„Ale w radiu nic nie mówili” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 26-07-2015 16:26 ()


Pomimo ponoć nienajlepszej świadomości historycznej naszego społeczeństwa, pamięć o strajkach na Wybrzeżu latem 1980 r. ma się raczej dobrze. Tym bardziej, że w ich efekcie „władza ludowa” zmuszona była uznać powstanie niezależnego związku zawodowego „Solidarność”. Tymczasem efekt domina, za sprawą którego dojść miało do podpisania porozumień sierpniowych rozpoczął się już miesiąc wcześniej na Lubelszczyźnie.

Tak się bowiem złożyło, że to właśnie robotnicy tego regionu, doprowadzeni do wściekłości przemieszanej z rozpaczą, zdecydowali się dać wyraz swemu niezadowoleniu z fatalnych warunków pracy i pogarszającej się sytuacji materialnej. Wbrew reżimowej propagandzie ówczesny I sekretarz PZPR, Edward Gierek, okazał się wyjątkowo marnym gospodarzem. Realizowanymi po dyletancku inwestycjami nie tylko doprowadził Polskę na skraj gospodarczej ruiny, ale też spowodował jej zadłużenie, którego ostatnią ratę spłacono dopiero w roku 2012! Gospodarcza degrengolada dawała się we znaki nie tylko głodowymi pensjami, ale też permanentnym brakiem produktów pierwszej potrzeby. Co więcej „władza ludowa”, kierująca się utopijną dogmatyką marksistowskiej „ekonomii”, nie była władna odwrócić tej tendencji. Dodajmy do tego ogrom kontrybucji wymuszanych na PRL przez włodarzy Kremla, pogłębiający się kryzys energetyczny oraz wzrost napięcia międzynarodowego spowodowany sowiecką inwazją na Afganistan, a otrzymamy obraz popadającego w nędzę polskiego społeczeństwa. Nic zatem dziwnego, że ów krzywdzący układ nie mógł trwać wiecznie. Nawet jeśli komunistycznej dyktaturze wydawało się, że tak jak cztery lata wcześniej w Ursusie, Radomiu i Płocku uda się rozwiązać problem za pomocą milicyjnej pałki.

Jak zapewne nie trudno się domyślić komiks „Ale w radiu nic nie mówili” stawia sobie za cel przybliżyć szerszej publiczności pamiętne wydarzenia z lipca 1980 r., gdy pracownicy kilkunastu zakładów, m.in. z Lublina, Kraśnika i Świdnika, zdecydowało się jasno dać do zrozumienia co sądzi o rządach partyjnej wierchuszki. Inicjatywa to niewątpliwie zacna, jako że strajki na Lubelszczyźnie, z niemałym trudem „wygaszone” przez wicepremiera Mieczysława Jagielskiego (tego samego, który w niewiele miesiąc później podejmie się negocjacji z gdańskimi stoczniowcami), wciąż spowija cień z pozoru donioślejszych wydarzeń na Wybrzeżu. Warto i trzeba jednak wiedzieć, że to właśnie we wspomnianym regionie przyparci do muru robotnicy przyspieszyli proces agonii systemu jałtańskiego.

Pomysłodawcą tego komiksu był Jakub Kijuc, lubelski plastyk znany z cząstkowo zrealizowanego projektu pt. „Konstrukt”, wzbudzającej niemało emocji serii „Jan Hardy – Żołnierz Wyklęty” oraz publikowanego m.in. w „Gazecie Warszawskiej” cyklu „R.O.T.A.XXI”. Pomimo nagonki ze strony osób aspirujących do rangi komiksowych ekspertów, Kijuc zdaje się nie tracić zapału realizując się w ramach tego medium. Rzeczonemu ewidentnie nie brak pomysłów, a próba przypisania mu statusu epigona Mike’a Mignoli (w kontekście domniemanych podobieństw pomiędzy oddziałem Hardego, a znanymi z serii „Hellboy” i „B.B.P.O” odmieńcami) okazała się zbyt daleko sięgającym uproszczeniem. Jakub Kijuc nie ukrywa, że jego prace powstają w szybkim tempie (a przynajmniej tak można było mniemać z deklaracji poczynionych przezeń podczas III Festiwalu Komiksu Historycznego). Stąd detal ma w jego pracach znaczenie drugorzędne. Żwawo rozrysowane kadry wypełniono głównie sylwetkami łatwo rozpoznawalnych bohaterów bez nadmiernego dopracowywania dalszych planów. Pomimo skondensowania treści przejawiającej się licznymi tekstami zdołał on uniknąć syndromu tzw. gadających głów. Z kolei w scenach konfrontacji załogi lubelskiego zakładu z emisariuszami komunistycznego reżimu Kijuc trafnie uchwycił narastające napięcie. Udanie sportretowano również lokalnych aparatczyków, dobrze ustawionych cwaniaczków operujących wyuczoną nowomową. Podobnie rzecz się ma w przypadku przedstawiciela centralnych władz, który zawitał do Lublina tylko po to, by uraczyć strajkujących kolejarzy gargulczym spojrzeniem i typowym dla komunistycznych notabli bezpardonowym szantażem. Niewykluczone, że wśród partyjnych aktywistów co bardziej spostrzegawczy czytelnicy wypatrzą jedną z „gwiazdorzyc” współczesnego dziennikarstwa o pseudonimie operacyjnym „Stokrotka”. Nawiasem mówiąc całostronicowy kadr ukazujący twardo obstających przy swoim robotników to doskonały motyw na plakat tudzież koszulkę. Pomysłodawca „Jana Hardego” ma zresztą wyraźną smykałkę do tworzenia tego typu kompozycji. Przejawem tego jest chociażby okładka pierwszego epizodu wspomnianej serii.

