„Kajtek i Koko w kosmosie” tom 1: „Zabłąkana rakieta” - recenzja
Dodane: 15-05-2018 15:10 ()
Nie da się ukryć, że nieodżałowany Janusz Christa zwykł być ceniony przede wszystkim za swój autorski cykl o wojach kasztelana Mirmiła. Równocześnie trudno oponować wobec opinii, wedle której status opus magnum tego twórcy należy się przygodom Kajtka i Koko w kosmosie. Nieprzypadkowo zresztą, bo już tylko rozpiętość tego przedsięwzięcia czyni zeń ewenement na skalę całej dotychczasowej historii polskiego komiksu. Dość nadmienić, że na ową ostatnią już wspólną przygodę dziarskich załogantów parowca „Kakaryka” złożyło się blisko 1300 komiksowych pasków!
Sęk w tym, że prezentowane pierwotnie na łamach trójmiejskiego „Wieczoru Wybrzeża” (w latach 1968-1972) pozaziemskie perypetie obu wspomnianych obieżyświatów przez długie lata znane były co najwyżej lokalnie. W niewielkim tylko stopniu zmienił ten stan rzeczy skromny, liczący ledwie pięćdziesiąt stron albumik opublikowany w roku 1974, który siłą rzeczy zawierał ledwie cząstkę pierwotnego utworu Christy. Na więcej trzeba było poczekać (notabene w tzw. międzyczasie za sprawą m.in. Krajowej Agencji Wydawniczej doczekaliśmy się albumowych edycji innych przygód Kajtka i Koka) aż do listopada 1991 r. Wówczas to do szerokiej dystrybucji trafiła „Zabłąkana rakieta”, album inicjujący publikacje deklarowanej przez ówczesnego wydawcę pełnej – i do tego pokolorowanej! – wersji „Kajtka i Koka w kosmosie”. Niestety owo przedsięwzięcie zakończyło się jedynie na trzech albumach (z planowanych dwunastu) oraz fragmencie czwartego opublikowanego w dziesiątym numerze magazynu „Świat Komiksu”. To właśnie wydawca tego periodyku – Egmont Polska – dokonał, zdawało się, niemożliwego wyczynu i tym samym w maju 2001 r. wielbiciele sopockiego mistrza mieli sposobność zapoznać się z niemal pełną (tj. złożoną z 1120 pasków) edycją tej rewelacyjnej opowieści. Trudności towarzyszące poszukiwaniom brakujących ok. 150 pasków sprawiły, że na prawdziwie pełne wydanie tego tytułu zmuszeni byliśmy czekać aż do czerwca 2012 r. Tym samym owa wydawnicza „odyseja” doczekała się swego szczęśliwego finału.
Jednakże nie ma tego dobrego, co by nie mogło wyjść na jeszcze lepsze. Mając bowiem w pamięci kolorowe albumy z początku lat 90. minionego wieku, trudno było nie roić sobie wizji całości „Kajtka i Koka w kosmosie” (a może także innych przygód Kajtka i Koka…) w pełnowymiarowych barwach. Tym mocniej, że tego typu edycje zarówno „Szranków i konkurów”, jak i „Złotego Pucharu” okazały się nadspodziewanie udanymi realizacjami. Oczywiście skala wyzwania wydawała się zdecydowanie bardziej wymagająca; niemniej deklaracja redaktora naczelnego Klubu Świata Komiksu poczyniona przezeń podczas spotkania na Polconie w sierpniu 2017 r. nie pozostawiała pod tym względem wątpliwości. I oto nie minął nawet rok, a do księgarskiego obiegu ponownie trafiła „Zabłąkana rakieta”! Stąd wielbiciele talentu Janusza Christy raz jeszcze mają okazję, by zapoznać się z okolicznościami międzygwiezdnej wyprawy zaradnych marynarzy. Co więcej, poszerzonymi o część niepublikowanych w wersji z 1991 r. pasków oraz kilkadziesiąt stron „Twierdzy tyrana” (drugiego tomu ówczesnej edycji).
Profesor Kosmosik, niesforny Bazyli, niezwykła fauna i flora odległych światów, ich egzystujący na różnych poziomach społecznego rozwoju mieszkańcy – to tylko część spośród wyzwań, którym Kajtek i Koko zmuszeni byli stawić czoła. Ze względu na specyfikę pierwodruku – wszak każdy z pasków nie tylko stanowił część znacznie bardziej rozbudowanej opowieści, ale też musiał zawierać emocjonującą/humorystyczną/zaskakującą pointę – fabuła „Zabłąkanej rakiety” jest silnie dosycona i o zbędnych dłużyznach najzwyczajniej nie mogło być tu mowy. Mistrz był naonczas w niezmiennie znakomitej formie i znać było, że morderczy tryb pracy na potrzeby trójmiejskiej popołudniówki uczynił zeń wręcz wirtuoza komiksowego medium. Znać przy tym nie tylko perfekcyjne wyczucie tempa akcji dla tego typu opowieści, ale też oczytanie autora w dostępnej wówczas na polskim rynku literaturze science fiction. Stałych motywów przypisanych tej odmianie beletrystyki (m.in. bunt sztucznej inteligencji, problematyka odległych podróży kosmicznych, interakcja z przedstawicielami pozaziemskich cywilizacji) tu nie brakuje, a sam Christa żongluje nimi z dużą wprawą. Nade wszystko jednak daje o sobie znać wyśmienite poczucie humoru mistrza, którą to sferę komizmu opanował on w stopniu rzadko spotykanym. Nie krył on bowiem, że to właśnie na tym polu czuł się najlepiej, co widać nawet w nieco odmiennych gatunkowo przygodach Gucka i Rocha i nieco sentymentalnej (acz zarazem na swój sposób przewrotnej) nowelce „Zaginiona załoga” publikowanej w magazynie „RELAX”.
Nie mniejszą brawurą rzeczony wykazał się, rozrysowując paski z udziałem duetu nierozłącznych przyjaciół. Ta okoliczność o tyle nie zaskakuje, że podejmując się tworzenia swojego największego dzieła miał on już za sobą przeszło dekadę intensywnej współpracy z „Wieczorem Wybrzeża”. Toteż w odróżnieniu od opublikowanych m.in. w albumie „Kajtek, Koko i inni” prac mistrza z wczesnego etapu jego aktywności na komiksowej niwie w tym przypadku mamy do czynienia z artystą w pełni już dojrzałym, świadomym prawideł konwencji i niemarnującym czasu zarówno swojego, jak i swoich czytelników. Widoczna jest zwłaszcza jego dbałość o staranne komponowanie zawartości poszczególnych kadrów, której nie skąpił on także na etapie tworzenia opowieści z udziałem Kajko i Kokosza. Przekonują także koncepty technologii użytkowanych w trakcie eksploracji przestrzeni kosmicznej, w których znać zarazem humorystyczne zacięcie sopockiego twórcy. Zasadniczym walorem tej edycji jest rzecz jasna kolorystyka, w dużej mierze wykonana jeszcze przez szanownego klasyka. Natomiast paski, które nie „załapały” się do edycji z 1991 r., ubarwił Arkadiusz Salamoński, niegdysiejszy wydawca „Giełdy Komiksów” oraz klubowej, dwutomowej edycji „Kajtka i Koka w kosmosie” w czasach, gdy pierwsze wydanie Egmontu pozostawało jeszcze w sferze szerzej nieujawnianych planów.
„Zabłąkana rakieta” to ledwie pierwszy spośród siedmiu albumów, które docelowo zbiorą w całość barwnego „Kajtka i Koka w kosmosie”! Warto po nią sięgnąć, bo jest to klasyka z gatunku takiej, która niezmiennie zachwyca optymalną wręcz jakością. Do tego zarówno w wymiarze plastycznym, jak i fabularnym.
Tytuł: „Kajtek i Koko w kosmosie” tom 1: „Zabłąkana rakieta”
- Scenariusz i rysunki: Janusz Christa
- Kolory: Janusz Christa i Arkadiusz Salamoński
- Wydawca: Egmont Polska
- Data publikacji: 17 maja 2018 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 21,5 x 28,5 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 96
- Cena: 39,99 zł
Zawartość niniejszego albumu opublikowano pierwotnie w dzienniku „Wieczór Wybrzeża” w roku 1968.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus