Recenzja książki "O włos od piwa" Eugeniusza Dębskiego

Autor: Kwiatosz Redaktor: druzila

Dodane: 08-09-2009 10:57 ()


Do sięgnięcia po tę książkę skłonił mnie przede wszystkim tytuł oraz fakt, że wydawca reklamuje ją jako zbiór najlepszych opowieści o parze głównych bohaterów. Przygody Hondelyka rekomendowane mi były już wcześniej, więc sensownym wydało się rozpoczęcie od faktycznie czegoś najciekawszego.

Parę głównych protagonistów tworzą Hondelyk – rycerz będący xameleonem, czyli potrafiący przeistaczać się w innych ludzi, oraz jego sługa Cadron. Cały zbiór tworzy sześć opowiadań.

Pierwsze z nich jest historią młodego szlachcica, który wynajmuje Hondelyka, aby ten, przeistoczony w owego chłopaka, ubił smoka. Całe opowiadanie jest w zasadzie sztampowe do bólu. Nie wydarza się nic ciekawego. Opisy walki są dynamiczne jak sparaliżowany leniwiec, a zakończenie zaskakujące jak silnik od sześćdziesięcioletniej kosiarki. Jedynym wartym odnotowania aspektem jest opis fizjologii smoka, a raczej tego, co jego wydzieliny robią z otaczającymi terenami. Jest to faktycznie podejście „nieco” omijane w większości historii tego typu, ale samo ono nie jest w stanie udźwignąć opowiadania.

Druga fabuła jest nieco dłuższa (najobszerniejsza w całym tomie), składa się z kilku przeplatających się historii. Pierwsza z nich opowiada o rannym Hondelyku, dla którego Cadron szuka lekarstwa w jakiejś magicznej krainie. Kolejna to prawdopodobnie młodość xameleona i historia jego powstania (gdyż nie od urodzenia takie właściwości posiadał). Z niejaką przykrością trzeba stwierdzić, że jedna nudniejsza jest od drugiej, przedstawione wydarzenia mają moc wciągania równą osuszonemu i pokrytemu asfaltem bagnu, a cała intryga jest tak nieinteresująca, że nawet nie jestem w stanie stwierdzić, na ile jest sensowna. Żeby jednak dostrzec jakiś pozytyw – na początku poznajemy kilku twardych facetów, którzy przy piwie opowiadają historie. Są oni przedstawieni w naprawdę klimatyczny sposób, a sama ich opowieść jest całkiem strawna, niestety kończy się szybciej niż pół litra, ustępując miejsca właściwej nici fabularnej...

Następne dwa opowiadania nawet szkoda opisywać. Przedstawię to może w taki sposób: bierzemy udział w turnieju, dzieje nam się krzywda, nie możemy kontynuować walki. Jest to nasza tragedia, ponieważ chcemy wywrzeć jak najlepsze wrażenie na pewnej, jakże urodziwej i posiadającej naprawdę duże zalety, młynarce. Nasz kumpel potrafi wyglądać tak jak my, a walczy od nas zdecydowanie lepiej. Zagadka – co można zrobić? Bo Cadron nas irytuje zgadywaniem: „Co się właściwie stało? Nie pojmuję...” i przemyśleniami na ten temat katuje kilkadziesiąt stron. Niechby było to chociaż nudne, to jeszcze jakoś by dało radę to czytać, ale to w okrutny sposób obraża inteligencję nawet najmniej oczytanego człowieka. Żeby był jakiś plus – karczmarka ma naprawdę duże piersi, co widać na jednej z ilustracji. Ale zasługą autora tomu to bynajmniej nie jest. To drugie opowiadanie jest jeszcze prostsze w swej istocie, tutaj przez kilkadziesiąt stron bohaterowie próbują wymyślić jak się zakraść do obozu wroga. No po prostu brak słów na opisanie irytacji, jakiej człowiek doświadcza podczas pracy umysłowej bohaterów.

Pozostałe dwa opowiadania są zdecydowanie najlepsze, czyli wznoszą się do poziomu dających się czytać z pewnym zaciekawieniem. Jako, że je w zasadzie warto przeczytać, to nie będę odsłaniał nawet fragmentów ich fabuły.

Eugeniusz Dębski w tej książce popełnił jedną zasadniczą zbrodnię, która odbiera radość z lektury. Przy całym rozważnym potraktowaniu świata, wraz z opisaniem konsekwencji i aspektów, na które niewielu autorów zdaje się zwracać uwagę, zaniedbał jedną kwestię, która okazała się dosyć zasadniczą dla radości czytania tegoż tomu, mianowicie fabułę. Fabuła nawet nie kuleje, ona po prostu straciła nogi jeszcze w wojnie idei, które kłębiły się w głowie autora podczas pisanie tychże opowiadań.

W skrócie, bo aż ciężko pisać o tej książce – w kategorii kupić czy nie zdecydowanie przeważa opcja: „Nie brać nawet za darmo”. Można spokojnie przeczytać tylko dwa opowiadania z tego zbioru lub nawet jedno, i nie psuć sobie wrażeń lekturą reszty. Raczej do przeczytania w Empiku albo innej księgarni z krzesłami dla klientów.

Kupno odradzam serdecznie.

korekta: Motyl

Autor: Eugeniusz Dębski

Tytuł: O włos od piwa

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Data wydania: 2009

Wymiary: 125 x 195

Liczba stron: 400

Oprawa: miękka

Seria: Asy polskiej fantastyki

Cena: 29.99

 

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie książki do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...