Za namową Jakuba Kijuca roli scenarzysty tej opowieści podjął się Sławomir Zajączkowski, autor znany m.in. z publikowanych przez warszawskie i rzeszowskie oddziały Instytutu Pamięci Narodowej komiksów traktujących m.in. o Żołnierzach Wyklętych („Wilcze Tropy: Młot”). Tę objętościowo zwartą opowieść (niespełna trzydzieści plansz) zdołał on odpowiednio nasycić treściami unikając przy tym pułapki kronikarstwa występującego m.in. w niektórych produkcjach komiksowych schyłkowego PRL (m.in. „Bolesława Krzywoustego”). Owszem, do przybliżenia niektórych faktów posłużono się wszechwiedzącym narratorem przyspieszając tym samym rozwój fabuły. Na bieg wydarzeń spoglądamy jednak z perspektywy dwojga młodych osób: pochodzącej z Wybrzeża Katarzyny, dziewczyny przybyłej do Lublina z zamiarem podjęcia praktyk dziennikarskich oraz jej rówieśnika, Janka, zatrudnionego na miejscowej kolei. Tym samym miast tzw. wielkiej historii mamy do czynienia z przełomem wynikłym oddolnie, bez udziału nominalnych elit polskiego społeczeństwa, a nawet wbrew nim. Spontaniczny zorganizowany „bunt” (faktycznie przejaw w pełni uzasadnionego obywatelskiego nieposłuszeństwa), z pełną premedytacją ignorowany przez ówczesne media, ukazano z sympatią dla jego uczestników przy równoczesnym podkreśleniu absurdów komunistycznego systemu. Oto bowiem władza, która miała reprezentować tzw. klasę robotniczą poprzez bezwzględną eksploatację jej przedstawicieli, doprowadziła społeczeństwo na skraj nędzy. Dobrze jest o tym przypominać. Zwłaszcza, że również współcześnie nie brakuje apologetów reżimu drenującego Polskę w latach 1944-1991.

Trzecim uczestnikiem tego przedsięwzięcia jest Jacek Hajnos, założyciel grupy artystów katolickich Vera Icon (do której zresztą należy również Kijuc). Przygotowanie barw na potrzeby niniejszego komiksu to jego debiut jako kolorysty. Dodajmy, że debiut udany, tętniący nadzieją i witalnością wydobywającego się z oków totalitarnego zniewolenia narodu. Wspomniany autor zapewne nie uniknie porównań z dokonaniami SylvainaSavoi powstałymi na potrzeby serii „Marzi”. Istotnie, intensywnych barw użyto również w autobiograficznej opowieści Marzeny Sowy. Również wizerunek głównej bohaterki – wielkookiej i rudowłosej – może wzbudzać skojarzenia z tytułową bohaterką wspomnianego cyklu. Sęk w tym, że maniera do ukazywania dużych oczu w pracach Kijuca pojawiała się już wcześniej (chociażby na stronicach „Jana Hardego”) i najwyraźniej stanowi integralną cześć jego stylu. Przy okazji warto nadmienić, że nie jest to ostatni przejaw współpracy Hajnosa z pomysłodawcą „Konstruktu”. Obaj plastycy szykują już następny, wspólny projekt. Tym razem będzie to druga mini-seria z udziałem Jana Hardego, której premierowy epizod (być może częściowo inspirowany biblijną Księgą Jonasza) zatytułowano „Niniwa”.

Kolejny, ważny epizod polskich dziejów doczekał się ujęcia w komiksowy kadr. Zespół twórców zaangażowanych w to przedsięwzięcie wywiązał się ze swego zadania należycie. Wspomnienie wydarzeń na Lubelszczyźnie w lipcu 1980 r. ma zatem szansę dotrzeć do całkiem licznego grona odbiorców, a para głównych bohaterów zaskarbić sobie ich sympatie. Tym samym zarówno walor edukacyjny jak i czysto rozrywkowy tej publikacji zostały z powodzeniem osiągnięte.

 

Tytuł: „Ale w radiu nic nie mówili”

  • Scenariusz: Sławomir Zajączkowski
  • Rysunki: Jakub Kijuc
  • Kolory: Jacek Hajnos
  • Konsultacja historyczna: dr Marcin Dąbrowski
  • Wydawca: Fundacja Ruchu Solidarności Rodzin 
  • Data premiery: 17 lipca 2015 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 16 x 23,5 cm
  • Papier: kredowy 
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 36 

 


comments powered by Disqus