Od słodkiej idiotki do żydowskiej lesbijki – portret Batwoman na przestrzeni lat

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 12-06-2011 20:08 ()


Postać Kathy Kane zwykle utożsamiano z tym, co w uniwersum Mrocznego Rycerza z Gotham było tandetne, dziwaczne i niepotrzebne. Dziś, poprzez uwspółcześnienie i odważną zmianę wizerunku, okazuje się być ona kreacją mogącą wyrwać bat-komiksy z narastającej odtwórczości. Jak to się stało, że klasyczny przykład patriarchatu stał się jednym z najbardziej wyrazistych symboli pokolenia queer, dorównującym Xenie?

Rysunkowa heroina Boba Kane’a i Sheldona Moldoffa po raz pierwszy ujrzała światło dzienne w 1956 roku, w Detective Comics #233. Nie sposób jednak mówić o Batwoman bez uwzględnienia wkładu jej ojca chrzestnego, doktora Fredericka Werthama oraz jego książki Seduction of the Innocent. W niej to Wertham, kierowany po trosze duchem maccartyzmu, starał się udowodnić relacje homoseksualne zachodzące między Batmanem a Robinem, opisując ich przygody jako metaforę „marzenia sennego dwóch gejów prowadzących wspólne życie”.

Atak psychiatry spowodował wiele zmian w komiksach z Człowiekiem-Nietoperzem. Nie dość, że historie z jego udziałem mocno zinfantylizowano, to jeszcze na dobre 25 lat zmarginalizowano postać Catwoman, uznając ją za zbyt pruderyjną i dziką, odartą z kobiecości. Zastąpić ją miała kobieta łagodniejsza, mająca zainteresować młodszych czytelników (głównie dziewczynki) oraz zresocjalizować Batmana w stronę heteroseksualizmu[1]. Tak oto narodziła się pierwsza superbohaterka gorliwie naśladująca działania przodującego herosa z DC Comics.

 

Kathy Begins

 

Pierwsza inkarnacja Kathy Kane była, delikatnie mówiąc, pretensjonalna. Za dnia była szanowaną spadkobierczynią ogromnej fortuny, posiadającą umiejętności artysty cyrkowego. W nocy zaś ubierała się w czarno-zółty kostium z czerwoną peleryną i rywalizowała z Batmanem o miano stróża Gotham. Starano się nie kreować jej na kolejnego pomocnika zamaskowanego mściciela, przybywającego na każde skinienie jego głowy. Kathy realizowała swoją altruistyczną działalność samodzielnie, korzystając z własnego wyposażenia. Posiadała bazę operacyjną, motocykl (zwany Bat-cycle), a rolę pasa z „zabawkami” spełniała damska torebka zawierająca wszelkie kobiece przedmioty codziennego użytku podrasowane o nowe funkcje. Można tam było znaleźć m.in. szminkę z gazem łzawiącym, magnesowe bransolety przemieniające się w kajdanki czy siatkę na włosy mogącą rozrosnąć się do rozmiarów sieci.

