"Straszny film 5" - recenzja
Dodane: 24-04-2013 22:04 ()
Medal za wytrwałość należy się każdemu, kto wytrzyma osiemdziesiąt minut głupoty i żenujących żartów serwowanych przez autorów niniejszej produkcji. „Straszny film” przestał już dawno być parodią kultowych filmów grozy, a stał się kupą, którą twórcy obrzucają widzów, licząc na pokaźne zyski.
I w sumie na tym stwierdzeniu powinno się skończyć pisać jakiekolwiek uwagi na temat piątej odsłony cyklu, bo może jeszcze przez przypadek tekst zachęci kogoś do wizyty w kinie. Im więcej pieniędzy wpłynie z emisji najgorszego filmu 2013 r., tym bardziej prawdopodobna jest kontynuacja.
Zaczyna się drętwo – Charlie Sheen i Lindsay Lohan ironizując własne, uwikłane w afery oraz skandale życie, starają się odegrać scenę łóżkową. Jest nudno, beznamiętnie, gagi nie śmieszą (widać, że wycięto znane ze zwiastuna fragmenty). Śmierć Sheena staje się przyczynkiem do zainicjowania wydarzeń quasi fabuły. Otóż trójka jego zaginionych dzieci zostaje odnaleziona w „Domu w głębi lasu” przez parę entuzjastów trawki. Pociechy trafiają do rodziny brata zmarłego. Szybko wychodzi na jaw, że dom jest opanowany przez siły nieczyste, a dzieci twierdzą, że pieczę nad nimi sprawuje niejaka „Mama”. A tak, jest jeszcze nawiedzona gosposia, nieustraszony operator wszelkich maszyn ssących, właścicielka olbrzymich pokładów gazów jelitowych.
Dalej akcja toczy się w myśl schematu znanego z filmów „Paranormal activity”, zahaczając czasami o „Incepcję”, „Czarnego Łabędzia”, „Genezę Planety Małp”, a nawet „Martwe zło”. W zestawieniu tych tytułów nie brakuje pozycji, które gościły na ekranach w tym roku. Nie ulega więc wątpliwości, że produkcja „Strasznego filmu 5” była krótka, nieprzemyślana, ze wskazaniem na cięcie kosztów. Czego można się spodziewać po filmie, w którym producent na dwa miesiące przed premierą zmienia ponad połowę materiału, a reżyser nie ma nic do powiedzenia? Na pewno niewiele dobrego.
Aktorstwa w obrazie nie uświadczycie, a występy "gwiazd" tego dzieła wydatnie zabijają śladowe oznaki humoru. Poziom desperacji osób przewijających się przed kamerą musiał być ekstremalnie wysoki, skoro zdecydowali się robić z siebie idiotów za marną stawkę. Chyba że niniejszy film to szczyt ich umiejętności i aspiracji.
Zaskakująca popularność „Strasznego filmu 5” w polskich kinach może świadczyć jedynie o braku gustu rodzimego widza, który mając do wyboru przyzwoite kino s-f pokroju „Niepamięci” czy nowe dzieło Stevena Soderbergha z doborową obsadą – „Panaceum”, wybiera nie tyle odgrzewany kotlet, ile obraz pretendujący do miana najgorszego w bieżącym roku. Przykre, gdyż dla wielu Polaków kino nadal stanowi tzw. rozrywkę od święta. Wygląda na to, że utytułowane pozycje są dla przeciętnego Kowalskiego obrazem zbyt wymagającym intelektualnie, a prymitywne produkcje cieszą się nieustającym poklaskiem.
Poziom „Strasznego filmu 5” najlepiej kwitują słowa małpy Caesara – „Panowie czas najwyższy przejąć od ludzi tę planetę”. Amen. Klaatu barada nikto.
0/10
Tytuł: "Straszny film 5"
Reżyseria: Malcolm D. Lee
Scenariusz: David Zucker, Pat Proft
Obsada:
- Charlie Sheen
- Lindsay Lohan
- Ashley Tisdale
- Simon Rex
- Erica Ash
- Snoop Dogg
- Mike Tyson
- Lidia Porto
- Ben Cornish
Muzyka: James L. Venable
Zdjęcia: Steven Douglas Smith
Montaż: Sam Seig
Scenografia: Clark Hunter
Kostiumy: Keith G. Lewis
Czas trwania: 85 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus