„Zimowy Żołnierz” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Redakcja

Dodane: 26-08-2024 23:44 ()


Objęcie funkcji scenarzysty komiksowych perypetii Kapitana Ameryki przez Eda Brubakera, okazało się jednym z najbardziej fortunnych zrządzeń losu nie tylko dla wspomnianego protagonisty, ale też dla superbohaterskiej konwencji w całej jej rozciągłości. Jako zagorzały miłośnik neo-noir „Bru” dał się bowiem poznać również jako wytrawny kreator thrillerów szpiegowskich. Stąd także rozpisywane przezeń losy najbardziej amerykańskiego z superbohaterów oszałamiały swoją wysoką jakością.

Nie dość na tym, podobnie jak „Wojna domowa” według scenariusza Marka Millara, również „Zimowy Żołnierz” jako opowieść otwierająca twórczy staż Brubakera w ramach „Captain America vol.5”, wywarła znaczący wpływ na twórców filmowego uniwersum Domu Pomysłów. Nieprzypadkowo, bo ta opowieść, po raz pierwszy zaprezentowana polskim czytelnikom w ramach „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela” (t. 11 i 14), doczekała się swojej adaptacji na potrzeby wielkiego ekranu. Dodajmy, że powszechnie uznawanej za jedną z najbardziej udanych tego typu produkcji. Znając pierwowzór filmu z 2014 r. trudno się zresztą temu dziwić.  

Stąd autor takich komiksowych realizacji jak „Criminal” i „Reckless” znacząco ożywił zainteresowanie postacią herosa wywijającego tarczą. Do tego w czasach, gdy popkulturę głównego nurtu formatowano w kontestacji wobec wartości reprezentowanych przez zamaskowane alter ego Steve’a Rogersa. Jakby tego było mało Brubaker wzbogacił przestrzeń przedstawioną tej „strefy” uniwersum Marvela o mnogość istotnych elementów, w tym zwłaszcza w swoim czasie wzbudzający liczne wątpliwości. Mowa tu o wspomnianym Zimowym Żołnierzu, który okazał się przejętym i „przeprogramowanym” przez Sowietów Jamesem „Buckym” Barnesem.

Kontrowersje zaistniały zatem nieprzypadkowo, bo wśród redaktorów i scenarzystów angażowanych w tworzenie tytułów Domu Pomysłów obowiązywała niepisana umowa, w myśl której z „krainy” zmarłych nie mieli prawa powrócić dwaj delikwenci: Ben Parker (tj. zastrzelony wuj Spider-Mana) oraz właśnie oryginalny Bucky, nastoletni pomagier Kapitana Ameryki (zob. „Marvel Origins” t. 25: Kapitan Ameryka 1”). A jednak decydenci Marvela przystali na, co tu kryć, pokerową zagrywkę Brubakera. W końcu skoro główny konkurent tego potentata – tj. DC Comics – mógł sobie pozwolić na „wskrzeszenie” Jasona Todda (postaci na swój sposób o zbliżonym statusie do Bucky’ego; o czym więcej w „Batman: Hush”), toteż „marvelowcom” nie wypadało być gorszymi.

Bez względu na ocenę takiej, a nie innej polityki wydawniczej pewne jest, że pomysł przywrócenia Bucky’ego do świata żywych okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Przygotował ponadto grunt pod tzw. zmianę warty w roli posiadacza niezniszczalnej tarczy oraz tragedie w życiu jej oryginalnego dzierżyciela, która nie umknęła również mediom głównego nurtu. Kolejne odsłony tej serii (w tym m.in. „Człowiek bez twarzy” i „Amerykańscy marzyciele”) konsekwentnie wykazywały biegłość Brubakera w tworzeniu ekscytujących wręcz fabuł oraz również udanym „odgruzowywaniu” licznych postaci z przeszłości Kapitana (vide m.in. android Adam II oraz Machinesmith). Nie było zatem zaskoczenia w sytuacji, gdy wraz z ogłoszeniem zamiaru uruchomienia solowej serii z udziałem Zimowego Żołnierza, to właśnie rzeczony mistrz fabuł zaangażowany został do funkcji jej scenarzysty.

Uprzedzając nieco fakty, wprost stwierdzić trzeba, że niniejsza inicjatywa rynkowej furory nie zrobiła. Stąd jej byt ograniczył się do niepełnych dwóch lat oraz ogółem dziewiętnastu epizodów. Niemniej perypetie Bucky’ego już jako „cyngla” amerykańskich służb specjalnych, w trakcie których po raz kolejny zmuszony jest on wykazywać się zabójczą wręcz skutecznością, to wciąż fachowa i wprawnie prowadzona robota. Do tego nie bez znamion prowadzenia przez tytułowego bohatera swoistej odmiany życia towarzyskiego. Na jego drodze pojawiają się bowiem tego typu osobowości jak m.in. Nick Fury, Daredevil, Wolverine i oczywiście oryginalny Kapitan Ameryka. „Obrodzili” również adwersarze, wśród których wypada zwłaszcza wymienić monarchę Latverii w osobie Victora Van Dooma. Ponadto dają o sobie znać tzw. złogi z przeszłości, kiedy to zmanipulowany Burnes zmuszony był wysługiwać się sowieckim bezpieczniakom. Szczególne jednak miejsce wśród osobowości, z którymi ma on styczność zajmuje Natasza Romanoff, w „środowisku” tajnych agentów (a przy okazji także superbohaterów) szerzej znana jako Czarna Wdowa. Nieprzypadkowo, bo rzeczoną łączy z Buckym szczególny rodzaj zażyłości. I to właśnie wątek relacji między nimi spełnił rolę osi fabularnej dla zawartych w niniejszym zbiorze opowieści.

Trudno orzec, co zdecydowało o braku sukcesu tej inicjatywy twórczej, chociaż częściowo porównywalnego z dokonaniami scenarzysty „Zaćmienia” w tytule poświęconym Kapitanowi Ameryce. Zapewne swoje zrobiła niższa „ranga” Zimowego Żołnierza, a może również przesyt szpiegowskimi fabułami, „skrojonymi” pod superbohaterską konwencje. Bez względu na wyjaśnienie tej kwestii pewne jest, że także w przypadku zebranych tu opowieści mamy do czynienia z brawurowo prowadzoną, sensownie pomyślaną rozrywką, fabularnie spójną i z wprawnie „użytkowaną” jej obsadą. Dlatego dziwi i zarazem rozczarowuje nieprzesadnie przychylna recepcja tej propozycji wydawniczej w jej oryginalnej, zeszytowej formule. Potencjału na trwalszy „rynkowy byt” w tym przedsięwzięciu nie brakowało także z tego względu, że niebawem do kin trafił „Kapitan Ameryka: Zimowy żołnierz”.

Tak się jednak nie stało i tym samym niniejsze wydanie zbiorcze to de facto konkluzja owocnej aktywności Eda Brubakera, przy w swoim czasie nieco już zaśniedziałej marce amerykańskiego „Superżołnierza”. Dodajmy, że nawet jeśli ustępująca serii „Captain America vol.5”, to jednak wciąż na poziomie rzadko dostępnym większości twórców, udzielających się w komiksie superbohaterskim. Nie dość na tym rozrysowanej przez dwóch doświadczonych plastyków: znanego m.in. z „Rządów Supermanów” Jacksona „Butcha” Guice’a (m.in. przełomowy „Superman” nr 6/1996) i Michaela Larka, „obcmokanego” za jego współprace przy serii „Daredevil vol.2” z nomen omen Edem Brubakerem. Stwierdzić zatem, że wizualnie w niniejszym zbiorze dzieje się dobrze, to najzwyczajniejszy truizm.

Krótko pisząc: Wielkie Dzięki, panie Brubaker.

 

Tytuł: „Zimowy Żołnierz”

  • Tytuł oryginału: ,,Winter Soldier by Ed Brubaker: The Complete Collection”
  • Scenariusz: Ed Brubaker
  • Szkic: Jackson “Butch” Guice, Michael Lark
  • Tusz: Stefano Gaudiano, Brian Thies, Tom Palmer
  • Kolory: Bettie Breitweiser, Jordie Bellaire, Matthew Wilson, Mitch Breitweiser
  • Ilustracje na okładkach wydania zeszytowego i zbiorczego: Jackson “Butch” Guice, Bettie Breitweiser, Lee Bermejo, Steve Epting, Daniel Acuña
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Bartosz Czartoryski
  • Konsultacja merytoryczna: Kamil Śmiałkowski
  • Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 23 września 2024 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 17 lipca 2024 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 170 x 260 mm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 324
  • Cena: 129,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Winter Soldier” nr 1-14 (kwiecień 2012-marzec 2013) oraz wydaniu specjalnym „Fear Itsefl 7.1: Captain America” (styczeń 2012).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus