Dziedzictwo Morrisa - wywiad z Achdé i Julem, autorami Lucky Luke'a

Autor: Andrzej Nowak, Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 19-09-2017 22:00 ()


Podczas 28. MFKiG w Łodzi rozmawialiśmy z autorami nowych przygód najszybszego kowboja na Dzikim Zachodzie. Zapraszamy do lektury wywiadu z Achdé i Julem.

Paradoks: Bardzo nam miło, że możemy przeprowadzić ten wywiad. Jak wam się podoba w Polsce?

Achdé: Jest fajnie, to pierwszy raz, kiedy tu jestem. Pierwszy raz jestem tak daleko na wschodzie, nigdy nie byłem z Lucky Lukiem dalej niż Austria, Niemcy.

P: Spodziewałeś się takiego odbioru przez fanów, jaki zastaliście?

A: Spodziewałem się, że będzie to dla mnie trochę taki urlop (śmiech). A jak tylko przyjechałem, dowiedziałem się, że część osób była tu od wczoraj od 8 rano czekając na mnie. Niesamowite, nie spodziewałem się czegoś takiego.

P: Ciężko było przejąć spuściznę po Morrisie?

A: Tak, bardzo. Robię to już 15 lat, ale pamiętam, że jak pierwszy raz mnie poproszono, żebym był nowym ojcem Lucky Luke'a. To było niesamowite, ale robiłem wtedy bardzo proste historie. Wtedy Morris pracował z wieloma rysownikami przy tworzeniu historii i oczywiście, że się zgodziłem. Lucky Luke, Asteriks to byli moi bogowie, taki mój panteon. Zrobiłem dla niego wtedy tę jedną historię. Parę miesięcy później dostałem telefon czy nie chce pracować przy kolejnej. Oczywiście, że się zgodziłem. Śmierć Morrisa była bardzo smutna dla wszystkich, bardzo się cieszę z tego, że mogłem z nim pracować. Bardzo lubiłem go też jako osobę, nie tylko twórcę. 3 - 4 miesiące później otrzymałem telefon z propozycją, czy zostanę rysownikiem serii... Zaniemówiłem. Oczywiście się zgodziłem. Miałem zrobić parę rzeczy na próbę, czy podołam. Morris wiedział, że najlepiej czułem się w paskach komiksowych, jednak pełny Lucky Luke to było coś innego. Udało się, wszystkim się podobało i wtedy Pani Morris powiedziała, że jestem następcą. Porównuje to często do tego, jak młody gitarzysta dostałby telefon od Rolling Stonesów z pytaniem, czy zagra z nimi koncert. Dla mnie to było to samo.

P: Pytanie do was obojga. Czy mieliście kiedyś sytuację, że chcieliście stworzyć coś w waszej historii, ale uznaliście, że mogłoby to nie pasować do Lucky Lucke’a?

A: Podtrzymywaliśmy tradycje. Wszystkie postaci, sposób prowadzenia itd. musiały być spójne z tym, jak komiks był tworzony. Czasy się zmieniają, więc serię można i trzeba modernizować, Morris też ją unowocześniał. Z mojej strony staram się robić storyboard w bardziej współczesny sposób. Jul, zresztą sam o tym powie zaraz, stara się robić ciekawsze historie.

Jul: W historiach oczywiście musimy dbać o tradycję, ale też lekko wprowadzać coś nowego. Na przykład w tym albumie (Ziemia obiecana wyd. Egmont Polska, 2017 r.) po raz pierwszy w swojej karierze Luke przybiera na wadze. Normalnie jest wychudzony, po przejściach. Teraz jest tam wielka mamuśka, która go non stop karmi. Wydaje się, że są to malutkie detale, ale znaczą dużo. Chcemy, aby nowi czytelnicy też potrafili się w tym odnaleźć. Mamy nawiązania do współczesnych rzeczy jak Gwiezdne Wojny, które by się nie trafiły w złotej erze komiksów Morrisa i Goscinnego.

P: Jak fani reagują na takie zmiany w serii? Spotkaliście się z negatywnymi opiniami?

