Słuchowisko „Kajko i Kokosz”: „Szkoła latania” - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 28-10-2014 22:06 ()


Po kilku słuchowiskach opartych na znanych komiksowych tytułach z importu („The Walking Dead”, „Thorgal”), w tym jednym nawet w Polsce niepublikowanym („Conan Barbarzyńca”), studio Sound Tropez sięgnęło po rodzime produkcje – ma się rozumieć obie kultowe. Pierwszą z nich jest „Funky Koval”, drugą zaś „Kajko i Kokosz”. Właśnie „Szkoła latania” jest chyba dobrym przyczynkiem do postawienia pytania o granice dźwiękowych adaptacji komiksów.

Nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że jeśli chodzi o realizację dźwięku, w kolejnym projekcie zrodzonym w wyobraźni Michała Szolca, stoi ona na bardzo wysokim poziomie. Kiedy słucham tego, co dzieje się wokół mnie po założeniu słuchawek i naciśnięciu „play” w odtwarzaczu, czuję, że w przedsięwzięcie była zaangażowana ekipa specjalistów, którzy nie tylko potrafią pokierować nagraniem aktorów w studio, ale ubarwiają całość, dobierając do tego właściwe efekty akustyczne, czyli odgłosy wszystkiego, co ma miejsce wokół nich, oraz muzykę, która ma im towarzyszyć. Robią to naprawdę dobrze. I choć dla wielu osób przenoszenie tego, co powstało na komiksowych planszach, na nagranie dźwiękowe, wydaje się być zupełnie bezzasadne, słuchowiska nie są przecież zupełnie nową formą artystyczną. Mają swoją długą tradycję (nie tylko radiową), także jako forma adaptacji dzieła pisanego prozą, więc czemu nie podjąć próby adaptacji dzieła, którego podstawową formą przekazu byłby obraz oraz słowo. Dzięki magikom z Sound Tropez nabrałem ochoty po raz kolejny przenieść się do krainy zamieszkiwanej przez sympatycznych Polan. Krainy o tyle niezwykłej, że stworzonej w wyobraźni Janusza Christy, jednego z największych polskich twórców historyjek obrazkowych, na którego komiksach się wychowałem. Nie wszystko jednak poszło tak, jak myślałem. Dlaczego?

Do zagrania głównych bohaterów zaproszeni zostali Abelard Giza i Wojciech Tremiszewski z kabaretu Limo. I tutaj zaskoczenie, ponieważ w mojej opinii obaj wypadają raczej bezbarwnie, a zwłaszcza ten pierwszy, którego głos momentami nie wyraża żadnych emocji. Niestety, jak na tak ważną postać, Kajko jest po prostu jakiś taki nijaki, zupełnie nieprzekonywujący jako bohater. Kokosz może miejscami wypada nawet znośnie, szczególnie gdy zabiera się do jedzenia, ale lepsze i krótkie momenty przeplata gorszymi i dłuższymi. Niejako dla przeciwwagi solidnie wypada Arkadiusz Jakubik w roli Hegemona, a całkiem nieźle wtóruje mu Jacek Braciak jako Kapral, chociaż w jego głosie czegoś mi brakuje – chyba po prostu mógłby być z niego większy szelma. Duże obiekcje mam do Piotra Pręgowskiego. Mirmił w jego wykonaniu ma okropnie nieprzyjemny dla ucha głos. Nie chodzi nawet o to, czy sposób wypowiadanych przez niego słów pozwala uwierzyć w to, że mamy do czynienia z cholerykiem, którego próbuje grać. Ciężko się go słucha i jest to głos na dłuższą metę męczący. Może to właśnie z jego powodu odniosłem wrażenie, że słuchowisko jest trochę zbyt krzykliwe.

Największe zastrzeżenia mam jednak do sposobu opowiedzenia tej historii, a w zasadzie przełożenia jej z plansz komiksu na scenariusz słuchowiska. Nie jestem jednym z tych, którego raziły tak zwane „wierzbięcizmy” (od nazwiska Bartosza Wierzbięty) w tłumaczonych z języka angielskiego i dubbingowanych filmach animowanych, ze „Shrekiem” jako przykładem niemalże idealnym, bo pierwszym tak głośnym i chyba najlepiej dopracowanym. W przypadku tych filmów mieliśmy do czynienia z próbą dostosowania do polskiej publiczności żartów zrozumiałych dla widzów obeznanych w tym, co dzieje się w amerykańskiej kulturze popularnej. Pociągało to za sobą próbę wplecenia w ścieżki dialogowe jak największej ilości motywów nawiązujących do naszej szeroko rozumianej popkultury, niejednokrotnie diametralnie zmieniających sens oryginału, lecz w efekcie przyswajanych przez odbiorców z szerokim uśmiechem na twarzy. Tymczasem „Kajko i Kokosz” to produkt MADE IN POLAND, może z dopiskiem PRL, ale jednak nasz własny, dlatego nie widzę sensu poprawiania czy też aktualizowania tekstów Janusza Christy, a z tym właśnie mamy w tym przypadku do czynienia. Jest to dla mnie o tyle zaskakujące, że Grzegorz Brudnik zupełnie inaczej podszedł do swojego zadania w przypadku pierwszego słuchowiska o „Thorgalu”, gdzie ostrożnie ingerował w fabułę, starając się zachować ducha serii stworzonej przez Jeana Van Hamme'a i Grzegorza Rosińskiego.