Początkowe stosunki Kathy z Batmanem trudno nazwać przyjacielskimi. Rycerz Gotham od pierwszego spotkania z Batwoman był zdystansowany co do jej indywidualnych poczynań. Za nic w świecie nie chciał, ażeby na ulicach jego miasta grasował kolejny zamaskowany zawadiaka, i to w dodatku kobieta! Podobnie, jak swego czasu Wonder Woman, Batwoman była często przedstawiana przez scenarzystów w konserwatywno-szowinistycznym świetle. Przejawiało się to głównie w kwestiach wypowiadanych przez Batmana, nierzadko kierowanych do Robina albo do Supermana na kartach World’s Finest. Podkreślał w nich niebezpieczeństwa wpisane w zwalczanie zbrodni oraz ułomności kobiecej natury, opisując słabą płeć jako wątłą, odznaczającą się mniejszą inteligencją, lekkomyślną i bardziej nieprzewidywalną od mężczyzn. Dlatego też kobiety należy traktować jak osoby drugiej kategorii i z tego powodu nie wolno dzielić się z nimi sekretami (takimi jak prawdziwa tożsamość skrywana za maską), gdyż mają tendencję do niedotrzymywania tajemnic i paplaniny. Za przykład niech posłuży nam 249 zeszyt Detective Comics. Batwoman zostaje w nim poproszona przez Robina o pomoc w złapaniu kryminalisty. W czasie badania śladów oraz dowodów superbohaterka popełnia karygodne dla detektywów błędy, pozwalając  rozwiązać wszystkie zagadki oraz ustalić prawdziwą tożsamość złoczyńcy pomocnikowi Batmana. Po zakończeniu śledztwa przyznaje Cudownemu Chłopcu z rozbrajającą szczerością: „Robin, wybacz! Nie powinnam być tak filisterska co do śladów! Jestem taka głupia!”

Pomimo seksistowskiej aury emanującej z Batwoman, postać zyskała grono zwolenników wśród odbiorców pragnących nadal obserwować jej poczynania. Oficjalnie zostało to zasygnalizowane tym, że Batman po ponad 5 latach od jej debiutu zaakceptował jej poczynania, a nawet wyznał jej sympatię, która spotkała się z wzajemnością. Należy jednakże pamiętać, że Kathy Kane egzystowała w okresie Srebrnego Wieku komiksu. Był to czas silnego oddziaływania Kodu Komiksowego, nie pozwalającego zawierać w historiach mainstreamowych odważniejszych treści. Dodatkowo Jack Schiff, ówczesny redaktor Detective Comics i Batmana, zaczął ślepo podążać za trendami wypracowanymi przez komiksy o Supermanie, wprowadzając tym samym do świata Mrocznego Rycerza kuriozalne twory, takie jak Bat-pies czy Bat-mite oraz poddając głównego bohatera różnym dziwnym metamorfozom rodem z najbardziej kiczowatych filmów science-fiction (weźmy chociażby Batmana #140, gdzie Dynamiczny Duet przeobraża się… w groteskowe potwory z kosmosu). Przysłowiową czarę goryczy przelało pojawienie się kuzynki Kathy, Bette, która stała się niedługo potem pierwszą Bat-Girl, flirtującą na poważnie z Cudownym Chłopcem.

Komiksy o Batmanie w latach 50. i 60. odchodziły od estetyki gotycko-miejskiej, a kierowały się bardziej w stronę niesmacznego kiczu, sztucznego science-fiction i trywialnych klimatów wenezuelskich. Coraz osobliwsze pomysły i odchodzenie od kryminalnych korzeni sprawiło, że tytuły z Batmanem zaczęły tracić czytelników. Sytuacja w 1964 roku na tyle się pogorszyła, że zastanawiano się nad definitywnym zamknięciem linii komiksów z Mrocznym Rycerzem w roli głównej. Człowieka-Nietoperza mogły uratować jedynie drastyczne zmiany, niwelujące stary ład.

 

Powolne zejście do lamusa

 

Włodarze DC nie byli głusi ani ślepi na zmieniające się nastroje wśród odbiorców. Dlatego też wyrzucili ludzi odpowiedzialnych za łatwą, rozrywkową fantastykę w bat-komiksach, mianując jednocześnie na stanowisko redaktora Juliusa Schwartza. Schwartz nie zwlekał z zaprowadzeniem własnego porządku w Detective Comics i Batmanie. Szybko dokonał ewolucji w stroju protektora Gotham, oddał kryminałowi należną mu cześć, a nade wszystko pozbył się niewygodnych postaci. Sławny edytor zrezygnował wtedy m.in. z Alfreda, zastępując go Ciotką Harrier (postać inspirowana piosenką Hoagy’ego Carmichaela Rockin’ Chair).