J: Mieliśmy na tyle szczęścia, że nie szykowaliśmy zatwardziałych fanów, zyskaliśmy nowych i nawet przypomnieliśmy o istnieniu serii osobom, które kiedyś były czytelnikami tego komiksu. Z drugiej strony dla starych fanów byliśmy wystarczająco tradycyjni. Fajnie się obserwuje, jak ludzie reagują na takie religijne sprawy, jak ta w najnowszym tomie. Opowiada ona o żydowskiej rodzinie na Dzikim Zachodzie, tego wcześniej nie było. Ogólnie są dwie grupy pominięte w Lucky Luke'u, pojawiali się Irlandczycy, Włosi, a nawet Rosjanie, ale nigdy nie było Żydów i czarnoskórych. Może w przyszłości to będzie dobry pomysł na historię. Jesteśmy tam w połowie wojny secesyjnej, a nigdy o tym nie było mówione. Jeśli go wyślemy do południowych stanów, może wyjść naprawdę ciekawie.

P: Jakie teraz macie plany?

A: Wszystko jest trzymane w ścisłej tajemnicy aż do końca. Wiemy już, o czym będzie najbliższa historia i jest parę pomysłów na kolejne. Skupiamy się na postaciach historycznych, to zawsze była bardzo mocna strona tych komiksów, bazowanie na prawdziwych osobach. Potem dorabiamy historie, ale zawsze mamy oparcie w historycznych postaciach.

J: W następnej historii będzie kilka ważnych historycznych osób, w tym w końcu kobiety.

P: Ile czasu zajmuje wam research przy tworzeniu historii?

A: To mieszanka dwóch prac. Dla Jula to ogrom pracy z szukaniem książek, czytaniem itd...

J: Pomiędzy albumami są dwa lata odstępu, można powiedzieć, że jeden rok jest dla mnie na wymyślenie historii i zgromadzenie dokumentów, a drugi dla Achdé na przygotowanie scenografii itp.

A: Projektowanie postaci zajmuje bardzo dużo czasu, przy nowym albumie będzie to zwłaszcza widoczne. Jak wspominaliśmy wcześniej będą nowe postaci, m.in. kobiety. Nie mogę się doczekać, jak to będzie wyglądać.

P: Co stało za stworzeniem miasta o nazwie Chelm City w ostatnim tomie?

J: Większość mojej dokumentacji dotyczącej Chasydyzmu odnośnie do Europy Wschodniej, podobnie jak literatury. W niej bardzo często pojawiały się miejsca i nawiązania, które można zauważyć w dowcipach z tamtych czasów, o których czytałem. Było sporo historii właśnie o Chełmie czy ukraińskim Berdyczowie. Wszystkie te miejsca były wspominane w książkach, dowcipach czy filmach, które chłonąłem przed pisaniem. Uznałem, że byłoby fajnie, gdyby wymyślić fikcyjne miasto założone przez Żydów w górach Arizony.

P: Widzieliście film Lucky Luke?

J: Był mocno oderwany od tego, czym jest Lucky Luke, wiele rzeczy się nie zgadzało. Jest jeszcze dużo pracy przy tym i mam nadzieję, że kiedyś się uda zrobić naprawdę dobry film z tym bohaterem. Z innym reżyserem i aktorami. Asteriks był bardzo podobny do swoich kreskówek, Lucky Luke był trochę bzdurny.

A: Był do dupy.

P: Ile albumów chcecie razem stworzyć?

A: Będziemy tworzyć, aż umrzemy (śmiech). Teraz mam wrażenie, że jesteśmy najlepszym duetem do robienia tego komiksu. Po tylu latach już wiem, gdzie chcę doprowadzić serię. Jul jest świetnym pisarzem i rozumie moje problemy i moje potrzeby. Lucky Luke jest symbolem i czymś bardzo ważnym we Francji i Belgii. Wiem, że mam scenarzystę, który to udźwignie. Zarówno jeśli chodzi o humor, bo jego wcześniejsze prace są przezabawne, jak i lubię go, to dużo ułatwia. Gdy pracujesz z kimś nieznanym, super wielką gwiazdą, ale tak naprawdę jest ona gównem, to się ciężko pracuje.

J: Dobrą rzeczą jest też to, że potrafimy się spierać. Przez telefon czy prywatnie możemy się pokłócić, ale zawsze dzięki temu rodzi się coś ciekawego. Dlatego dobrze mi się z Achde pracuje.

P: Jaka jest wasza ulubiona onomatopeja?

J: Mam ją wydać teraz? (śmiech). W Ziemi obiecanej wymyśliłem taki dźwięk na straszenie koni. Bardzo obawiają się Kozaków, dlatego użyliśmy rosyjskiego "DAWAJ!".

P: Dziękujemy za wywiad.


comments powered by Disqus