Spotkanie fanów Indiany Jonesa - relacja

Autor: Marcin "Indiana" Waciński Redaktor: Motyl

Dodane: 03-07-2008 20:43 ()


Już po raz drugi w tym roku spotkali się fani Indiany Jonesa, skupieni wokół portalu internetowego www.indiana-jones.pl. Jakiś czas temu sam się na nim zarejestrowałem, czemu do dziś nie mogę się nadziwić, bo Internet służy mi głównie do sprawdzania poczty. Skoro poczułem się fanem dr. Henry’ego Jonesa Juniora i byłem na poprzednim zlocie, to i tym razem nie mogłem sobie odpuścić.

Z Lublina wyruszyłem w towarzystwie jednej z forumowych koleżanek krótko po dziesiątej, tak by zdążyć na spotkanie, jakie miało rozpocząć się około trzynastej trzydzieści, w kawiarni „Stary młynek”. Pierwotnie miejscem naszego spotkania wybraliśmy „Paradox Cafe” - znaną wielu fanom fantastyki choćby z ubiegłorocznego Polconu. Jednak odbywające się właśnie „Paradoxalia” spowodowały, że naszym lokum został właśnie „Stary młynek”. Podróż upłynęła mi na rozmowie na bardzo różne tematy i po krótkim marszu Alejami Ujazdowskimi ujrzeliśmy trzech fanów, w tym znanych uczestnikom forum braci bliźniaków określanych mianem Rybkarz 1 oraz Paul. Ich prawdziwe imiona i tożsamość - czyli to, który z nich to ten pierwszy, nie są ponoć znane nawet samej Irinie Spalko, a Indiana Jones tylko raz podobno rozpoznał ich prawidłowo.

Kawiarnia była pusta o tej porze, zatem zestawiliśmy stoły, i ponagliwszy sms-ami pozostałych uczestników spotkania, zajęliśmy miejsca. Po kilkunastu minutach zjawił się założyciel forum i portalu przygodowego Michał Szóstka, a także kilku młodszych uczestników. Dotarła także Mirax, znana szerzej w środowisku fanów SW, z nieodłącznym blokiem do rysowania. Uczestniczyła w rozmowach nie przerywając szkicowania.

Liczba uczestników spotkania rosła, na stole pojawiły się dwa baty, kapelusz i kilka pozycji książkowych, jakie ostatnio ukazały się na fali zainteresowania filmem. Wkrótce też pokrzepialiśmy się kawą i złotym napojem. Spodziewając się większej liczby uczestników, zestawiliśmy razem kilka stołów, by móc usiąść wygodniej. Rozmowa krążyła wokół „Królestwa kryształowej czaszki”. Zachęcony przez znajomych, zdecydowałem się podrzucić na nasze „indianajonesowe” forum link do mojego tekstu "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki", czyli wielka awantura o małego ufoka. Oprócz tego, często rozmowa schodziła na dygresje, czyli na tematy bardzo różne, nie mające związku z głównym tematem - np. kolejny konwent starwarsowy, o jaki jąłem wypytywać Mirax.

Gdy dotarł kolejny dość aktywny uczestnik naszego forum, czyli Kaczor, to na stole pojawiły się słynne torby Indiany Jonesa. Wprawdzie wyglądały dość nowo, ale po umiejętnym podeptaniu i zakurzeniu nabiorą autentyzmu. Zainteresowanym wyjaśniam, że chodzi o typową angielską torbę na maskę gazową, w dość charakterystycznym kolorze khaki, bo takową posługiwał się Indiana Jones. Wyciągniętych z pudełka modeli wagonów pociągu cyrkowego z „Ostatniej krucjaty” nie rozebrano mi na części i spokojnie stały na kawałeczku toru obok kapelusza ;)

Z uwagi na falę zainteresowania wywołanego filmem, zaproponowałem najbardziej aktywnym uczestnikom forum i jego twórcy przygotowanie bloku jonesowo - przygodowego na tegorocznym Falkonie. Pomysł spotkał się z dużym zainteresowaniem zebranych. Kiedy około piętnastej okazało się, że nikogo więcej nie możemy się spodziewać, wówczas Michał Szóstka rozpoczął konkurs na… konkurs. Na kawałku kartki uczestnicy zgłaszali swoje pomysły na konkurs, jaki wkrótce pojawi się na naszym portalu. Po długim głosowaniu na najlepszy pomysł, bo zgłoszono ich całkiem sporo, wybrano konkurs autorstwa braci Rybkarzy. Im też przypadła w udziale tuba plakatów, zawierająca także ten z ostatniego Jonesa. Nie umiem sobie teraz przypomnieć, na czym zasadzał się pomysł braci, niedługo na portalu pojawią się pewnie informacje na ten temat. Kiedy uregulowaliśmy rachunki za piwo, obiad itp., to udaliśmy się na skwer miedzy „Starym młynkiem” a „Paradox Cafe” i tam odbyły się próbne strzelania z…bicza.

Mieliśmy do dyspozycji dwa baty, o długości około dwa i pół metra każdy, no i kto chciał, to mógł spróbować swoich sił w posługiwaniu się tą szlachetną i finezyjną bronią. Zatem znajomi z forum obijali sobie nogi i ręce końcówkami batów, a ja udałem się powoli w drogę powrotną do domu. Dochodziła siedemnasta trzydzieści. Godzinę potem siedziałem w busie do Lublina. Część osób ponoć została jeszcze około dwóch godzin, ale można powiedzieć, że około osiemnastej zlot dobiegł końca.

 

Zobacz także:

 

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...