Blood Bowl - recenzja
Dodane: 09-08-2009 09:52 ()
Blood Bowl to jedna z najciekawszych gier planszowych, osadzonych w uniwersum Warhammera. Wydana pierwszy raz w 1987 doczekała się wielu reedycji, dwóch gier komputerowych (omawianej dzisiaj i jej pierwowzoru z 1995 roku) oraz... plagiatu w wykonaniu wydawnictwa Sfera, znanego pod nazwą Troll Football. Co zapewnia jej aż taką popularność? Jest to z pewnością specyficzne podejście do footballu amerykańskiego, jego parodia i dodanie doń o wiele brutalniejszych zasad (śmierć zawodnika podczas meczu to niejako standard, a widowisko bez przynajmniej jednego zgonu trąci nudą). To również zmagania wielu ras znanych z Warhemmera - ludzi, leśnych elfów, krasnoludów, orków, skavenów, chaosu, jaszczuroludzi i goblinów - które stają naprzeciwko siebie i uczestniczą w dość szalonym widowisku.
Touchdown!
Przyłożenie to podstawa Blood Bowla. Zasady rozgrywki są proste - mamy drużynę złożoną z jedenastu graczy, piłkę, drużynę przeciwnika i dwie strefy punktowe. To, jak nasz zawodnik znajdzie się z piłką w strefie punktowej wroga i dokona przyłożenia zależy już tylko od nas. Czy będzie to szybki sprint zwinnych skavenów czy może powolny pochód chaosu okraszony dużą liczbą kontuzji i zgonów, tak naprawdę nie ma znaczenia - wszystkie chwyty dozwolone dopóki piłka w grze. Jeśli pod koniec meczu mamy większą liczbę przyłożeń niż przeciwnik, to świetnie, właśnie wygraliśmy. Jeżeli mniej, cóż, może chociaż posłaliśmy mu więcej zawodników do szpitala... Oczywiście w zmaganiach towarzyszy nam sędzia. Czasami wyrzuca z boiska zawodników za brutalne faule, ba, czasem nie jest nawet przekupiony! Wszyscy fani polskiej piłki nożnej bardzo szybko się do niego przyzwyczają i być może sami postanowią kupić sobie jego usługi. Czemu nie? Wszak liczy się tylko zwycięstwo.
Bo nie zna życia ten, kto nie grał w lidze Altdorfu...
Gra oferuje nam kilka trybów. Podstawowy z nich to kampania dla jednego gracza. Zawarto w niej naprawdę całą masę zawodów rozrzuconych po mapie Starego Świata. Aby wziąć udział w większości z nich, musimy posiadać odpowiednią liczbę punktów prestiżu, te zaś zdobywamy wygrywając kolejne zawody. Sezonów jest cztery i trzeba się nieźle napocić, aby wygrać wszystkie puchary. Przejście tego trybu zajmie dobre dwa-trzy tygodnie lub nawet dłużej, jeżeli ktoś jest tzw. „niedzielnym graczem". Jeden gracz może bawić się również w Blood Bowla w trybie pojedynczego meczu lub mistrzostw. Ten drugi jest o tyle ciekawszy, iż pozwala na stworzenie własnych zawodów i zasad.
To, co jednak sprawia największą frajdę to walka z żywym przeciwnikiem i w tym aspekcie Blood Bowl sprawdza się wyśmienicie. Poza trybem Hot Seat i LAN, które są niejako standardem w tego typu grach, otrzymujemy prawdziwą perełkę w postaci Internetowego Systemu Ligowego, który, jak sama nazwa wskazuje, pozwala nam na wzięcie udziału w wielu ligach, zarówno tych publicznych, jak i prywatnych.
Dla młodzieży i dziadków
Blood Bowl pozwala nam również na rozgrywanie meczy w trybie turowym lub w czasie rzeczywistym. Gra turowa dzieli mecz na 16 tur (8 na jedną połowę), podczas których przesuwamy naszych zawodników po boisku i staramy się zdobyć punkty. Jest to najbardziej klasyczne podejście do tej gry i muszę przyznać, że moim zdaniem najlepsze. Ot, coś w sam raz dla starych dziadków, którzy na planszowej edycji zjedli zęby. W trybie turowym mamy największą kontrolę nad wydarzeniami na boisku i możemy przemyśleć dokładnie nasze posunięcia (oczywiście nadal mamy limit czasowy na rozegranie swojej tury). Tryb rzeczywisty znacząco przyśpiesza całą zabawę, jednak staje się ona nieco chaotyczna i niekiedy przypadkowa. Naszym zawodnikom możemy oczywiście ustawić model zachowania (agresywny, defensywny), ale AI niekiedy potrafi zaszwankować i cały tworzony przez nas misterny plan odchodzi do lamusa. Oczywiście całą zabawę możemy przerwać w dowolnym momencie za pomocą spacji i wydać nowe polecenia drużynie. Wszystko niby fajnie, ale mi ów tryb dość mocno zgrzytał, być może dlatego, że przegrałem wiele godzin w oryginalnego Blood Bowla i nie potrafię przestawić się już z trybu turowego. Zapewne młodsi gracze będą bardziej preferowali jego użycie.
Pozostaje jeszcze rozpatrzenie kwestii trybu „Klasycznego" i trybu „Blitz". Ten pierwszy to wierna adaptacja zasad znanych z gry planszowej, tj. rozwoju postaci, wykupywania dodatkowych przerzutów podczas meczu, usług medyka, wręczania łapówki sędziemu itp. Słowem, standard znany z piątej edycji reguł. „Blitz" dorzuca jednak wiele naprawdę fajnych nowości, które niezwykle przypadły mi do gustu. Przede wszystkim chodzi o opcję starzenia się zawodników, którzy biorąc udział w kolejnych potyczkach, odnosząc kolejne kontuzje i lecząc się z nich coraz bardziej zbliżają się do końca kariery. Wymusza to na nas ciągłą rotację kadr, szkolenie rezerwowych oraz odpuszczanie gwiazd w mało znaczących meczach. To coś, czego brakuje w trybie „Klasycznym", gdzie tylko śmierć eliminuje zawodnika z dalszych rozgrywek. Jest to naprawdę świetny pomysł, który dodaje głębi całej zabawie. Opcje, takie jak dodatkowy trening, doping czy kula ognista z trybun są również całkiem zabawne.
Wrażenia
Wizualnie Blood Bowl prezentuje się bardzo dobrze. Grafika jest wyraźna, tekstury nie przerażają, a widok boiska jest czytelny. Trochę lepiej można było rozwiązać pracę automatycznej kamery, która niejednokrotnie „gubi się" i pokazuje nie to, co w danym momencie powinna. Na szczęście można ją wyłączyć i wtedy gra się o wiele lepiej. Po pewnym czasie nudzą także powtarzające się w kółko tła, które można było jednak bardziej urozmaicić, a tak otrzymujemy zaledwie kilka modeli boisk i to wszystko. Od strony dźwiękowej szału nie ma. Muzyka jakaś tam jest, plumkając sobie w tle i szybko wypadając z pamięci. Tak samo odgłosy z boiska. Ot, nic ciekawego. Na uznanie zasługuje jednak komentarz, który jest niezwykle zabawny i z pewnością doskonale buduje klimat wszechobecnej parodii, zarówno z Warhammera, jak i footballu amerykańskiego. Szkoda tylko, że jest niezwykle powtarzalny i po kilku godzinach obcowania z grą poznamy wszystkie kwestie, jakie mogą się pojawić. Cóż, znamy to już dobrze z innych gier, chociażby serii FIFA.
Przyczepie się jeszcze do AI, która nawet na najwyższym poziomie trudności jest po prostu głupia. Komputer przegrywając potrafi podnieść piłkę i uciec pod swoją strefę punktową, abyśmy nie mogli mu jej zabrać, dodatkowo nie próbuje podejmować żadnej akcji ofensywnej. Dzieje się tak zresztą na każdym poziomie trudności, tak naprawdę jego zwiększenie powoduje tylko, że rzuty kośćmi są dla nas mniej korzystne. Totalny bezsens, niekiedy niezwykle frustrujący (drużyny skavenów i elfów, które na przerzutach obiegają wszystkich naszych stoperów i zdobywają seryjnie punkty). Problem ten oczywiście znika w czasie gry wieloosobowej. Pojawiają się w niej natomiast lagi, ale to już nie wina gry, tylko naszych przeciętnych łączy.
Dla kogo?
Blood Bowl spodoba się z pewnością wszystkim fanom planszówki, maniakom Warhammera oraz osobom lubiącym turowe gry strategiczne. To kawał dobrej roboty i każdy szanujący się strateg oraz fan gier sportowych (szczególnie tych „z przymrużeniem oka") powinien go mieć na swojej półce. Zdecydowanie polecam.
Ocena: 7/10
Dziękujemy firmie CD Projekt za udostępnienie gry do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...