„Wędrówki po mieście cyborgów” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 06-09-2012 05:05 ()


Dawno temu, przed jednym z wjazdów do Radomia straszyła pordzewiała tablica z na swój sposób humorystyczną sentencją: „Witamy w mieście wielkich szans!”. Wygląda na to, że wbrew reliktom propagandy sukcesu ta nieco zapomniana metropolia centralnej Polski lokalnym „Eldorado” raczej się nie stała. Najwyraźniej jednak jej unikalna atmosfera okazała się wystarczająco inspirująca dla Pawła Gierczaka, współtwórcy wzbudzających swego czasu skrajne oceny „Gangów Radomia”. 

Po bliższym wejrzeniu w dokonania wspomnianego autora okazuje się, że przywołane „Gangi…” to tylko cząstka jego dokonań. Ma on bowiem w swoim dorobku całkiem pokaźną liczbę prac: m.in. świetną nowelkę z udziałem pana Jeremiasza (baaardzo specyficznego „bibliotekarza”) zawartą w „Antologii Komiksu Polskiego” oraz szereg niesamowitych w swym klimacie (a przy tym znakomitych warsztatowo) surrealistycznych „pejzaży”. „Wędrówki po mieście cyborgów” to swoisty byt pośredni pomiędzy przytoczonymi obszarami artystycznej aktywności Gierczaka. Mimo że w przypadku tej publikacji niewątpliwie mamy do czynienia z konwencją komiksową, to jednak przynajmniej w pierwszej z zawartych w niej nowel („Chlőe, cyborg wojownik”) ogromną rolę odgrywają rozległe kompozycje pełniące rolę tła dla peregrynacji tytułowej bohaterki. Chwilami można odnieść wręcz wrażenie, że jej wędrówka to jedynie pretekst dla ukazania właśnie tych przestrzeni.

W drugiej noweli robot zabójca o nazwie Remo napotyka koczujących w Zaklętym Lesie przedstawicieli cofniętej w cywilizacyjnym rozwoju społeczności (być może wskutek bliżej nie przybliżonego konfliktu zbrojnego). Gierczak stosuje w tym przypadku przewrotną inwersję demaskującą drapieżność ludzkiej natury, przy której nieco zdezorientowany android jawi się jako niemal wzorcowy altruista. Stąd też lektura tej partii „Wędrówek…” skłania do refleksji wobec z dawna już formułowanego pytania o domniemane uczucia antropomorficznych maszyn przyszłości. „Tojfel i zaklęta kotłownia” oferuje klimat na swój sposób zbliżony do „Gangów Radomia”. Bo mimo, że wciąż tkwimy w quasi-rzeczywistości miasta cyborgów, to jednak formy ekspresji werbalnej wzbudzają skojarzenia z ogólną atmosferą wspomnianego komiksu. Nie inaczej rzecz się ma w finalnej noweli („Rumplogłowi”) ujmującej żulerską peregrynacje w formule zwyrodniałego mini-eposu.

Autor, delikatnie rzecz ujmując, nie nadużywa słów choć bywają fragmenty (zwłaszcza w noweli trzeciej i czwartej) odbiegające od tej reguły. Zdaje się on przede wszystkim oddziaływać nie wolną od turpizmu estetyką oraz umiejętnie podsycaną atmosferą odrealnienia, swoistego efektu krzywego zwierciadła dla naszej rzeczywistości. Nie musi on przy tym silić się na wybujałe koncepty, bo realia polskich miast (a zwłaszcza ich nieco uboższych dzielnic) dostarczają wystarczającej liczby motywów do eksploatacji przez zdolnego komiksiarza.