O wiele gorszy los spotkał Batwoman. Schwartz wyrzucił ją poza nawias nowych historii, mając  nadzieję, że czytelnicy szybko o niej zapomną. Sławę Kathy Kane przyćmiły dodatkowo serial Batman z Adamem Westem i Burtem Wardem oraz debiut nowej Batgirl, córki komisarza Gordona. W pierwszym przypadku Batwoman była często mylona z Catwoman, która dzięki campowemu cyklowi zyskała drugą młodość. W drugim konkurowała z bardziej przemyślaną i intrygująca postacią. W odróżnieniu od Kathy, Barbara Gordon była bardziej wszechstronną personą, dysponującą podobnym do Batmana ekwipunkiem, znającą sztuki walki oraz posiadającą doktorat, przez co wydawała się inteligentniejsza. Taki stan rzeczy stawiał Batwoman na przegranej pozycji, czego dowodem są słowa fana z listu zamieszczonego pod koniec Detective Comics #417: „Chciałbym napisać parę słów odnośnie reakcji co poniektórych czytelników na pojawienie się nowej Batgirl. Są to czytelnicy pamiętający Batwoman oraz wcześniejsze Batgirl. Wprowadzono te postacie w okresie, kiedy była koniunktura na nietoperze. Pojawiły się, bo uważano, że wątek romantyczny jest potrzebny w życiu Batmana. Ale te czasy, za sprawą wielkich zmian oraz dalekowzrocznego redaktora, minęły na dobre. Na ich miejsce przyszła dziewczyna posiadająca zdolności w zwalczaniu zbrodni, daleko przewyższająca Batwoman, która była częstokroć zdana na ratunek Batmana”.

Wśród osób kupujących komiksy istniała wprawdzie grupka zatwardziałych fanów Batwoman oraz jej gadżetów, ale ich prośby o przywrócenie dawnego statusu Kathy Kane były w dużej mierze ignorowane przez redaktorów i scenarzystów. Jeżeli już się pojawiała (jak chociażby w serii Batman Family), to jedynie jako dodatek dla Barbary Gordon, nie jako pełnoprawna postać. Osobą, która definitywnie rozprawiła się z Kobietą-Nietoperzem, był Dennis O’Neil, który w Detective Comics #485 doprowadził do śmierci Kathy Kane z rąk Ligi Zabójców Ras Al Ghula. Śmierć była podyktowana dwiema przesłankami. Po pierwsze, chciano podwyższyć sprzedaż Detective Comics, a za najbardziej skuteczny sposób uznano zabicie ulubionej przez fanów postaci. Po drugie, jak to przyznał O’Neil w jednym z wywiadów: „mamy już Batgirl, nie potrzeba nam Batwoman”. Od czasu tego zeszytu Batwoman przestała praktycznie istnieć w uniwersum DC, zaliczając jedynie sentymentalne występy w serii The Brave and the Bold.

  Ostatecznym gwoździem do trumny pierwszej wersji Kathy Kane był Krzyzys na Nieskończonych Ziemiach, który kompletnie zresetował świat zamieszkiwany przez Mrocznego Rycerza i wyczyścił go z niepotrzebnych postaci, w tym z Batwoman, Batgirl i Betty Kane. Bruce Wayne pamiętał co prawda, że miał w swoim życiu przyjaciółkę o nazwisku Kane, ale to nie była już mścicielka jeżdżącą na motorze, a zwyczajna organizatorka karnawałów. Betty zaś została przetransportowana do mitologii Supermana, będąc przez krótki okres pomocnikiem Nightwinga z Kryptonu o imieniu Flamebird. Nie było mowy, by w latach 90. i na początku XXI wieku powrócono do konceptu Batwoman. Znany ze swojej konsekwencji O’Neil, wtedy redaktor wszystkich najważniejszych serii z Batmanem w tle, uważał ją za zbyteczną, płytką postać w porównaniu z nowymi interpretacjami Batgirl, Huntress czy Leslie Thompkins. W ciągu tego okresu Kathy Kane widziano jedynie w postaci easter eggs w The Killing Joke, miniserii Dark Detectvie oraz w nostalgicznej tonacji u Marka Waida w Kingdom Come i kontynuacji The Kingdom. Nie można wszakże zapomnieć o Elsewordzie The Executioner’s Song Alana Granta, Barry’ego Kitsona i Vince’a Giarrano z 1996 roku, opublikowanym jako Batman: The Legends of the Dark Knight Annual #6. Historia przedstawiała Kathy Kane w świecie łączącym aspekty magii oraz fantastyki ze średniowieczem, w którym to kobieta przedstawiona jest jako córka Batmana walcząca o honor i dobre imię swego ojca, pośmiertnie oskarżonego o mordowanie niewinnych ludzi. Również Bruce Timm starał się zrehabilitować Batwoman w animacji Batman: Mystery of Batwoman z 2003 roku, ale wyszło mu to z mizernym skutkiem, gdyż koniec końców animacji brakowało polotu i magii rodem z Mask of the Phantasm. Na rzeczywisty powrót Batwoman trzeba było  poczekać aż do 2006 roku.

 

Umarła Kathy, niech żyje Kate!

 

Reaktywacja Batwoman nastąpiła przypadkowo, całkiem niewinnie. Paul Levitz wraz z Geoffem Johnsem, Danem Didio, Gregiem Rucką i Juddem Winnickiem kończą w 2006 roku przedsięwzięcie znane jako Infinite Crisis, mające być przyczynkiem do znaczących zmian w skostniałym DCU. Wśród powrotu do koncepcji kilkudziesięciu wymiarów czasoprzestrzennych istniejących koło siebie oraz przywrócenia ważności historii sprzed Kryzysu… Wolfmana i Pereza, pojawił się pomysł zrehabilitowania Barbary Gordon i ponownego odziania jej w kostium Batgril. Pomimo tego, że w projekt zaangażowani byli Paul Dini i Alex Ross idea spaliła na panewce. Redaktorzy i władze DC doszli do wniosku, że Barbara jako Oracle jest zbyt mocno utwierdzona w wyobraźni fanów. Postać posiadała już pokaźne grono wielbicieli, którzy uwielbiali ją jako niepełnosprawnego, tajnego informatora superbohaterów. Porzucenie powinności najbardziej błyskotliwego hackera komputerowego oraz powrót do korzeni mógł niekorzystnie wpłynąć na renomę Wyroczni.

W momencie rezygnacji z powrotu Batgirl narodziła się sugestia przywrócenia Kathy Kane na zasadach nowej polityki wydawnictwa. Wedle niej w uniwersum komiksowym miała pojawić się paleta różnorodnych bohaterów i łotrów, wyróżniających się nie tylko specyficznym pochodzeniem etnicznym i społecznym, ale również wyznaniem religijnym oraz tożsamością płciową. Sprawa była jasna – jeżeli Batwoman miałaby ponownie zawitać na komiksowych stronach, musiano się liczyć ze stworzeniem od nowa portretu psychologicznego i genezy. Efektem końcowym rozmów było wykorzystanie rysunków Rossa do ogólnego szkicu nowego ucieleśnienia Batwoman autorstwa Devin Grayson, znanej bat-scenarzystki przyznającej się do homoseksualizmu. Po pierwotnej wersji postaci pozostało jedynie imię, nazwisko i pseudonim alter ego. Kate Kane opisano w konspekcie jako zbuntowaną lesbijkę pochodzącą z zamożnej żydowskiej rodziny o tradycjach wojskowych.

Informacja o nowej tożsamości Batwoman szybko wyciekła do mediów, stając się na pewien okres sztandarowym tematem kulturalnym w masowych środkach przekazu[2]. Podzieliło to opinię publiczną na obóz wstrzemięźliwych optymistów oraz zagorzałych przeciwników pomysłu, mających tendencje do stwarzania niepotrzebnego poczucia paranoi. W międzyczasie Devin Grayson została odsunięta od kreowania nowego wizerunku Katherine Kane, a na jej miejsce przyszli Greg Rucka oraz J. H. Williams III, mający reputację jednego z najlepszych twórców w branży komiksowej. Oczywiście faktem jest, że współczesna wersja Batwoman zadebiutowała w 7. numerze nowatorskiej serii 52, gdzie Rucka ustabilizował jej status społeczny, relacje z Renee Montoyą oraz autonomiczną przestrzeń fabularną, w której mogła swobodnie istnieć i się rozwijać. Niemniej jednak prawdziwe „wyjście z cienia” należy wiązać z debiutem Kane w Detective Comics, niedawno ponownie opublikowanym w ekskluzywnym wydaniu Batwoman: Elegy. Tam scenarzyście Whiteout oraz rysownikowi Promethei Alana Moore’a udało się zaprezentować jedyną w swoim rodzaju superbohaterkę działającą w Gotham, niezależną od Batmana i odseparowaną od jego zespołu zamaskowanych pomocników.

Nie łudźcie się, najświeższa personifikacja Batwoman to nie Batman-bis. Z Mrocznym Rycerzem łączy ją podobne oddanie wyznaczonej misji, ale jest ono oparte na zupełnie innych zasadach oraz motywacji. Zresztą trudno mówić tutaj o Kate Kane jako jednorodnej postaci. Jest ona raczej osobą, która wraz z wiekiem i doświadczeniem dokonywała przeobrażeń. Jako mała dziewczynka była świadkiem porwania oraz zabójstwa swojej matki – znamienitego wojskowego – oraz siostry bliźniaczki. Jako dojrzała dziewczyna została wydalona z prestiżowej szkoły wojskowej za skrywany homoseksualizm. Kate mogła wtedy skłamać przed swoim przełożonym, będąc jednym z najlepszych kadetów na uczelni, ale nie zrobiła tego, gdyż byłoby to sprzeczne z jej przekonaniami i nieszczere wobec samej siebie. Tak więc do traumatycznych przeżyć doszła rola ofiary społecznej, skonfliktowanej z nakazami społecznymi, religijnymi oraz kulturowymi. Spięcie miało również miejsce na linii jej ego, przez co zatraciła swoją tożsamość i sens życia, stając się kobietą ekstremalną, skrajną nonkonformistką żyjącą z dnia na dzień. Konfliktowość odbijała się również na jej seksualności, gdyż odsłaniał się wtedy jej diaboliczny, autodestrukcyjny charakter.

Punkt zwrotny w jej życiu zaczyna się w chwili, gdy zostaje przypadkowo napadnięta przez bandziora w zapyziałej alei. Kate z łatwością obezwładnia napastnika, po czym z przerażeniem ogląda się za siebie, widząc Batmana wychodzącego z mroku ulicy. Obserwując majestat herosa, jego sylwetkę emanującą romantyzmem oraz to, z jaką pewnością siebie odlatuje w stronę komisariatu policji, doznaje impulsu, który szybko przeradza się w cel i powołanie. W odróżnieniu jednakże od swej inspiracji, dziewczyna ma bardziej skonkretyzowane zamierzenia. W ich opracowaniu pomaga zresztą ojciec, doświadczony pułkownik, przyszły powiernik jej tajemnic oraz wsparcie wojskowe. Mówi jej pamiętne słowa: „Powiedzmy sobie jasno: jeżeli chcesz temu podołać, to idziesz na wojnę. Zdefiniuj jej cel. Zdefiniuj jej przedmiot. Określ, czym będzie zwycięstwo. Bo jeżeli zwycięstwo ma oznaczać próbę przywrócenia życia twojej matce i siostrze, to przegrałaś. Jeżeli zwycięstwem ma być zemsta za to, co je spotkało, to jesteś stracona. Ale jeżeli chcesz ocalić chociaż jedno życie… chcesz ochronić jedną niewinną osobę przed przemocą i wrócić cało do domu… to możesz zwyciężyć. I niech Bóg ma w opiece każdego drania, który stanie na twojej drodze”. Rucka zgrabnie połączył u Batwoman utylitarystyczną chęć niesienia pomocy ludziom, chęć służenia im, z postulatami odpowiedzialności i sprawiedliwości społecznej, fundamentalnymi dla religii judaistycznej.

Obecnie, kiedy Mroczny Rycerz jest przedstawiany jako śmiertelne uosobienie bóstwa dorównujące Supermanowi i Wonder Woman, Kate Kane odznacza się tymi cechami, które niegdyś w komiksach o Batmanie stanowiły niepodważalne plusy, a dzisiaj są zapomniane. Jej wyjątkowość polega na precyzyjnie skonstruowanej charakterystyce, czyniącej z niej wyrazistą, szczerą do bólu postać. W relacjach z najbliższymi oraz w nieco naturalistycznych scenach miłosnych ukazana jest jej skomplikowana natura, pełna dzikości, pasji, ale też i życiowego niespełnienia oraz braku szczęścia. Jej złożoność jest zresztą wspaniale przedstawiona graficznie, gdyż J. H. Williams używa różnych technik rysowniczych dla ukazania Kate w stroju nietoperza oraz w scenach codziennych. Gdy oglądamy ją na bankietach albo w jej własnym pokoju, wydaje się być zwyczajną, niezależną kobietą z bogatego domu, stylizującą się na punkowego wampa. Ale gdy nadchodzi noc i Kate zakłada na siebie uniform superbohaterki, wyłania się z niej jej wyjątkowa kobiecość, przesycona zwierzęcością oraz dzikim poczuciem wolności.

Historie zawarte w Batwoman: Elegy nie zyskałyby sobie takiej aprobaty, gdyby nie twórcy będący za nie odpowiedzialni. Co prawda można zarzucić scenarzyście, że w Elegii nie stworzył innowacyjnej opowieści (tak naprawdę Rucka napisał standardowa historię superbohaterską połataną znanymi motywami pulpowymi i literackimi, wielokrotnie powielanymi w komiksie), ale za to artysta wraz z kolorystą i liternikiem stanęli na wysokości zadania, dając niezwykle bogato ilustrowany komiks. Wyjątkowość ich pracy wynika z tego, ze potrafili stworzyć na tyle złożone i piękne,  a jednocześnie na tyle czytelne i dynamiczne sekwencje (które śmiało można zaliczyć do dzieł sztuki), by traktować je jako pełnoprawne historie obrazkowe. Zresztą najlepszym dowodem na to jest wysyp nagród, jakie dostała Batwoman: Elegy – 3 nagrody Eisnera za rysunki, okładki i kolorystykę oraz GLAAD (nagrody wręczane przez amerykańską organizację LGBT zwalczającą homofobię) za najlepszy komiks.

 

Niepewna przyszłość

 

Mimo pokaźnej gamy nagród, uznania krytyki i fanów, najbliższe perypetie Batwoman stoją pod dużym znakiem zapytania. Nie tak dawno temu Greg Rucka odmówił wznowienia kontraktu na wyłączność z DC Comics. Oficjalny powód rezygnacji z pisania scenariuszy komiksowych to chęć zajęcia się autorskimi historiami książkowymi. Nieoficjalnie mówi się o konflikcie między DC a scenarzystą, wynikającym z tego, że redaktorzy nie pozwalali Gregowi pisać autorskich historii bez niepotrzebnych ingerencji w nie osób trzecich. Smutek jest o tyle większy, że czytając Elegię, ma się wrażenie, jakby Rucka dopiero się rozkręcał. Stworzył podwaliny dla wielu ciekawych szkiców fabularnych, mogących stać się fenomenalnymi komiksami, zamkniętą całością. Miał już zresztą sporządzony origin nemezis Batwoman, Alicji, oraz koncepcję co do przyszłości Religii Zbrodni, mistycznej organizacji starającej się założyć w Gotham główną placówkę, będącą czymś w rodzaju Watykanu. Niestety to w najbliższym czasie się nie ziści, chociaż Rucka podkreśla, ze w tym biznesie „nigdy nie mówi się nigdy”. Z drugiej strony, ta trudna do podjęcia decyzja była zrozumiała. Kto chciałby być psem Pawłowa w wydawnictwie komiksowym, którego władze widzą zyski raczej w mizernych crossoverach, aniżeli w autorskich, przemyślanych projektach?

Historia Kate Kane nie kończy się wraz z odejściem Rucki. Właśnie tworzona jest osobna seria, przedstawiająca przygody samotnej mścicielki w czarnym stroju. J. H. Williams podejmie się w niej zarówno roli rysownika, jak i scenarzysty, a przy pisaniu scenariusza wspomoże go W. Haden Blackman (zasłynął ostatnio jako autor fabuły do świetnej gry komputerowej Star Wars: The Force Unleashed oraz serii Star Wars: Republic). Gdy pierwsza historia się skończy, rolę artysty przejmie Amy Reeder, znana z Supergirl oraz Madame Xanadu z Vertigo. Williams obiecuje w wywiadach, że chce uszanować niezrealizowane plany Rucki i przedstawi w serii swoje autorskie pomysły. Historie w jego wykonaniu będą się charakteryzować eksperymentowaniem w sposobie narracji, prowadzenia fabuły i łączenia skrajnie różnych stylów graficznych. „Pierwszą historię zaliczyłbym do horrorów, druga jest bardziej szpiegowską intrygą, w trzeciej zaś wystąpią elementy fantasy. W czwartej planuję wplątać wątek rodzinnego dramatu”. Sęk w tym, że zapowiadany szumnie cykl zaliczył już dwie obsuwy i nie wiadomo dokładnie, kiedy nastąpi jego premiera (mówi się o cicho o jesieni tego roku). Z jednej strony obwinia się samych twórców za opóźnienia w przysyłaniu materiałów do wydawnictwa. Z drugiej zaś sami autorzy wspominają o wielkiej akcji promocyjnej zaaranżowanej przez DC Comics, do której wydawnictwo chce się solidnie przygotować.

Można jedynie życzyć powodzenia Williamsowi i spółce, mając przy tym nadzieję, że ma wobec tak wyjątkowej postaci jak Batwoman należne poczucie dobrego smaku i szacunek. To, bądź co bądź, jedna z najbardziej wyrazistych i najciekawszych osobowości, jakie pojawiły się w komiksie superbohaterskim od lat. Postać kierująca się jedną z najciekawszych dewiz życiowych, jakie dane mi było ostatnio usłyszeć, a które poznała od własnej matki.

Chodzi przede wszystkim o branie odpowiedzialności za swoje działania. Gdy popełniasz błąd, musisz za niego odpowiedzieć. Bez skrycia, bez narzekań. Tym jest prawość, będąca fundamentem poczucia honoru.

 

[1] Wertham uważał, że Dynamiczny Duet był w rzeczywistości zagubiony emocjonalnie. Batman i Robin błędnie określili relacje między sobą, gdyż w swoim otoczeniu nie mieli żadnego pomagiera płci żeńskiej.

[2] Artykuły oraz reportaże o Batwoman pojawiły się m.in. w The Telegraph, BBC, The Independent, CNN, The Sun, The New York Times czy magazynie kultury homoseksualnej Out.

 

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...