„W lesie dziś nie zaśnie nikt” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 22-03-2020 20:18 ()


Produkcja W lesie dziś nie zaśnie nikt przegrała z koronawirusem i nie doczekała się premiery kinowej. Jednak dość szybko zadbano, aby widzowi mogli obejrzeć ten „pierwszy polski slasher”, którym de facto nie jest. Wystarczy wspomnieć jedynie koszmarną Porę mroku, z której ludzie w popłochu uciekali z sal kinowych wiosną dwanaście lat temu. Jak by było w przypadku obrazu Bartosza M. Kowalskiego? Może nie aż tak tragicznie, ale szału również nie ma.

Kowalski zadbał o odpowiednią atmosferę, odludne miejsce, upiorną tajemnicę, którą delikatnie nakreślił w prologu. Trzydzieści lat później do leśnej głuszy przyjeżdżają obozowicze, aby oderwać się nie tyle od problemów dnia codziennego, ile powalczyć z uzależnieniem od nowoczesnej technologii. Ot takie kolonie w starym stylu, bez komórek, tabletów, laptopów, survival na łonie natury. I wyruszają w las podziwiać piękno natury, która jakoś nieśmiało schowała się pod ziemią, by nieoczekiwanie natknąć się na zdeformowane istoty łaknące ludzkiej krwi.

Ambicji twórcy nie można odmówić, ale W lesie dziś nie zaśnie nikt to obraz grubo ciosany, który jedzie na schematach kina gatunkowego i nawet nie chce tych schematów przerobić na swoją modłę. Może też dlatego groza nie jest tu wystarczająco straszna, pociągnięcia muzyki jakoś nie współgrają z duszną atmosferą, a bohaterowie są nijacy i niesympatyczni. Innymi słowy, nie ma komu kibicować, a wiadomo i tak kto przeżyje. Pojedyncze perełki jak występ Wojciecha Mecwaldowskiego to zdecydowanie za mało. Młodzi aktorzy zawodzą na całej linii, ale to po części wina dialogów. Jeśli na ekranie nie ma kolejnej sceny gore, a te są całkiem udane, to można usnąć z nudów, słuchając jałowych konwersacji obozowiczów. Chyba że twórca doszedł do wniosku, że dzisiejsza młodzież to bezmózgie zombie zapatrzone w ekrany swoich smartfonów, mające problem ze skleceniem jednego zdania i ekspresją emocji na elementarnych poziomie. Jeśli tak, to oddał taką rzeczywistość wprost idealnie. Niemniej sztuczność dialogów aż bije po oczach.

Bez dwóch zdań Kowalskiemu wyszły sceny gore, ale trudno się temu dziwić, skoro jest on wielkim fanem amerykańskich slasherów i jego dzieło należy odbierać jako hołd złożony temu rodzajowi kina. Szkoda, że pozostałe elementy nie zostały dopracowane, bo wówczas moglibyśmy mówić o udanym polskim slasherze, a tak na chęciach i próbach się skończyło. Paradoksalnie kreowana na gwiazdę obrazu Julia Wieniawa snuje się smętnie na ekranie z miną cierpiętnicy. Show kradnie jej ekranowy niezguła Julek w wykonaniu Michała Lupy, a w horrorowym anturażu znacznie lepiej odnajduje się też Wiktoria Gąsiewska. Zakończenie, jak na slasher przystało, może zwiastować kontynuację. Oby na tym jednym filmie się skończyło. Kopiować czyjeś pomysły to nie sztuka, sztuką jest natomiast nadanie obrazowi własnego sznytu. Tutaj tego zabrakło.

Ocena: 3/10

Tytuł: W lesie dziś nie zaśnie nikt

Reżyser: Bartosz M. Kowalski

Scenariusz: Bartosz M. Kowalski, Mirella Zaradkiewicz, Jan Kwieciński

Obsada:

  • Julia Wieniawa-Narkiewicz
  • Wiktoria Gąsiewska
  • Michał Lupa
  • Stanisław Cywka
  • Mirosław Zbrojewicz
  • Gabriela Muskała
  • Olaf Lubaszenko
  • Piotr Cyrwus
  • Wojciech Mecwaldowski

Zdjęcia: Cezary Stolecki

Muzyka: Radzimir Dębski

Montaż: Jakub Kopeć, Bartosz M. Kowalski

Scenografia: Łukasz Trzciński

Kostiumy: Weronika Orlińska

Czas trwania: 102 minuty


comments powered by Disqus