„Pierwszy dzień mojego życia” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 08-07-2023 21:54 ()


Realizm magiczny i samobójstwa? To raczej w filmach się nie udaje. Zagrożenie cukierkowatością wydaje się być spore, nie mówiąc o innych przeszkodach w konwencji. I w rzeczy samej, z powodu ckliwości i nabrzmiałości formy „Pierwszy dzień życia” powoduje mieszane uczucia. Co nie zmienia faktu, że za sprawą zdjęć Fabrizio Lucci obraz jest piękny wizualnie.

Ciekawy jest bieg wydarzeń powstawania najnowszego filmu Genovese. Wpierw napisał wersję prozatorską historii, która pierwotnie miała stanowić kanwę produkcji amerykańskiej, z ogromnym budżetem i międzynarodową obsadą złożoną z gwiazd filmowych. Ambitne plany pokrzyżowała pandemia. Film co prawda powstał, ale we Włoszech w ramach standardowego budżetu.

Jeżeli ktoś pamięta hit „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” albo „The Place” czy nawet „Superbohaterów” to mniej więcej wie, czego po Paolo Genovese się spodziewać. Nasza uwaga skupia się tym razem na czterech osobach, pragnących odebrać sobie życie. Wśród nich jest policjantka niemogąca poradzić sobie z żałobą, mówca motywacyjny nie mogą znaleźć inspiracji do dalszego działania, niepełnosprawna gimnastyka oraz osoba otyła, cierpiąca z powodu szykan. Ich wszystkich ratuje tajemniczy mężczyzna (w roli głównej znany z „Wielkiego piękna” Toni Servillo). Ocalonym daje tydzień, by przemyśleli swoje jestestwo i odnaleźli na nowo smak życia.

Idea tajemniczego nieznajomego wybawiającego losowo wybranych samobójców może się wydać pretensjonalna. Jak na kaliber tematu i kontekst narodowości – a przypomnijmy, że we Włoszech dochodzi do wspomaganych samobójstw z racji pogubienia egzystencjalnego, osamotnienia i zerwania więzi w wyniku covidu – podejście Genovese jest dość łzawe. Łopatologicznie podchodzi do różnych oblicz tego samego problemu, skupiając się międzyczasie na zmianie perspektywy jako jedynym remedium na ból istnienia. Tym samym jest niedosyt co do wyczerpania tematu, jak i sam rozwój wydarzeń jest mocno przewidywalny.

Nie jest też tak, że „Pierwszy dzień życia” jest porażką totalną. Kreacja Servillo zasługuje na uznanie. Należy także docenić operatora kamery i wykorzystanie muzyki w historii. Każdy z wątków jest również interesujący, odnosząc się do tego, co aktualnie dotyka osoby rozważające ostateczne rozwiązanie. Sposób jednak radzenia sobie z weltschmerz jest przedstawiany jednak mało finezyjnie, a przez to trudno uwierzyć w przemiany co poniektórych złamanych ludzi. Jednak tak ważka, trudna kwestia zasługuje na bardziej emocjonującą dramaturgię i pewną dozę depresyjności, zderzania się ze ścianą w sposób ciągły. W przypadku filmu Genovese wyjście z samobójczej spirali myśli zdaje się zbyt proste, zbyt łatwe.

Ocena: 6/10

Tytuł: Pierwszy dzień mojego życia

Reżyseria: Paolo Genovese

Scenariusz: Paolo Genovese, Isabella Aguilar, Paolo Costella, Rolando Ravello

Obsada:

  • Toni Servillo
  • Valerio Mastandrea
  • Margherita Buy
  • Sara Serraiocco
  • Gabriele Cristini
  • Vittoria Puccini

Muzyka: Maurizio Filardo

Zdjęcia: Fabrizio Lucci

Montaż: Consuelo Catucci

Scenografia: Matteo Mattei

Kostiumy: Gemma Mascagni

Czas trwania: 121 minuty

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus