„Martwe zło: Przebudzenie” - recenzja
Dodane: 26-04-2023 21:59 ()
Każda dekada ma swoje Martwe zło. No prawie każda, ale można rzec, że film, który stał się odskocznią do kariery Sama Raimiego, nie zalicza słabszych odsłon. Kultowa trylogia ma oddane rzesze fanów, a odświeżone wersje trzymają poziom, gdyż nie trzymają się kurczowo nachalnej kalki. Fede Alvarez w 2013 roku przywrócił Martwe zło do łask. Po dziecięciu latach ponownie jesteśmy świadkami powrotu nieokiełznanej emanacji zła wskrzeszonej dzięki księdze umarłych. Prolog Przebudzenia wskazuje, że obraz nie będzie brał jeńców, a wszelkich łagodnych scenach możemy zapomnieć. Krwista uczta, gore pełną gębą, klaustrofobiczna pułapka, to wszystko czeka na widzów, którzy zasiądą przed ekranem, by poznać najnowszą inkarnację Martwego zła.
Głównymi bohaterami obrazu jest samotna matka wychowująca trójkę dzieci, którą odwiedza dawno niewidziana siostra. Podczas trzęsienia ziemi przypadkowo w podziemiach budynku szykowanego do rozbiórki dzieciaki odnajdują prastarą księgę. Niepokojąco wyglądający wolumin wzbudza zainteresowanie chłopaka, który nieświadomie doprowadza do przebudzenia sił, które na swoją pierwszą i nie ostatnią ofiarę wybierają zapracowaną matkę. Zaczyna się koszmar, który zmieni ich życie, a właściwie pozbawi go wielu istnień, które nieopatrznie znalazły się w pułapce - nadwątlonej przez czas ruderze.
Przy kolejnej odsłonie kultowego horroru pojawia się pytanie, czy warto? Czy warto dalej brnąc w temat, z próbą poprawienia filmu, który obrósł legendą, jest uznawany za kultowy, wyniósł na piedestał Bruce'a Campbella? Warto, o ile robi się to z głową, ma się konkretny pomysł na historię, a przede wszystkim chce pokazać własną wizję nie tyle historii, którą wszyscy dobrze znają (którąś wersję zawsze się oglądało), ile dogłębny, przeraźliwy i wywołujący przerażenie obraz ostatecznego i niepowstrzymanego zła. Wybory bohaterów mogą być dyskusyjne, chociaż poza nielicznymi wyjątkami, te w filmie Lee Cronina mają solidne podłoże fabularne. Nie prostackie, a raczej proste i funkcjonalne. Nie ma tu też przeciągania scen czy tworzenia atmosfery grozy na podstawie zbyt licznej reprezentacji jump scare’ów.
Reżyser postawił na aktorów, a zwłaszcza Alyssa Sutherland w roli opętanej matki wypada – co tu dużo kryć – rewelacyjnie. Pierwszy raz od dawna siedziałem w kinie jak na szpilkach, a aktorka, która przecież w rzeczywistości jedynie odgrywa swoją rolę, potrafiła mnie przerazić swoją interpretacją istoty zbrukanej przez pomiot zła. Ogląda się to z nieskrywaną satysfakcją, o ile ma się odporny żołądek. Twórcy bowiem nie biorą jeńców, hektolitry krwi i flaków przelewają się po ekranie. Praktycznie nikt nie jest oszczędzony. Można to porównać do filmów akcji, gdzie sceny jedna po drugiej nie zwalniają tempa i napięcie nie spada poniżej pewnego poziomu. W tym przypadku mamy do czynienia z tym samym, tylko ze scenami grozy, które jedna po drugiej kumulują się w szaleńczym finale. Nie ma tutaj słabych ujęć, bohaterowie walczą, jakby naprawdę od ich poczynań zależało wszystko. Chęć przetrwania co rusz jest wystawiana na najwyższą próbę, a ujęcia kamery uchwycają każde złowieszcze spojrzenie postaci. Należy zatem pochwalić obsadę za udane i pełne zaangażowania kreacje, które nie pozwalają zapomnieć, że to wszystko to nie fantasmagoryczny wymysł chorego umysłu, a realne zagrożenie w postaci nienazwanej, bluźnierczej siły, która wdarła się do mieszkania protagonistów i postanowiła urządzić sobie krwawą łaźnię. Warto przy tym również docenić operatora kamery, bo kilka ujęć wywołuje dreszcze emocji, a zbliżenia na upiornie ucharakteryzowaną twarz Sutherland pokazują, jak powinno się kręcić nowoczesne horrory. Bez pójścia na łatwiznę i wybieranie półśrodków.
Martwe zło: Przebudzenie pierwotnie miało nie trafić do kin, a jedynie na platformę stramingową. Dobrze się stało, że wytwórnia po entuzjastycznych pokazach testowych zdecydowała się jednak na dystrybucję na dużym ekranie. Obraz Lee Cronina na to zasługuje, bo mało jest ostatnio podobnych horrorów, nakręconych z pasją, poświęceniem, dbałością o detale, z solidną grą aktorską i fabularną podbudową. Dlatego, jeśli macie możliwość, to wybierzcie się do kina. Takie projekty warto wspierać.
Ocena: 8/10
Tytuł: Martwe zło: Przebudzenie
Reżyseria: Lee Cronin
Scenariusz: Lee Cronin
Obsada:
- Mirabai Pease
- Richard Crouchley
- Anna-Maree Thomas
- Lily Sullivan
- Noah Paul
- Alyssa Sutherland
- Gabrielle Echols
- Morgan Davies
- Nell Fisher
- Billy Reynolds-McCarthy
- Tai Wano
- Jayden Daniels
- Mark Mitchinson
Muzyka: Stephen McKeon
Zdjęcia: Dave Garbett
Montaż: Bryan Shaw
Scenografia: Gareth Edwards
Kostiumy: Sarah Voon
Czas trwania: 97 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus