Księga Spaczenia - recenzja

Autor: Jordi Redaktor: Arathi

Dodane: 30-11-2009 22:00 ()


Kim jesteś? Czego chcesz ode mnie i kto w ogóle wpuścił cię do mojej celi? Czemu się uśmiechasz? Straż! Na pomoc! Czemu nikt nie odpowiada? Co im zrobiłeś? O nie… Ja znam ten błysk oczu… Przybyłeś do mnie, bo interesuje cię Księga Spaczenia!

Cóż złego uczyniłem bogom, że ciągle zsyłają na mnie to przekleństwo! Już powiedziałem tym rzeźnikom podającym się za lekarzy, że nie mam i nigdy nie miałem żadnych artefaktów w jakikolwiek sposób powiązanych z Chaosem, a już szczególnie ksiąg o tak piekielnych nazwach! Ileż razy jeszcze będziecie mnie nachodzić, bym zarzekał się na wszystkie zwycięskie bitwy największego Sigmara, że nie mam zielonego pojęcia, o co wam chodzi?! Przeżyłem już wystarczająco dużo, by dać się tu zamknąć, ale widzę, że padalcy, tacy jak ty, wszędzie mnie znajdą. Odejdź, zmoro! Nie mam ci nic do powiedzenia! Dlaczego jeszcze tu jesteś? Straż! Gdzie oni są? Co oznacza ten zakrwawiony sztylet w twojej dłoni? Nie zbliżaj się! Ratunku! Dlaczego sądzisz, że miałbym mieć tu jakiekolwiek książki, tym bardziej takie, dla których warto zabić? Jak zapewne zauważyłeś w mojej celi nie mogę mieć niczego poza miską do jedzenia, kubkiem do picia oraz kawałkiem derki do spania. Gdzieżby tu zatem myśleć o jakichś bibliotecznych zbiorach. Proszę cię, odejdź i zostaw biednego, schorowanego człowieka w spokoju. Chwileczkę… Ten znak na twoim lewym nadgarstku, to nie jest blizna prawda? Wiedziałem, że jesteś jednym z nich! Ratu… 

Dlaczego mnie związałeś? Przecież widzisz, że nie mam tego, czego szukasz. Ach tak, chcesz informacji. Jakim człowiekiem bez serca musisz być, byś kazał mi sięgać pamięcią do tamtych strasznych chwil. Wiele lat próbowałem zapomnieć o całym tym złu tylko po to, żeby teraz odświeżyć stare rany. Skoro jednak od tego zależy moje życie… Dobrze, zatem opowiem ci o tym, o czym chcesz słuchać, wiedz jednak, że ta wiedza nie doprowadzi cię do niczego poza wiecznym potępieniem, a dusza twoja nie zazna spokoju po tym, co przyjdzie ci za chwilę usłyszeć. 

Książkę, o którą pytasz, widziałem w życiu raz. Miałem czas, by przestudiować ją odrobinę dokładniej i jest to jedna z największych pomyłek, jakie popełniłem. Było to wiele lat temu na odległych ziemiach Arabii. Wędrowaliśmy wtedy z moim panem w poszukiwaniu rzadkich odmian czerwi słonecznych, będących niezbędnym składnikiem pewnego eliksiru, które to okazały się występować jedynie w najcieplejszych regionach naszego świata. Mojemu panu i mentorowi zarazem, nigdy jednak nie było dane dowiedzieć się, czy eliksir spełniał przypisywane mu role, gdyż nie dożył nawet do wyprawy na pustynię. 

Kiedy zatrzymaliśmy się w posiadłości jednego z pomniejszych kalifów, nic nie wskazywało na to, że wdepnęliśmy w gniazdo tak plugawej bestii. Z początku wszystko wydawało się być w porządku. Liczyliśmy, że mój mistrz dogada się z gospodarzem w kwestii zorganizowania karawany. Negocjacje szły nader pomyślnie. Pozwolono mi odejść, więc chciałem wykorzystać wolny czas na zwiedzenie pięknej posiadłości. Nigdy nie miałem dobrej orientacji w terenie, dlatego szybko zgubiłem się, a im bardziej chciałem wrócić do sali obrad, tym gorzej błądziłem w mozaikowych korytarzach. Wtedy też trafiłem do miejsca, które na zawsze zmieniło moje życie, czyli do biblioteki kalifa. 

Nie była pokaźnych rozmiarów, ale mimo mych słabych, nawet jak na ucznia, zdolności magicznych, zdołałem dostrzec niesamowitą aurę unoszącą się wokół kilku tomów. Ciekawość szybko przezwyciężyła zdrowy rozsądek i zacząłem przeglądać tajemne woluminy. Wiele z nich było napisane językiem mi nieznanym i tylko jedno tomiszcze odkryło przede mną tajemnice swego wnętrza. Była to Księga Spaczenia. Musiała rzucić na mnie jakiś urok, gdyż kiedy tylko przeczytałem pierwsze zdania, nie mogłem oprzeć się, by poznać całą jej zawartość.

Sama okładka przeraziła mnie tak bardzo, że ciarki przeszły mi po plecach. Nawet początkujący adept magii rozpozna bowiem sceny z bluźnierczych rytuałów przyzywania istot z domeny Chaosu. Strach szybko jednak zmienił się w pokusę i obsesyjną chęć poznania wnętrza księgi. Tam, na początku, oczy moje ujrzały spis treści ukazujący spaczoną zawartość tego tomu, którą to miało być XIX splugawionych rozdziałów i dwa dodatki, a wszystko to podzielone na cztery części. Dasz wiarę, że wstęp spisany został ludzką krwią? Otwiera on część pierwszą, zatytułowaną „Wewnętrzny Wróg”. Nie można opisać słowami tego, co się tam znajduje, gdyż podczas czytania myśli krążą po głowie tak szybko, że nie sposób je zwerbalizować, przynajmniej nie w języku, którego potocznie używamy. Wnioskując z twojej miny, chyba będę musiał jednak spróbować… Postaram się zatem pokrótce przedstawić ci to, co zapamiętałem. 

Na początku, coś około 10 stron, z grubsza została opisana historia Chaosu i jego miejsce w Starym Świecie. Już ten zalążek budzi w sercu trwogę, autor bowiem udowadnia, jak bardzo ta najczarniejsza materia otacza nas wszystkich i towarzyszy nam w codziennym, „nieświadomym” życiu, jakie wiedziemy. Na potwierdzenie swych teorii kolejny rozdział zatytułowany „Wyklęci i Potępieni” traktuje o osobach skażonych piętnem Chaosu, o tym jak mogą zarazić się mutacją albo jedną z chorób niosących zarazę całym populacjom. Demoniczne opętanie oraz jego przebiegi wraz ze skutkami przeplatają się z opisami tego, jak żyć będąc zmutowanym. Po przeczytaniu tego fragmentu ciężko utrzymać na wodzy zawartość żołądka. Jeśli ci się to uda, zapewne zabrudzisz podłogę po skończeniu przerabiania zawartości kolejnego rozdziału, którym jest „Katalog Przemian”. Zawarte w nim zostały szczegółowe opisy przeszło 150 mutacji wraz z efektami ich działania, paskudna wizja pomiotu chaosu oraz nowe choroby umysłu, zajmują aż 43 strony! 

Jeszcze ci mało? Jak można reagować w taki sposób, kiedy słyszy się o okropnościach tego pokroju? Nigdy nie sądziłem, że można być opętanym na punkcie czegoś tak odrażającego. Dobrze! A zatem słuchaj! Na własną zgubę! Rozdział IV opisuje to, o czym wielu w Imperium nie chce mówić, boi się, lub po prostu nie wierzy, czyli „Kulty Chaosu”. Najbardziej przerażające jest to, że ujawniono w nim całą prawdę o kultystach z takimi szczegółami, że aż strach myśleć o tym, skąd autor miał do nich dostęp. Profesje Akolitów i Wtajemniczonych każdego z kultów mrocznej czwórki wydają się aż nadto pasujące do imperialnych realiów życia. Myślisz, że dlaczego cię rozpoznałem? Zdziwił byś się, jak bardzo pasujesz do przedstawionego tam wizerunku.

Po opisie ludzi wyznających Chaos, jako główną drogę życia, znajdziesz ustęp „Relikwie Chaosu”. Żaden śmiertelnik po przeczytaniu tych kilku opisów nie będzie już tym samym wzrokiem patrzył na dzieła sztuki tego świata. Wszystko uzupełnione przedstawieniami relikwii o złowrogich mocach oraz substancji tak potężnych, że aż strach pomyśleć, iż występują one w naszym kraju. Informacje te, choć z pozoru błahe i zbędne, dobrze nakreślają, jak wielki Chaos ma wpływ na nasze codzienne otoczenie i bardzo poruszają wyobraźnię, kreując setki innych podobnych im przedmiotów. Tak kończy się część pierwsza i gwarantuję ci, że większość czytelników nie dobrnie nawet do tego momentu. 

 Tych, którzy okażą się na tyle odporni lub szaleni, otoczą „Cienie Chaosu”, czyli część druga. Rozpoczyna ją rozdział VI zatytułowany „Między światłem a mrokiem”, co doskonale odzwierciedla sytuację, w której znajdzie się czytelnik. Tam, na kilku zaledwie stronach, zawarte są informacje o tym, jak bardzo niebezpieczne jest życie w Imperium, w szczególności wszędzie tam, gdzie nie ma większych ludzkich zbiorowości, czyli w dziczy. Dopiero rozdział VII w pełni oddaje sens istnienia poprzedniego. „Bestie Chaosu” to 17 stron poświęconych zwierzoludziom. Od profesji i schematów rozwoju, przez bestie Chaosu im towarzyszące i opisy wszelkich rytuałów, do zasad tworzenia dzikich stad i opisu mrocznej mowy. Innymi słowy, znajdziesz tam przerażająco bogate źródło informacji o tej rasie. Jeśli myślałeś, że poruszono ten problem już w Bestiariuszu Starego Świata, możesz śmiało uznać tamte informacje za dobry wstęp w porównaniu do tego, co przyjdzie ci znaleźć tutaj. Biorąc pod uwagę częstotliwość, z jaką przypadkowi wędrowcy mają nieszczęście spotykać zwierzoludzi, rozdział ten wydaje się podwójnie ważny. Zaraz po nim znajdziesz kolejne opisy sporego grona stworów, które ciężko przyporządkować do jednej grupy. Umieszczono je tutaj pod tytułem „Przedziwnej Menażerii”. Najwygodniej i najprościej będzie powiedzieć, że jest to rozszerzenie bestiariusza o 19 istot, tudzież kreatur. Wprawni i pamiętliwi czytelnicy dostrzec mogą jednak w tym rozdziale coś jeszcze. Wiele z opisanych stworzeń może być im bowiem bardzo dobrze znanych z odległych czasów, kiedy na świecie dostępna była księga znana obecnie pod nazwą „Podręcznika do pierwszej edycji”, cokolwiek miało by to oznaczać. Twórcy Księgi Spaczenia musieli mieć do niej dostęp, gdyż zawarli w swoim tomisku uzupełnione informacje o takich stworach jak amfisbena, chimera, czy dżabersmok. 

Po tym, zapewne nostalgicznym dla niektórych momencie, przyjdzie ci natrafić na kolejny rozdział, czyli, o ile pamięć mnie nie myli, „Obrońców Imperium”. Tam znajdziesz informacje o tych, których obawiać się powinieneś najbardziej, tym bardziej po tym, co zrobiłeś, by dostać się do mojej celi. Po tych bliznach domyślam się, że dobrze znane ci jest pojęcie Łowców Czarownic. Opisano tam historię powstania ich organizacji oraz taktyki działania i inne ciekawostki, którymi sami zainteresowani może nie do końca chcieliby się dzielić z opinią publiczną. Do tego Rycerze Pantery i kilka innych organizacji, które wam, kultystom, regularnie uprzykrzają życie. Dla dokładniejszego nakreślenia ich sylwetek podano nawet pełne opisy dwóch nowych profesji. Z końcem tego rozdziału, będącego swoistym ostatnim bastionem światłości na tych plugawych stronicach, możesz pożegnać się z wszelką nadzieją. Kończy się z nim bowiem również i część druga, co dla czytelnika oznaczać może tylko totalne pogrążenie. 

Czym różni się następna część od pozostałych, pytasz? Czy słyszałeś zatem o Pustkowiach Chaosu? Ha! Wiedziałem, że będziesz chciał wiedzieć więcej… Niech bogowie mają mnie w opiece, kiedy będę o tym mówił. Jak już wspomniałem dalsza część, jak i kolejny rozdział, noszą nazwę odziedziczoną po krainie tak przerażającej, że aż strach nawet o niej myśleć. Wydaje się to niemożliwym, ale autor musiał zwiedzić wiele północnych rubieży naszego świata, by mieć te informacje, gdyż opisuje nawet poszczególne elementy występującego tam krajobrazu. Zaczyna opisem Norski i jej mieszkańców. Przedstawiona została ich historia, podział na plemiona, wierzenia, zwyczaje a nawet mapa! Wyobrażasz to sobie? Przecież tak niewielu wraca z tamtych rejonów, by przekazać jakiekolwiek informacje… Żeby tego było mało, wszystko wieńczy opis 10 norsmeńskich profesji, wśród których znajdziesz obdarzonych okrutną sławą korsarzy czy złowrogich vitkich. Autor przemierza kolejne niebezpieczne krainy i następnie przechodzi na wschodnie stepy, czyli ojczyzny legendarnych Kurgan, Hungów i krasnoludów chaosu. Dla zwykłego śmiertelnika pojęcie normalnego krasnoluda wydaje się czasem abstrakcyjne, a tam jest opis 5 profesji tych, które przeszły mroczną przemianę! 

Jeśli przebrniesz przez tę część, staniesz przed niewątpliwie najstraszniejszą częścią podręcznika, czyli rozdziałem XIII pt: „Niewolnicy Ciemności”. Kto raz zajrzy na te stronice i pozna moc obiecywaną przez mroczne bóstwa dla tych, którzy złożą im pokłon, stanie u progu swej drogi do zatracenia. Wcześniej bowiem mogłeś mieć jeszcze choć cień wątpliwości i obrzydzenia na przerabiane treści, teraz jednak rozwieją się one nie pozostawiając najmniejszego śladu. Na początku poznasz bowiem 9 nowych profesji wybrańców Chaosu, a to, jak mogą być potężni, poruszy twoje najskrytsze żądze. Szalony zapał, który widzę w twoich oczach, podsycą zapewne opisy nagród i darów Chaosu dostępnych tylko dla najwierniejszych i najbardziej oddanych wyznawców. Później dane ci będzie wkroczyć do najmroczniejszej zbrojowni znanej temu światu, a skrywającej się w Księdze pod rozdziałem XIV. Poznasz bluźniercze artefakty, a w tym zarówno wszelkie elementy uzbrojenia, jak i inny krwiożerczy ekwipunek, wszystko równie mordercze dla nosicieli, jak i ich ofiar. Jakby tego było, mało dowiesz się, jak stworzyć własny artefakt siejący zagładę i spustoszenie… 

Tak wypaczony wkroczysz w czwartą część Księgi. Rozdział XV opisze ci każdego z wielkiej czwórki i sam zdecydujesz, którego z nich jest w tobie najwięcej. Następnie poznasz kilka miejsc tak abstrakcyjnych, że gdyby ktoś ci o nich opowiedział, nie zrozumiałbyś ani słowa. Później niespodziewanie pojawia się „ona”. Z początku nie dostrzegasz jej braku, ale kiedy ją już ujrzysz, zrozumiesz, jak bardzo podświadomie poszukiwałeś tego rozdziału. Ręce zaczną ci drżeć i w pośpiechu przewracać kolejne strony, a moc sama wypełni twój umysł… Tak mój drogi, to magia Chaosu w najczystszej postaci. Nie jakiś tam pojedynczy wiatr dla amatorów czy gusła dla wieśniaków. Najprawdziwsza, najczarniejsza, najpotężniejsza. Tradycje każdego z bogów zaoferują ci nieograniczoną moc. Są tam wprawdzie jakieś wzmianki o chorobach i efektach ubocznych, ale kto by zwracał uwagę na takie dyrdymały. Listę zaklęć zamyka opis rytuału przyzywania. Nie mylisz się – mówię tu o demonach. Tych samych, którymi straszy się dzieci i tych samych, które zgarniają największe żniwo we wszystkich mrocznych bitwach. Każdy opisany oddzielnie, każdy wymieniony tylko po to, by ci służyć… Później przedstawiono demoniczne sługi, ale po wcześniejszych opisach nikt nie zwróci na nie uwagi. I to, co powoduje największy uśmiech na twarzy, czyli zasady tworzenia własnych demonów oparte o 10 piekielnych tabel. Gdy już poczujesz nieograniczoną moc, a umysł twój wypełnią chaotyczne kreacje twej potęgi, wejdziesz w rozdział XIX. Jest on ukoronowaniem poprzedniego, czyli opisami czterech najpotężniejszych istot będących na usługach mrocznych bogów Chaosu pt: „Władcy Ciemności”. Wtedy mniej więcej w przedostatnim zdaniu, ale jeszcze przed kropką zorientujesz się…że jesteś stracony na zawsze! Widzisz, do czego mnie zmusiłeś? Kiedy tylko o tym mówię, czuje się, jakby ciarki przechodzące całe moje ciało były larwami, z których za chwilę miałyby się wykluć krwiożercze insekty! Ale chwila… pamiętam coś jeszcze… 

Na trzech ostatnich stronach, jakby na pocieszenie umęczonej duszy, znajdziesz jeszcze dwa dodatki. Pierwszym z nich jest filozoficzny traktat „Natura Chaosu”, spisany jednak tak niewyraźnie, że trudno odczytać poszczególne zdania. Drugi to 3 wzbudzające grozę tabele, które przedstawiają, jak bardzo Pan Przemian ingeruje w działania tych, którzy ośmielą się zawładnąć wiatrami eteru. Przekleństwo Tzeentcha, bo o tym mowa, w tej postaci może być ci już znane z innego woluminu pt: „Królestwo Magii”. 

Wizualnie Księga Spaczenia przypomni ci zapewne inne woluminy, takie jak podręcznik podstawowy czy wspomniane magiczne kompendium. Kolorowa, przyjemna dla oka, opatrzona wieloma dodatkami i pełna ciekawostek, wygląda na dobrą kontynuacje poprzedników. Nie sugeruj się jednak takimi zmyłkami, gdyż treści, jakie poznasz, na zawsze cię odmienią. 

Tym samym dobrnęliśmy do końca mojej opowieści o Księdze i po twoich oczach widzę, że zaintrygowało cię to, co usłyszałeś. Obawiam się, że więcej już ode mnie nie usłyszysz. No, może poza jednym krótkim wyjaśnieniem. Nie skończyłem bowiem historii o moim mistrzu. Kiedy dobrnąłem do ostatniej strony przeklętego woluminu, nie wiedziałem ile czasu wykradł mi z życia. Desperacko pragnąłem podzielić się z mym mentorem swoim odkryciem. Wybiegłem prędko z biblioteki, a gniew, który dziwnie wrzał we mnie, dodał sił w poszukiwaniu wyjścia. Nie wyobrażasz sobie, jak bardzo mnie przeraziło, gdy wpadłem do izby biesiadnej i ujrzałem mojego pana martwego, a wokół niego ludzi kalifa i ich władcę… Nie muszę ci mówić, jak bardzo to przeżyłem. Całe szczęście, że gospodarz wyczuł we mnie zmianę po przeczytaniu Księgi i wziął na nauki, by pokazać mi prawdziwą ścieżkę. Biedak, zginął pożarty przez czerwie słoneczne, kiedy już nauczył mnie wszystkiego, co sam wiedział. No co się tak patrzysz? Chyba nie myślałeś, że tak po prostu mnie wypuścili? Skoro o wypuszczaniu mowa, to muszę ci podziękować. Już myślałem, że spędzę w tej klitce wieczność. Nie bądź zaskoczony, to dzięki mnie miałeś tę wizję, przez którą tu przybyłeś. Musiałem jednak się upewnić, że nie jesteś podstawiony przez tych parszywych łowców. Widzisz oni też szukają Księgi. Czy ją znajdą? Dopóki ja żyję zapewne nie. Odkryją za to wkrótce tajemnicze zwłoki uderzająco do mnie podobne, nim jednak zorientują się o co chodzi, ja będę już daleko. Widzisz, ten eliksir ze słonecznych czerwi naprawdę działa i zmienia ludzkie oblicze tak, by przypominało to, które widziało tuż przed śmiercią. Wlewa się go do ust już martwej osoby. Co się tak gapisz głupcze? Chyba nie spodziewałeś się, że przeżyjesz, tym bardziej po tym, jak mnie potraktowałeś. Jakaż to ironia, że Księga zgubiła i ciebie, choć nawet jej nie widziałeś…

 

Tytuł: Księga Spaczenia

Autorzy: Robert J. Schwalb, Eric Cagle, Kate Flack, Rick Priestly, Gav Thorpe i Jeff Tidball

System: WFRP II ed.

Format: A4, sztywna oprawa, 312 stron, kolor

Wydanie: 2007, Copernicus Corporation

Przydatność dla graczy: 9/10

Recenzent: Jordi

Korekta: BCI

 

 

Zapraszamy do lektury innych recenzji podręczników do Warhammera:

Kartusz Bohatera zrecenzowany przez Andrzeja Baribala

Dzieci Rogatego Szczura zrecenzowane przez Krzysia-Misia

Księga Zasad zrecenzowana przez Jordiego

Zbrojownia Starego Świata zrecenzowana przez Jordiego

Druga recenzja Kartusza Bohatera napisana przez Jordiego

Recenzja Almanachu Mistrza Gry autorstwa Jordiego

Recenzja Księgi Spaczenia autorstwa Krzysia-Misia

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...