Michał Gołkowski „Powrót” - recenzja przedpremierowa
Dodane: 03-04-2018 13:16 ()
Ci, którzy opłakali już Misia (poprzednio noszącego dumną ksywę Kurwa) i piastują po nim żałobę w sercu, mogą odetchnąć z ulgą. Miś powraca i to w wielkim stylu. Co prawda zakończeniem przygody Michała Gołkowskiego z Zoną miał być „Sztywny”, ale na szczęście autor zmienił zdanie. Wszyscy na to czekaliśmy, a sądząc po treści książki, Gołkowski też nie mógł doczekać się ponownej wizyty w Zonie. Pewnie właśnie dlatego książka nosi tytuł „Powrót” - odnosi się on nie tylko do Misia, również do czytelników i samego pisarza.
Choć zdołał ułożyć sobie życie na Wielkiej Ziemi, nie jest szczęśliwy. Bardzo stara się być zwyczajnym biznesmenem, w czym dzielnie pomaga mu Nastka, znana też jako Dura. Jej pełna poświęcenia, bezinteresowna miłość pomaga Misiowi przetrwać, a niewątpliwy talent do prowadzenia interesów – rozwinąć ich wspólną firmę. Ich niemal już uporządkowane życie burzy wielka akcja Służb Specjalnych, wymierzona w grupę przyjaciół-stalkerów. Większość z nich zostaje zatrzymanych. Nalot na firmę Misia nie kończy się co prawda aresztowaniem, ale uświadamia mu, że coś jest nie tak. Wizyta ciężko rannego kolegi skłania go do podjęcia zdecydowanych działań. Wysyła Nastię „na wakacje”, a sam wraca do Zony, tym razem w roli przewodnika grupy bogatych młodych ludzi, pragnących zaznać skrajnych emocji w miejscu, o którym krążą legendy. Są dla niego jedynie ciężarem, zwłaszcza że wie, jak ciężko będzie im przeżyć. Są jednak jego paszportem, a musi dostać się do Zony. Jej zew to coś, przed czym się nie ucieknie. Czy jednak Zona, postrzegana przez stalkerów jako samodzielna, złowroga inteligencja, nie wiedzie czasem Misia prosto w pułapkę bez wyjścia? I co w jej obrębie robią... Jankesi?
„Powrót” to książka o akcji zaskakującej co chwilę czytelnika. Ci, co myśleli, że wiedzą o Zonie już wszystko, będą musieli zrewidować ten pogląd. Gołkowski opisuje ją inaczej niż większość pozostałych pisarzy nurtu stalkerskiego. U niego nie jest to tylko zamknięta przestrzeń wokół miejsca katastrofy jądrowej, ale Istota. Nie taka jak wszystko, co znamy. To raczej coś w rodzaju żywego oceanu w „Solaris” Lema niż coś, z czym można się w jakiś sposób porozumieć. Działa, wykorzystując ludzi do własnych, niezrozumiałych celów i nie można doszukiwać się schematów logicznych w tym, co robi. Być może poszukiwane przez niektórych stalkerów wyjaśnienia czekają w samym centrum wydarzeń, tam, gdzie znajduje się Sarkofag czarnobylskiej elektrowni, ale czy na pewno?
Recenzuję książki Gołkowskiego od samego początku. Byłam przy jego narodzinach jako pisarza i już wtedy wiedziałam, że do gry wszedł ktoś, kto odciśnie na polskiej literaturze współczesnej głębsze piętno. To czuło się w „Ołowianym świcie”, a w kolejnych książkach stawało się coraz wyraźniejsze. Nie wszystkie tytuły tego autora wzbudziły we mnie taki sam entuzjazm – nie cierpię tematu wojennego, zatem „Stalowe Szczury” przeczytałam z pewnym wewnętrznym, niemiłym oporem. Jednak już „Moskal” wciągnął mnie bez reszty. Trzy odmienne tematy, trzy światy, ale taki sam artyzm. Michał Gołkowski rozwija się i cały czas pracuje nad sobą, co przekłada się na jakość jego książek. Szczerze mówiąc, moją największą troską po lekturze „Ołowianego świtu” było to, by autor, wówczas debiutant, nie spoczął czasem na laurach i nie zaczął międlić w kółko tego samego. Czas pokazał, że niepotrzebnie się o niego martwiłam. Nawet tworząc kolejne książki o Zonie, pisze cały czas o czymś nowym, atakując czytelnika wciąż nowymi obrazami i nie pozwalając mu odetchnąć.
Kolejna pozycja z cyklu „Fabryczna Zona” to absolutne „must have” każdego miłośnika Zony i fana Michała Gołkowskiego. A jest ich coraz więcej.
Tytuł: „Powrót”
- Autor: Michał Gołkowski
- Cykl: Fabryczna Zona
- Gatunek: fantasy postapo
- Stron: 488
- Oprawa: broszurowa
- Wydawnictwo: Fabryka Słów
- Premiera: 26 kwietnia 2018 r.
- ISBN: 978-83-7964-320-2
- Cena: 39,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus