10 najgorszych książek z serii "Star Wars"

Autor: Krzysztof "Aquenral" Rewak Redaktor: Shonsu

Dodane: 13-10-2008 15:57 ()


 

Książek spod znaku STAR WARS zostało napisanych ponad sto. Do tego grona zaliczam jedynie powieści dla tak zwanych dorosłych czytelników, czyli wykluczam serie młodzieżowe, np. ”Młodzi Rycerze Jedi” czy „Uczeń Jedi”. Wiele pozycji zachwyca, niektóre są tylko dobre, inne przeciętne, kolejne mogły by służyć do wybrukowania dołów kloacznych. Niedawno pisałem o 10 najlepszych książkach, a teraz przyszedł czas na dziesięć najgorszych:

 

10. Kryształowa gwiazda - Vonda McIntyre

 

Niektórzy mogą się zdziwić, że Kryształowa gwiazda znalazła się dopiero na dziesiątym miejscu; gdziekolwiek bym nie zapytał, wszyscy uważają ją za najgorszą książkę spod znaku Gwiezdnych wojen. Jest to dziecko lat 90 ubiegłego wieku, gdzie głównymi bohaterami była Wielka Trójka, czyli Luke, Han i Leia, a galaktyka była zagrożona przez coraz to nowsze i większe niebezpieczeństwa. Po raz pierwszy pojawia się Odrodzone Imperium, które mi się jednak spodobało. Nawiązano do niego w popularnej grze Jedi Academy. Przecież wszyscy ci szturmowcy służyli właśnie w Odrodzonym. Pomijam fakt pojawienia się w książce specyficznego bytu imieniem Waru, który pochodził podobno z innego wymiaru, a według mnie, nie powinien się nigdy pojawić w odległej galaktyce. Poza tym, książka jest przyjemna, wprowadza postać Hethrira, jednak w porównaniu z innymi pozycjami, wypada słabo. Bardzo słabo.

 

9. Mroczne widmo - Terry Brooks

 

Już na wstępie napiszę, że samo Mroczne widmo jako film mi się nie podobało. Gdy Stara Trylogia miała swój czar i urok, TPM stało się filmem familijnym, z Jar Jarem, małym Anakinem, wyścigiem ścigaczy i Maulem, który był bardziej zwierzęciem niż człowiekiem, jednak zyskał miano Sitha… Co mogę powiedzieć o książce? Jest to nijakie odwzorowanie scenariusza, napisane przez pana Brooksa, który myślał chyba, że pisze powiastkę dla dzieci. Nikomu nie polecam tej pozycji, chyba że zapalonym fanom, którzy chcą przeczytać wszystkie napisane książki o Gwiezdnych Wojnach.

 

8. Posłuszeństwo - Timothy Zahn

 

Biorąc do ręki kolejną książkę Tima Zahna spodziewałem się czegoś więcej. Po świetnej trylogii Thrawna, podobno dobrej (nie wiem, nie czytałem) dylogii Ręki Thrawna, bardzo dobrej Poza galaktykę oraz średnich Rozbitkach z Nirauan, Zahn zaserwował nam opowieść o młodziutkiej Marze Jade, szturmowcach, którzy wypowiadają tytułowe posłuszeństwo Imperium i Rebeliantach dopiero co tworzących swój Sojusz. I szczerze powiedziawszy, jedynie fragmenty z Marą są w miarę ciekawe. Zahn nadużywa rąk. Wkłada je wszędzie, nawet tam gdzie nie trzeba: mamy Rękę Imperatora, Imperium Ręki, Rękę Thrawna, a teraz i Rękę Sprawiedliwości. Robi się to powoli niesmaczne, ale cóż poradzić?

 

7. Mroczna podróż - Elaine Cunningham

 

Tutaj powiem, że to najgorzej oceniana przeze mnie część Nowej ery Jedi, którą tak bardzo lubię, a jedyne co mi się w niej podoba to… okładka z Jainą, wokół której kręci się akcja całej książki. Jak wiemy, Anakin Solo nie żyje, Jacen dostał się do yuuzhańsko-sithiańskiej niewoli pod nadzorem Vergere, a Jaina stacza się po równi pochyłej w objęcia Ciemnej Strony Mocy. Już różne postaci były złe, począwszy od Anakina, poprzez Marę, skończywszy na Luke’u i Jacenie, jednak mroczna podróż Jainy jakoś mnie nie przekonała. Jaina, jak to w końcu potomkini Skywalkera, wraca na łono Jasnej Strony i cała powiastka kończy się dobrze…

Nie trawię czegoś takiego.

 

6. Opowieści z Nowej Republiki - pod redakcją Petera Schweighofera i Craiga Careya

 

Ach, kolejny zbiór opowieści, które zawsze mi się tak podobały. Lubiłem Opowieści z pałacu Jabby, a Opowieści łowców nagród o mało nie znalazły się w pierwszej dziesiątce moich ulubionych pozycji. Jednak Nowa Republika nie trzyma poziomu poprzedników czy następców, zebrane opowiadania są nudne i szczerze powiedziawszy, niewiele z nich pamiętam. Pomijając dziwne tytuły i nudne wywody nieznanych nikomu autorów, książka ma jedną zaletę: jest stosunkowo gruba i można ją bardzo długo czytać…

Chyba, że ktoś umrze z nudów w połowie.

 

5. Myśliwce Adumaru - Aaron Allston

 

Jakoś nigdy nie podobały mi się X-wingi autorstwa Mike’a Stackpole’a, jednak Allston podniósł poziom tej serii, którą polubiłem właśnie po jego Eskadrze widm. Na ostatnią powieść o losach dzielnych pilotów czekałem długo i miałem pewne oczekiwania… które nie zostały spełnione. Spodziewałem się po panu Allstonie czegoś większego, bardziej emocjonującego, z większą ilością fajerwerków albo przynajmniej myśliwców, których brakuje. Książka jest nudna, ale na szczęście krótka, więc szybko odłożymy ją na półkę i zapomnimy o finale X-wingów.

 

4. Mandaloriańska zbroja - K. W. Jeter

 

Cóż, nie lubię całej trylogii Wojen łowców nagród, jednak zraziłem się najbardziej właśnie do pierwszego tomu, chociaż sam nie wiem dlaczego. Mamy przecież i Bobę Fetta, którego lubię, i Xizora, który jest jedną z najciekawszych postaci Expanded Universe a także intrygującą postać Kud’ara Mub’ata… Ta krótka książeczka (ma bowiem tylko niecałe 300 stron) ma jedną rzecz, która wyróżnia ją na tle innych pozycji: mianowicie jest ona podzielona na część dziejącą się „teraz”, czyli tuż po śmierci Jabby, oraz część „flashbackową”, czyli retrospekcje sięgające do roku zerowego. Nie, taka forma książki SW mi się nie spodobała… Poza tym, pan Jeter pisze tak nudno, tak monotonnie… Tak nie po gwiezdno-wojennemu.

 

3. Yoda. Mroczne spotkanie - Sean Stewart

 

Mroczne rendez-vous w wykonaniu Yody i jego ekipy Jedi nie jest mroczne. Może i pojawia się hrabia Dooku i jego mroczne alter-ego, Darth Tyranus, a także jego uczennica, która tak bardzo chce zostać Sithem, czyli Assaj “Łysa” Ventress. Głównym bohaterem jednak nie jest zielony, stary mistrz Jedi, a Scout, którego imienia nawet nie zdołałem zapamiętać. W sumie to nie kojarzę, czy to był chłopiec, czy dziewczynka, bo pojawiało się tam kilka identycznych postaci, które mi zlewały się w jedną osobę. Książki zdecydowanie nie polecam, gdyż jest przerażająco nudna i mało interesująca.

 

2. Planeta Zmierzchu - Barbara Hambly

 

Powoli, aczkolwiek zdecydowanie, zbliżamy się do samego dna. Nam Chorios, czyli tytułowa planeta zmierzchu jest okropna; mamy robactwo, które wchodzi w ciała ludzi, jest Hutt, który był Jedi, pojawia się robal, który wygląda jak człowiek, a pośrodku tego wszystkiego znajduje się przewodnicząca Rady Nowej Republiki, Leia Organa Solo. Jest też oczywiście Luke,  Han, Lando oraz roboty… W końcu książka z lat dziewięćdziesiątych. Jednak w całej tej opowieści jest coś strasznie odpychającego, sprawiającego, że powieki same się zamykają, umysł tępieje, a ręce odkładają tom na półkę… Planeta zmierzchu to samo dno, ale mamy jeszcze metr mułu, na którym znajduje się...

 

1. Miecz Ciemności - Kevin J. Anderson

 

Tak, to jest zdecydowanie najgorsza książka, jaką do tej pory przeczytałem. Już bardzo denerwował mnie fakt, że pojawiały się prawie tylko planety występujące w Oryginalnej Trylogii (poza Nal Hutta/Nar Shaddaa) - akcja dzieje się na Tatooine, Hoth, Dagobah… Poza tym jest p. adm. Daala, która nie wiedzieć czemu ma rangę admirała Imperium. Przecież ta kobieta nic nie umie, w poprzednich książkach stoczyła kilka bitew i wszystkie przegrała. Tak, wiem, że była kochanką Tarkina, jednak nigdy nie polubiłem Daali, aż do momentu Dziedzictwa Mocy. Pojawia się także Callista, czyli kobieta, która żyła w komputerze i miłość Luke’a Skywalkera. Nie cierpię tej postaci. A tak poza tym mamy Prakseum Jedi na Yavinie IV i „cuda-niewidy” wyprawiane przez młodocianych rycerzy. A wisienką na samym szczycie jest bitwa o Yavin IV, gdzie kilku niewyszkolonych adeptów Mocy, używając tejże mistycznej siły, odpycha kilkanaście niszczycieli gwiezdnych z orbity księżyca, daleko poza system gwiezdny. Tego już nie mogłem strawić. Nie polecam nikomu.

 

Uff, udało mi się dobrnąć do końca tej listy. Wiem, że niektórych może zdziwić dobór książek, jednak, tak jak wspominałem wcześniej, nie uwzględniałem powieści młodzieżowych (Młodzi rycerze Jedi zajęliby ponad połowę rankingu) ani pozycji, których nie dano mi przeczytać, czyli między innymi Dzieci Jedi. Tak czy owak, to jest dziesięć najgorszych książek z serii Gwiezdne wojny i nie poleciłbym ich nikomu. Niech Moc ma nas w swojej opiece. Niech nigdy nie pojawiły się gorsze pozycje książkowe.

 

Korekta: Michał "Sienio" Sieńko

 

Zobacz też:

10 najlepszych książek z serii "Star Wars"


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...