"Michael Jordan - Nadchodzi Byk" - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 08-04-2015 21:04 ()


Dla sporej części dzisiejszych trzydziestolatków poniedziałek (w latach 90-tych) był paradoksalnie najbardziej wyczekiwanym dniem tygodnia. Ci, którzy uwielbiali historie o trykociarzach mieli możliwość oglądać kultowy serial o przygodach Spider-Mana, a kochający koszykówkę wyczekiwali na telewizyjne transmisje spotkań NBA. Poza magazynem „NBA Action” była to jedyna możliwość obcowania z tym sportem. Tak gwoli ścisłości, emisje odbywały się w telewizji publicznej. Były to jeszcze czasy, kiedy można było obejrzeć w niej coś ciekawszego niż wygłupy celebrytów.

Lata 90-te to również okres, w którym na parkietach królowali Chicago Bulls, a występujący z numerem 23 na koszulce Michael Jordan budował swoją karierę i wyrabiał opinię najlepszego gracza w historii tej dyscypliny. Czy nie miał on sobie równych na przestrzeni tylu lat, zapewne można się spierać (rywali miał zaprawdę godnych), ale oddać mu trzeba, że do dziś jest to koszykarz, który wzbudza emocje, o którym nie sposób zapomnieć. Wygrywane przez niego konkursy „dunków”, w których przeczył prawom fizyki, zdobyte mistrzostwa NBA za sprawą „buzzer beaterów” w jego wykonaniu czy w końcu charakterystyczna mina z wyciągniętym językiem i buty sygnowane jego imieniem – to wszystko sprawia, że MJ jest postacią nietuzinkową. Można nie być jego fanem (ja zawsze wolałem „Magica” i jego Lakersów, a później niezapomnianą drużynę Orlando Magic z Shaqiem i Pennym Hardawayem), ale szanować trzeba.

Nie może więc dziwić, że poza filmem (a zasadniczo animacją), w którym zagrał u boku samego Królika Bugsa („Kosmiczny mecz”), poświęcono mu również szereg książek, a w ostateczności również komiks... tzn. powieść graficzną. Hołd M.J. oddał w ten sposób Wilfred Santiago, który miał już wcześniej w swoim dorobku inną biografię sportowca (opowiedział o życiu baseballisty Roberto Clemente). Biografia gracza Bulls zdaje się być samowystarczalną opowieścią, która na każdym polu powinna osiągnąć murowany sukces. Bogata kariera sportowa, bezsprzeczny sukces medialny (bajeczny kontrakt z firmą odzieżową), a także szalone życie prywatne (hazard, tajemnicza śmierć ojca czy sprawy sądowe z kochankami) – wydarzeniami z życia Michaela Jordana obdarzyć można co najmniej kilka osób, więc komiksowa biografia powinna bez problemu odnieść pełen sukces. Niestety nie do końca tak jest w przypadku tytułu „Michael Jordan – Nadchodzi Byk”.

Co prawda widać, że Santiago mocno się starał, że chciał pokazać żywot koszykarza z różnych perspektyw. Według mnie nie wyszło to najlepiej, a wytyczone, szerokie spektrum tematyczne, okazało się niewypałem. Ci, którzy znają losy „Latającego Byka”, a ponadto interesują się koszykówką, nie wyniosą z komiksu za wiele nowego. Dodatkowo samej gry jest tu naprawdę niewiele. Natomiast dla laików będących z dala od NBA, dzieło Wilfreda Santiago może być nieco chaotyczne, przez co niewiele oni zrozumieją, a na pewno mogą nie otrzymać pełnego obraz tego, kim był dla koszykówki gracz Byków. Autor komiksu bezustannie przeskakuje z tematu na temat i to w sposób taki, że ciężko się w tym wszystkim czasami połapać. Na jednej stronie toczy się mecz koszykówki, by już po chwili akcja przeniosła się do gabinetów, w których toczą się rozmowy biznesowe, a jeszcze dalej nagle ginie ojciec koszykarza. Postaci pojawiają się i znikają tak szybko, że czytelnik nie zdąży ich dobrze zarejestrować, nie mówiąc już o ich dokładnym poznaniu. Poszczególne epizody są niedopracowane przez co czytając komiks nie możemy pozbyć się wrażenia panującego bałaganu czy wręcz zagubienia w treści. Sprawy nie ułatwia też fakt, że mimo tego, iż kariera Jordana ukazana jest od samego początku, gdy był jeszcze trudnym uczniem amerykańskich szkół, tak już jej końcówka została potraktowana zupełnie po macoszemu. Po lekturze komiksu tak naprawdę niewiele wiemy o tym kim był M.J.

Bardzo łatwo można zauważyć, że w tym zbiorze epizodów z życia zawodnika zaburzona jest nie tylko proporcja (zupełnie niepotrzebne sceny, które można było poświęcić na rzecz istotniejszych wydarzeń), ale dostrzec można brak pomysłu autora na ukazanie losów Jordana. Efektem finalnym jest komiks, który prawdopodobnie zostanie zapamiętany jako tytuł o zmarnowanym potencjale.

Szkoda jest tym większa, że graficznie album wypada naprawdę dobrze. Znaleźć tu można pełen wachlarz stylów, którymi operuje autor i ogromny dynamizm w kadrach, który momentami – jak choćby podczas prezentowania spotkań koszykarskich – zapiera dech w piersiach. Postaci zawodników są trochę przejaskrawione, kreskówkowe, a momentami przywodzą na myśl bohaterów „Space Jam”, co traktować należy jako zaletę, a nie wadę. Z ogromną przyjemnością obserwowałem też pełną paletę kolorów, którą wykorzystał autor, pragnąc za ich pomocą oddać panujący w danym momencie nastrój. Jako że „Nadchodzi Byk” jest komiksem biograficznym, należy zwrócić uwagę na wiarygodność i zgodność z autentycznymi postaciami. Według mnie ten test Santiago zdał pozytywnie, gdyż mając jakieś pojęcie o koszykówce bez trudu odgadniemy kogo prezentuje on na danym rysunku. Twarze koszykarzy są rozpoznawalne, a autora należy pochwalić za zwrócenie uwagi na szczegóły takie jak parkiety koszykarskich hal, które wyglądają tak jak w ówczesnych latach w rzeczywistości czy numery, z którymi grali zawodnicy. W tym drugim wypadku mam szczególnie na myśli powrót Jordana do zastrzeżonego wcześniej numeru 23, z którym zagrał choćby w finale z Seattle Supersonic.

Jak więc podsumować ten tytuł? Dla fanów koszykówki, Bullsów i samego Michaela „Air” Jordana będzie to zapewne sentymentalna podróż w przeszłość, gdy drużyna „Byków” walczyła nie o przewagę parkietu w pierwszej rundzie play-off, a o triumf w całych rozgrywkach. Wycieczka ta nie będzie jednak pozbawiona wad, gdyż panujący chaos może skutecznie popsuć radość z obcowania z komiksem. Dla tych, którzy po tytuł sięgną nieco przypadkowo, jego lektura okazać się może jeszcze trudniejsza. Jedni i drudzy natomiast powinni być usatysfakcjonowani oprawa graficzną, która w mojej opinii jest najsilniejszym punktem tego tytułu. W całym komiksie dzieje się bardzo (za)dużo, dynamizmu w żaden sposób nie można mu odmówić, ale zdecydowanie brakuje poukładania tego w spójną i czytelną całość, a i samej koszykówki jest tu paradoksalnie niewiele. Ja osobiście liczyłem na nieco więcej, sama postać Mike'a na to zasługiwała. A tak wyszedł tytuł, który nieco zmarnował potencjał drzemiący w pomyśle.

 

Tytuł: "Michael Jordan - Nadchodzi Byk"

  • Scenariusz: Wilfred Santiago
  • Rysunek: Wilfred Santiago
  • Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
  • Tłumaczenie: Bartosz Sztybor
  • Liczba stron: 200
  • Format: 160x190 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: offsetowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 02.2015
  • Cena: 69 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus