Rusłan Mielnikow "Uniwersum Metro 2033": "Mrówańcza" - recenzja

Autor: Mariusz „Orzeł” Wojteczek Redaktor: Motyl

Dodane: 14-12-2014 12:51 ()


„Mrówańcza” Rusłana Mielnikowa, to najnowsza odsłona Uniwersum Metro, jaka pojawiła się na naszym rynku. Mimo że trzyma równy poziom oraz doskonale wpisuje się w założoną konwencję serii – brak jej oryginalności. Co czyni ją  - niestety – powieścią tylko przeciętną.

Rostow nad Donem nie zdążył ukończyć swojego metra przed nuklearną zagładą. Jednak wybudowane odcinki pozwoliły przetrwać dość licznej grupie ludności, dając początek postapokaliptycznemu społeczeństwu, które w niczym nie odbiega od standardów narzuconych przez Glukhowsky'ego w pierwowzorze. Poszczególne odcinki podzielone są na frakcje, trzymające się ściśle swoich specjalności i twardo broniących swych terytoriów. Każda strefa ma swoją specjalizację, na której buduje niezależność i możliwości zarówno przetrwania, jak i rozwoju. Poszczególne grupy tworzą kruche i nieco apodyktyczne struktury władzy, oparte na wierze w niezbywalne prawo silniejszego i zasadę „my, albo oni”. Wszystko fajnie, ale czy nie macie wrażenia, że to już było? Samo Metro 2033 już mocno wyczerpało tę koncepcję, a po mistrzowsku rozwinął ją w swojej trylogii Diakow. Więc budowanie fabuły głównie na tym nie było chyba najlepszym pomysłem... Owszem, świat Metra jest mocno ograniczony i ma wiele narzuconych zasad, jednak autorzy tacy, jak Cormudian czy choćby nasz rodak Majka – lepiej sobie poradzili.

Głównym zagrożeniem w tej odsłonie uniwersum jest tytułowa mrówańcza – czyli nic innego jak plaga gigantycznych, zmutowanych mrówek, przejawiająca cechy uwarunkowań biologicznych typowych dla szarańczy. Dzięki apokaliptycznej (sic!) interpretacji jednego z mieszkańców Metra, jako biblijnej plagi, jej pojawienie roztacza psychozę lęku a w efekcie staje się przyczyną zagłady części  podziemnych kolonii. Te gigantyczne mrówki – rodem z filmów SF z lat 60-tych – zajmują znaczną część podziemnych tuneli na swoje nowe legowisko, zmuszając ludzi do ucieczki w niezbadane rejony podziemnych korytarzy. Czy zawarte sojusze okażą się wystarczająco trwałe, by ludziom udało się przetrwać? Czy potrafią się zjednoczyć w obliczu większego zagrożenia i poradzić z wzajemnymi niechęciami i zaszłościami?

Głównym bohaterem jest na wpół szalony, żyjący samotnie stalker, Ilia Magin (zwany Magiem), który nie może poradzić sobie z utratą żony i dziecka. Wiedziony chęcią zemsty i napędzany nienawiścią eksterminuje grasujące po powierzchni mutanty – co staje się jedynym sensem jego życia. Jednak nowe zagrożenie – oraz pogłoski, iż ten, który przyczynił się do jego tragedii może nadal żyć – zmuszają go do zmiany ukierunkowań. Czy stanie się od mimowolnym wybawcą ocalałych resztek ludzkości? Czy może zemsta osobista okaże się silniejsza?

„Mrówańcza” to przyzwoicie napisana powieść, która jednak nie ustrzegła się kilku poważnych wad. Największą jest tendencyjność samej fabuły. To wszystko już było – i to w zakresie Uniwersum Metro – by daleko nie szukać. Przewidywalność zdarzeń, tendencyjni bohaterowie to największe problemy tej historii, które czynią z niej mało odkrywczą, choć mocno nostalgiczną opowiastkę.

Były już niesnaski pomiędzy grupami w metrze, byli samotnicy poszukujący zemsty w imię takiej czy innej idei. Byli przywódcy – despoci i romantyczni, ofiarni bohaterowie zdolni do najwyższych poświęceń w imię ogólnego dobra. Owszem, są to składowe naprawdę dobrej historii, jednak powtarzane po raz n-ty mogą znużyć. Philip K. Dick pisał kiedyś, że w SF już wszystko zostało powiedziane. I by napisać coś dobrego, trzeba ubrać to w zupełnie nowe opakowanie. Niestety w „Mrówańczy” tym opakowaniem jest papier odzyskany z zeszłorocznego prezentu.

A mogło być dobrze... Owszem, książkę nieźle się czyta, jest dynamiczna i sprawnie napisana. Jednak dla tych, którzy są już zaprawieni w postapokaliptycznych lekturach może być zwyczajnie nudna. Brakło niewiele. Przede wszystkim jakiegoś suspensu na koniec, tajemnicy na początku, której rozwiązania oczekujemy. Tak naprawdę już na początku powieści wiemy, co powinno/musi się stać i czekamy, aż to się stanie.

„Mrówańcza” to powieść, którą polecam tym, którzy się jeszcze z Uniwersum Metro (lub postapo ogółem) nie zetknęli. Zawiera sprawnie połączone, standardowe elementy składowe książek spod tego znaku. Jednak ci, którzy penetrują Metro od początku mogą sobie śmiało powieść Mielnikowa odpuścić i poczekać na kolejne tytuły spod znaku UM. Insignis na pewno nam ich nie poskąpi. I choć nie zawsze pochwalam ich wybory wydawnicze, chwała im za przeniesienie jednej z najciekawszych serii fantastycznych ostatnich lat na polski rynek.

 

Tytuł: "Uniwersum Metro 2033": "Mrówańcza"

  • Autor: Rusłan Mielnikow
  • Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
  • Wydawnictwo: Insignis
  • Wydanie polskie: 10.2014
  • Liczba stron: 368
  • Format: 140x210 mm
  • Oprawa: miękka
  • Wydanie: I
  • Cena z okładki: 34,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Insignis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus