Paweł Lisicki "Dżihad i samozagłada Zachodu" - recenzja

Autor: Mariusz „Orzeł” Wojteczek Redaktor: Motyl

Dodane: 05-12-2015 16:08 ()


Nie po drodze mi z redaktorem Lisickim, to fakt. Więc kiedy sięgałem po jego książkę „Dżihad i samozagłada Zachodu” czyniłem to z niemałymi obawami. Czy nasze poglądy nie różnią się zbyt drastycznie, bym mógł ze spokojem i uwagą przebrnąć przez tezy stawiane przez Pawła Lisickiego? Cóż, łatwo nie było, bowiem w wielu punktach wywodu - będącego w rzeczywistości nawet nie dokumentem, a przydługim esejem - rozmijamy się zupełnie. Nie mogę jednak redaktorowi Do Rzeczy odmówić erudycji i sprawnego stylu. Jednak nie jest to książka, która zrewolucjonizuje czyjekolwiek poglądy. Bardziej przekona przekonanych i utwierdzi ich w ichniej ortodoksyjnej postawie.

Lisicki piętnuje w swojej książce okrutne zbrodnie dokonywane przez radykalnych wyznawców islamu na mniejszościach chrześcijańskich. I choć autor punktem wyjściowym swoich wywodów czyni zamachy w Paryżu i atak na redakcję magazynu Charlie Hebdo, to akcentuje wiele poważniejszych zbrodni na chrześcijanach, jakie dokonywane są na każdym kroku w wielu częściach świata. Nie słyszymy o nich na co dzień, bo nie dzieją się na naszym podwórku, nie pod naszymi drzwiami, na ulicach europejskich miast. I tutaj nie sposób się z nim nie zgodzić. Zbrodnia przeciwko drugiemu człowiekowi - czy to ze względów religijnych, czy jakichkolwiek innych - jest zbrodnią i jako taką należy ją piętnować. Lisicki jednak radykalizuje mocno, piętnując islam jako religię wojny, religię nienawiści. Uznaje, ze każdy muzułmanin jest złem, które należy eliminować. I tu dochodzimy do punktu, w którym mocno się z autorem rozmijamy.

Owszem, nie neguję jego tezy, że współczesna, europejska cywilizacja boi się otwarcie piętnować zbrodni przeciw chrześcijaństwu, by nie „prowokować” muzułmanów. Owszem, zgadzam się, że chrześcijanie na całym świecie stają się ofiarami prześladowań na tle religijnym - to są fakty i trudno im zaprzeczyć. Jednak „Dżihad i samozagłada Zachodu” to książka, stająca się czymś w rodzaju manifestu, uderzającego w podstawy samego chrześcijaństwa. Lisicki - mimo swej erudycji, oczytania i solidnego przygotowania merytorycznego tej książki - zamienia ją w odezwę, podburzającą każdego, kto chce się zwać „prawdziwym chrześcijaninem” do walki z islamem. A według mnie, nie tędy droga.

Owszem, rozumiem burzliwe nastroje, owszem, rozumiem poczucie krzywdy i wykluczenia redaktora Lisickiego, jako chrześcijanina w laicyzującej się Europie. I choć nie po drodze mi do końca z jakąkolwiek religią, jestem w stanie dostrzec, że ma on prawo czuć się zagrożony. Jednak piętnowanie każdego - podkreślam - KAŻDEGO - wyznawcy islamu jako potencjalnego terrorysty niestety nie prowadzi do niczego dobrego. A jednocześnie podkopuje fundamenty chrześcijaństwa, jako religii miłosierdzia i pokoju.

Paweł Lisicki nie omieszkuje w otwarty sposób drwić z obecnego, urzędującego papieża oraz jego poprzednika, za próby dialogu i zbliżenia z Islamem. Uważa to za zło, bowiem według niego chrześcijaństwo - jako jedyna słuszna religia - powinien każdy przejaw obcego wyznania piętnować. I - czy się zgadzam z tym poglądem, czy nie - najbardziej zaskakuje mnie, że radykalna strona chrześcijaństwa w naszym kraju nie stroni od piętnowania i otwartej kpiny z własnego przywódcy. Dziwne jest, w wyniku takich działań, że chrześcijaństwo nie umacnia się, jako wspólnota, nie działa razem, jako jedność, nie przemawia jednym, słyszalnym na cały świat głosem? Skoro w obrębie własnych wyznawców nie potrafi się dogadać?

Jak pisałem na wstępie, zgadzam się w pewnych kwestiach z redaktorem Lisickim. Przyklasnę mu np. w stwierdzeniu, ze największą głupotą jest przywoływać czasy Inkwizycji i wypraw krzyżowych jako argumentacji, że chrześcijaństwo jest tak samo złe, jak islam. Bowiem nie o to chodzi, by się licytować w tym zakresie. Historia jawnie pokazuje, że kiedy nasza, chrześcijańska cywilizacja tkwiła po uszy w ciemnocie i zabobonach, kiedy w imię naszego Boga nurzała się we krwi, to islam był cywilizacyjną ostoją. Wyznaniem otwartym, postępowym, zgłębiającym wiele dziedzin nauki, sztuki. Jednak nie zmienia to faktu, że nasza, zachodnia cywilizacja otworzyła się na świat, na kulturę i naukę. Na postęp. Osiągnęliśmy nieoceniony progres praktycznie w każdej z dziedzin. Ale osiągnęliśmy to - paradoksalnie - przez częściową laicyzację. Czy tego chcemy, czy nie. A redaktor Lisicki zdaje się tego nie zauważać. Oddzielenie państwowości i wiary wyszło nam na dobre. I role się odwróciły, bowiem islam, kiszący się we własnym, religijnym sosie coraz mocniej się radykalizował i osiągnął poziom, jakiego teraz jesteśmy świadkami.

Książka Lisickiego to z pewnością pozycja nie dla wszystkich. Po niedawnej tragedii w Paryżu trafi zapewne na podatny grunt. Jednak moim zdaniem przekona już przekonanych. Zradykalizuje radykałów. Może określony odsetek niepewnych przeciągnie na swoją stronę. I tyle. Bo cały czas jest głosem tylko jednej strony. To - moim zdaniem - dobre wyjście do polemiki z poglądem autora. I czekam na głos przeciwstawny, na podobny esej pisany przez „druga stronę”. Książkę Lisickiego warto poznać, gdyż jest dobrze przygotowanym merytorycznie głosem pewnej, radykalnej, ale dość licznej grupy społecznej, silnie akcentującej swoją obecność w naszym społeczeństwie. I choćby jako taki głos jest warta uwagi. W końcu każdy ma prawo wypowiedzi tego, co myśli.

 

Tytuł" "Dżihad i samozagłada Zachodu"

  • Autor: Paweł Lisicki
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Liczba stron: 400
  • Format: 125 x 195 mm
  • Oprawa: miękka
  • ISBN: 9788379640782
  • Data wydania: 06.2015 r.
  • Cena: 34,90 zł

 Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus