Recenzja książki "Produkt uboczny" Tomasza Duszyńskiego
Dodane: 31-07-2007 06:24 ()
Nie trzeba mieć wieloletnich doświadczeń krytyka (niekoniecznie literackiego, doprawdy, jakiegokolwiek), żeby wiedzieć, że najprościej zrecenzować dzieła wyraziste. Ataki na miernotę i peany na temat tworów wybitnych piszą się w zasadzie same. Schody zaczynają się, gdy dostajemy do ręki średniaka. A takim właśnie widzę debiut autorski Tomasza Duszyńskiego.
„Produkt uboczny” to zbiór 6 opowiadań, bezpośrednio w żaden sposób ze sobą niepołączonych. Mimo iż wszystkie trzymają się lat przyszłych naszej planety i okolic, to jednak dla każdego opowiadania jest to przyszłość zupełnie odmienna. I tu można odnaleźć element wspólny – autor za każdym razem bierze na warsztat wydarzenia dla Ziemi przełomowe, zazwyczaj wręcz apokaliptyczne. Główni bohaterowie są ich siłą sprawczą, a przynajmniej aktywnym uczestnikiem, o czym jednak z reguły dowiadujemy się dopiero na koniec.
I tak, „Druga opcja” podejmuje problem przeludnienia planety, „Produkt uboczny”, który użyczył zbiorowi tytułu – kwestię klonowania ludzi i zwierząt. W „Chrononaucie” odkrywamy zagładę naszej cywilizacji z perspektywy obcej rasy, posiadającej technologię umożliwiającą cofanie się w czasie, zaś w zamykającym książkę, krótkim „Serdelku na wakacjach” dowiadujemy się, co by było gdyby ludzie zostali wyparci przez zmutowaną rasę posiadaczy nadmiernej ilości macek, czułków i odwłoków.
Opowiadanie „Śmierć to zwykłe marnotrawstwo materiału” wyróżnia się o tyle, że stylistykę s-f zastępuje fantastycznym motywem Zaświatów. Jest także najsprawniej moim zdaniem napisane. Narracja płynnie przechodzi między dwoma miejscami i czasami akcji, każąc nam dociekać, co łączy hitlerowskiego oficera pracującego nad tajnym projektem dla III Rzeszy i tajemniczą śmierć całego wagonu pasażerów współczesnego metra.
„To pana SHOW, panie Mackormik” również prezentuje odmienny styl, gdyż brak tu wizji końca, zachowany zostaje jednak standardowy motyw historii pojedynczego bohatera (tym razem – prowadzącego własne telewizyjne show), która na końcu okazuje się posiadać globalne znaczenie.
I to mój największy zarzut wobec tej książki – po lekturze dwóch pierwszych opowiadań kolejne stają przewidywalne. Duszyński zbytnio eksploatuje konstrukcję, o której wspomniałem, co psuje efekt, jaki wywiera ona na początku. Do tego wiele pomysłów uważam za mocno wydumane. Chociażby finał „Chrononauty”, w zamierzeniu zapewne ponury i przygnębiający, w ogóle nie wywarł na mnie takiego wrażenia z powodu zbytniej abstrakcyjności . Kto przeczyta, na pewno zrozumie co mam na myśli. Podobnie zakończenie „Produktu ubocznego” stawia resztę opowiadania na pozycji zapychacza, mającego jedynie podkręcić emocje i nadać tekstowi konstrukcję warstwowego odkrywania prawdy. Dostrzegam tu pewien koncept, śmiem jednak twierdzić, że czytelnik zostaje wystrzelony z poziomu mikro w stronę makro z taką siłą, że traci między nimi jakikolwiek kontakt.
W warstwie stylistycznej autor zdaje się rozkręcać wraz z kolejnymi opowiadaniami, co jest o tyle ciekawe, że te końcowe zostały napisane chronologicznie wcześniej, niż te na początku. Wydaje się więc tracić z biegiem czasu swobodę językową. W dwóch pierwszych historiach przyjmuje irytującą manierę unikania wszelkich zdań złożonych, czego dalej nie zauważyłem. Do tego fabularną głębię dostrzegłem tylko u głównych bohaterów „To pana SHOW...” oraz „Śmierć to...”. Ci występujący w pozostałych są dla mnie prawie nieodróżnialni, wyjąwszy państwa Kowalskich w „Serdelku...”, ale raczej z racji odmiennej rasy.
Mimo tych wszystkich zarzutów, moje wrażenia z lektury są pozytywne. „Produkt Uboczny” przeczytałem z własnej woli, nie recenzenckiego obowiązku, choć robiłem to zazwyczaj, gdy nie miałem nic lepszego do roboty (świetnie sprawdził się w czasie podróży autobusem). Reasumując – debiut Tomasza Duszyńskiego należy zaliczyć jako „zdany” – bez kompromitacji, ale i bez zachwytu. Czyli w szkolnej skali:
Ocena: 3-/6
Tytuł: „Produkt uboczny”
Autor: Tomasz Duszyński
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2007
Wymiary: 125 x 195
Liczba stron: 264
Oprawa: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...