Pół wieku Johna Stewarta!

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 21-10-2021 00:00 ()


„We wszechświecie jest ich 3600. Na Ziemi tylko trzech…”. Tym oto hasłem wydawnictwo TM-Semic obwieszczało w listopadzie 1992 r. zamiar publikacji trzeciej już po „Supermanie” i „Batmanie” serii osadzonej w niewątpliwie rozległym uniwersum DC Comics. Tym razem jednak, miast przede wszystkim na planecie Sol III (jak w terminologii pozaziemskich cywilizacji tego „zakątka” popkultury zwykło się określać macierzysty glob ludzkości) anonsowana nowość rozgrywać się miała przede wszystkim w Kosmosie oraz równoległych wymiarach.
 
Jak zapewne nietrudno się domyślić przedstawicielom tzw. pokolenia TM-Semic mowa tu o serii „Green Lantern”. I to właśnie na jej stronicach polski czytelnik miał sposobność „poznać” trzeciego obok Hala Jordana i Guya Gardnera z ówczesnych ziemskich „Zielonych Latarników”. Chodzi o Johna Stewarta, w swoim czasie kompetentnego architekta współpracującego z koncernem lotniczym Ferris Aircraft, a z czasem także Green Lanterna i okresowo dowódcę Korpusu skupiającego innych dysponentów tzw. Pierścieni Mocy. John wielokrotnie odnajdywał się wśród uczestników fabuł polskich edycji produkcji sygnowanych logo DC Comics (m.in. w niedawno wydanej „Kosmicznej Odysei”), a w tzw. międzyczasie dał się poznać także wielbicielom takich animacji jak chociażby legendarna dla wielu „Liga Sprawiedliwych”. Zdarzyło mu się przemierzać inne światy także jako członek oryginalnej formacji Darkstars, a jeszcze wcześniej zarządzał tzw. Mozaikowym Konglomeratem, międzygatunkową społecznością uprowadzoną na planetę Oa przez oszalałego Strażnika Wszechświata (o czym więcej w polskiej edycji serii „Green Lantern” nr 4-6/1993 oraz miesięczniku „Green Lantern: Mosaic”).
 
Tymczasem dziś upływa równo pół wieku od jego debiutu, gdyż 21 października 1971 r. do sprzedaży trafił nakład 87. epizodu dwumiesięcznika „Green Lantern/Green Arrow” i to właśnie w nim zamieszczono opowieść „Beware my Power!”, w której rzeczony miał sposobność zadebiutować. Sytuacja była o tyle wyjątkowa, że w tym z pozoru jednorazowym występie (na kolejny musiał „poczekać” on ponad dwa lata) tymczasowym użytkownikiem Pierścienia Mocy stał się czarnoskóry Amerykanin, co naonczas nie było jeszcze standardem. Osobnicy tacy jak księże T’Challa (czy może raczej Czarna Pantera; 1966 r.) tudzież August Durant z oryginalnego składu Tajnej Szóstki (debiut w 1968 r.) stanowili wówczas co najwyżej ewenement niż regułę. Czas bohaterów pokroju Black Lightninga (nie wspominając już o herosach z Dakota City takich jak Icon i Hardware) miał dopiero nadejść, przez co występ Johna Stewarta w opowieści z udziałem m.in. Strażników Wszechświata i Guya Gardnera był niewątpliwie wydarzeniem wyjątkowym.
 
Stanowiło to zresztą część większego  projektu, którym okazała się współpraca Dennisa J. O’Neila i Neala Adamsa przy realizacji wspomnianego dwumiesięcznika. A że znakiem firmowym tej inicjatywy było podejmowanie ważkich zagadnień społecznych (m.in. szerzącej się narkomanii, ekonomicznych nierówności etc.), toteż nie zaskakuje okoliczność wkomponowania w ramy sagi znanej z czasem jako „Hard-Travelling Heroes” („Włóczęga Bohaterów” fragmentarycznie zaprezentowana w 58. tomie „Wielkiej Kolekcji Komiksów DC Comics”) także problematyki rasizmu. Wizualnie wzorowany na popularnym wówczas aktorze Sidneyu L. Poitier swój znacznie większy udział w fabułach oferowanych przez DC Comics uzyskał, gdy wraz z porzuceniem roli opiekuna Sektora 2814 przez Hala Jordana („Green Lantern vol.2” nr 181 datowany na październik 1984 r.) za sprawą decyzji Strażników Wszechświata przejął on tę funkcję. Co więcej, rychło zrezygnował z ukrywania przed światem swojej prawdziwej tożsamości, a dzięki współpracy z mieszkanką planety Korugar w osobie Katmy Tui (również członkini Korpusu Zielonych Latarni) nie tylko nabrał tak potrzebnego w nowym „fachu” doświadczenia, ale też poznał miłość swego życia (oczywiście w osobie chwilę temu wspomnianej). Zresztą już wkrótce jako jeden z wybrańców Zwiastunki (wspomagającej istotę znaną jako Monitor) wziął udział w epokowym wydarzeniu znanym jako Kryzys na Nieskończonych Ziemiach i pomijając drobne epizody (jak np. pomiędzy rozpadem Darkstars a przed reaktywowaniem rozproszonego przez Parallaxa Korpusu Zielonych Latarni) na stałe wkomponował się w krajobraz superbohaterskiej społeczności uniwersum DC.


 
Toteż na obecnym etapie nie sposób wyobrazić sobie tej „przestrzeni” kreowanej bez uczestnictwa w niej Johna Stewarta, a jego udział w takich projektach jak częściowo opublikowana u nas seria „Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni” był wręcz nieodzowną koniecznością. Od lat wyczekiwany jest również występ tej postaci w pełnowymiarowej produkcji kinowej. Jak można mniemać, dojdzie do tego raczej prędzej niż później. A na razie popkulturowemu pięćdziesięciolatkowi życzymy wszelkiej Najlepszości!


comments powered by Disqus