Z pozoru rzecz nosi znamiona większości grzechów głównych polskiego komiksu czasów eksplozji zinów: hermetyzm przekazu graniczący niekiedy z bełkotem, brak woli ze strony autora do nieco bardziej komunikatywnej gry z czytelnikiem, nadużywanie ogranych chwytów „dramaturgicznych” (zwłaszcza wulgaryzmów), chyba nie w pełni przemyślana kompozycja poszczególnych utworów oraz ogólne poczucie obcowania z tworem aż nazbyt improwizowanym. Nawet jeśli przynajmniej część z zasygnalizowanych zarzutów istotnie jest uzasadniona, to jednak ich obecność kompensuje ilustratorski rozmach Gierczaka przy równoczesnej różnorodności zaprezentowanego w „Wędrówkach…” warsztatu. Mamy tu bowiem do czynienia z wizualną ekspresją inspirowaną niezmiennie zjawiskową twórczością Williama Turnera. Stąd zapewne efekt swoistego „żarzenia” materii, pozorów jej ciągłej fluktuacji, poczucia obcowania z czymś na kształt prasubstancji, z której dopiero wyłania się rzeczywistość. Wraz z nią przekształceniom ulega również tytułowa bohaterka pierwszej noweli, co może sugerować rodzaj symbiozy pomiędzy rzeczoną, a przemierzaną przez Chlőe  metropolią. Z kolei „Tojfla…” cechuje stylistyczna żonglerka. Dopieszczone graficznie elementy świata przedstawionego koegzystują ze szkicowo nakreślonymi bryłami. I co więcej, ów z pozoru sprzeczny amalgamat sprawia wrażenie spójnego. „Rumplogłowi” to już przysłowiowa „wolna amerykanka”, ekspresywna i nieokiełznana. Dla jednych zapewne przykład niedopracowanego produktu a lá ziny z lat dziewięćdziesiątych; dla innych pokaz żywiołowości i artystycznego nieskrępowania. Być może istotnie zbyt dużo w tym przejawów improwizacji. Marzy mi się jednak ujrzenie fragmentu prozy Wiecha rozrysowanej właśnie w tej stylistyce.

Przynajmniej jeszcze kilka lat temu autor deklarował się jako zagorzały wielbiciel cyberpunka. Temu też daje wyraz na kartach niniejszego komiksu, nie wolnego od wyważonych nawiązań m.in. do „Terminatora 2”. Niewykluczone, że impulsem do realizacji zawartych tu nowel (oprócz przywoływanych fragmentów utworów m.in. Samuela Taylora Coldridge’a i Wiktora Hugo) były wędrówki autora po Radomiu, mieście na swój specyficzny sposób niezwykłym. Być może jest w tym coś ze zbyt dalece sięgającej nadinterpretacji. Niemniej piszący te słowa nie potrafi opędzić się od odczucia, że Paweł Gierczak w gruncie rzeczy portretował rodzinne miasto.

Na marginesie drobna refleksja. Raczej trudno przypuszczać by podobnego rodzaju publikacje miały realne szanse konkurować o status produkcji promującej metropolie współczesnej Rzeczypospolitej. Istnieje bowiem realna obawa, że standardowi przedstawiciele lokalnych władz raczej nie dopatrzyliby się w podobnego rodzaju produkcjach np. walorów edukacyjnych. Byłoby jednak zabawnym ewenementem (a wiemy na przykładzie co najmniej jednego tytułu, że nietypowe komiksy mają szansę przedostać się przez sito urzędniczej selekcji) obserwować rezydentów urzędów gmin i ratuszy z zapałem zachwalających (oczywiście sami nie wierząc w treść zredagowanego przez ich asystentów komunikatu) tytuł tego sortu co „Wędrówki…” jako produkt z powodzeniem sławiący dany region.

Obecnie Paweł Gierczak komiksowo zamilkł i póki co brak perspektyw na jego reaktywację w tej przestrzeni artystycznej wypowiedzi. Szkoda, bo ów bez cienia wątpliwości utalentowany grafik miałby szansę odnaleźć się zarówno w niszy eksploatowanej m.in. przez Marka Turka jak i nieco bardziej popularnej odmianie komiksu. Miał (i zapewne wciąż ma) ku temu warsztatowe możliwości. Zwłaszcza, że już na etapie 2005 roku (a faktycznie wcześniej) był w stanie rozrysować komiksy tej klasy co „Chlőe, cyborg wojownik” i „Remo”.

 

Tytuł: „Wędrówki po mieście cyborgów”

  • Tekst i rysunki: Paweł Gierczak
  • Wydawca: Wydawnictwo Roberta Zaręby
  • Data publikacji: 19 marca 2005 r.
  • Okładka: miękka
  • Format: 21 x 28
  • Papier: offset
  • Druk: czarnobiały 
  • Liczba stron: 54
  • Cena: 18 zł

comments powered by Disqus