill vol.1”, który w formie krótkiej animacji przybliżył tragiczną historię dzieciństwa Oren Ishi. W tym miejscu warto jeszcze przywołać osobne, zupełnie pełnoprawne wydawnictwo, mianowicie „Animatrix”, który w interesujący sposób rozszerzał świat znany z trylogii braci Wachowskich w formie kilku krótkometrażowych filmów animowanych.
Odrębna kwestia to łatwość, z jaką animatorzy mogli poradzić sobie z brutalną rzeczywistością przedstawioną w opowieści rozbitka. Trudno mi wyobrazić sobie, jak film fabularny przedstawiłby morską podróż tratwą zbudowaną z ciał marynarzy. Na pewno byłoby to trudniejsze do realizacji, a jeśli miałoby to zostać zobrazowane w sposób sugestywny, produkcja takiego filmu z pewnością wymagałaby dużo większego budżetu. Tymczasem uzyskany efekt powinien zadowolić każdego.
Jak wspomniałem, w trwających dobre sto pięćdziesiąt minut filmowych „Strażnikach” Zacka Snydera zabrakło miejsca na wszystkie detale wybitnego i bardzo pojemnego komiksu. Na szczęście część z nich trafiła do dodatków przygotowanych specjalnie na edycję DVD. Obok „Under the Hood”, „Tales of the Black Freighter” to fantastycznie zrealizowany materiał pozwalający jeszcze głębiej zanurzyć się w alternatywną rzeczywistość świata wykreowanego pierwotnie na łamach wybitnego komiksu, który zredefiniował spojrzenie na superbohaterów.
Tytuł: „Tales of the Black Freighter”
Scenariusz: Alex Tse, Zack Snyder
Reżyseria: Mike Smith, Daniel DelPurgatorio
Muzyka: Tyler Bates
Czas trwania: 26 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...