„Szkoła latania” w tej wersji audio jawi mi się jako swego rodzaju kpina ze stanu umysłów, który Rafał A. Ziemkiewicz określa jako polactwo. I w ten oto sposób mieszkańcy Mirmiłowa przechodzą dziwną metamorfozę, zmieniając się w ukazanych w krzywym zwierciadle współczesnych Polaków, mieszkańców dużego miasta (Warszawy?), reprezentujących te narodowe przywary, których sami w sobie nie lubimy. Dlatego Mirmiłowo ze słuchowiska produkcji Sound Tropez nie jest Mirmiłowem z komiksów Christy, a bohaterowie ze słuchowiska nie są bohaterami z komiksów. Słuchając „Szkoły latania” musimy przygotować się na zderzenie z nieznanym, to znaczy z ogromną ilością żartów opartych o wykorzystanie anachronizmów, których twórca „Kajka i Kokosza” używał raczej ostrożnie. Tutaj jest mowa o domofonie, kartach kredytowych, infoliniach, fast foodach, hipsterach czy kopaniu metra pod grodem. Pada nawet jakże ostatnio popularne słowo-klucz, czyli „gender” (sic!)... Usłyszymy również między innymi piosenkę śpiewaną do rytmu popularnego hitu ostatnich miesięcy – „My Słowianie”, nawiązanie do „Bękartów wojny” czy programu MTV „Odpicuj mi brykę”. Mnie jeszcze dodatkowo wpadły w ucho liczne nawiązania do tematyki piłki nożnej, a więc między innymi nazwy klubów piłkarskich FC Mirmiłowo i Real Zbójewo, nazwisko grającego w nim piłkarza Zbójnaldo czy wspomnienie Lewko z Borussi Tremonia (dawna nazwa Dortmundu). Nie ukrywam, miejscami tego typu dowcip wydał mi się śmieszny, bo autor scenariusza wykazał się doprawdy niemałą pomysłowością, ale mimo wszystko trudno mi było to dopasować do świata znanego z komiksów – pełnego przecież humoru, lecz humoru o zupełnie innym zabarwieniu...

Najjaśniejszym punktem słuchowiska, najlepiej rozpisaną i najlepiej zagraną kwestią jest narrator, w którego wcielił się Piotr Fronczewski. Pomijam już fakt, że należy on do polskiej ekstraklasy aktorskiej, ale widać, że scenarzysta miał pomysł na tę rolę i że ten pomysł okazał się być trafiony w dziesiątkę. W „Szkole latania” narrator nie jest bowiem tylko i wyłącznie głosem lektora wprowadzającego słuchacza w świat przedstawiony, ale wchodzi w interakcję z tym, co opowiada, komentuje to, co opowiada, żywo reaguje na mające miejsce wydarzenia, a nawet robi sobie krótką przerwę. Chapeau bas!

Wobec tego wszystkiego, fabuła słuchowiska, a więc wyprawa trójki bohaterów do tytułowej szkoły latania wydaje mi się być zaledwie pretekstowa... Tak jakby ważniejsze było wtrącanie co krok jakiegoś żartu czy żarciku, zabawnego one-linera, a nie opowiedzenie historii – ta schodzi trochę na drugi plan. Dlatego zastanawiam się, czy w zaistniałej sytuacji nie lepszym pomysłem byłoby wymyślenie na potrzeby słuchowiska zupełnie nowej przygody Kajko i Kokosza, a więc takiej, w której nie dochodzi do konfliktu między tym, co reprezentują sobą komiksy Janusza Christy, a tym, co reprezentuje sobą scenariusz słuchowiska. Brzmi to jak pomysł wzięty z księżyca, ale być może wówczas, gdyby fabuła od a do z zależała od jednego autora, to wszystko wyglądałoby jakoś bardziej spójnie? Ja po prostu boję się, co będzie, kiedy dojdzie do adaptacji moich ulubionych albumów serii – akurat ten nim nie jest – a wydaje mi się, że Sound Tropez podąży już raz obraną ścieżką, która zresztą wielu odbiorcom przypadnie do gustu.

 

Tytuł:  „Kajko i Kokosz”: „Szkoła latania”

Na podstawie komiksu Janusza Christy

W rolach głównych:

  • Abelard Giza
  • Wojciech Tremiszewski
  • Piotr Pręgowski
  • Arkadiusz Jakubik
  • Jacek Braciak
  • Miłogost Reczek
  • Agnieszka Matysiak
  • Piotr Fronczewski

Koncepcja i produkcja: Sound Tropez

Reżyseria: Michał Szolc 

Scenariusz: Grzegorz Brudnik 

Udźwiękowienie: Patrycja Krysik, Aleksandra Pająk, Marcin Gontarz

Muzyka: Audio Network 

Miks: Bartłomiej Zajkowski 

Data premiery: 15 października 2014 r.

Czas trwania: 144 minut 

Cena: 29,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Sound Tropez za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus