„Smerfy”: „Smerfowanie biżuterii” - recenzja
Dodane: 07-09-2017 21:20 ()
Po prezentacji przygód pociesznych, niebieskich skrzatów w formule zbioru krótszych opowieści (vide „Dziwne przebudzenie Smerfa Śpiocha”) nadszedł czas na pełnowymiarową opowieść z ich udziałem. Tym razem „celownik” twórców kontynuujących dzieło zmarłego w 1992 r. Peyo został „ustawiony” na Zgrywusa. Oto bowiem, ów bodajże jeden z najbardziej charakterystycznych mieszkańców wesołej wioseczki, zostaje uprowadzony przez wędrownych kuglarzy.
To właśnie ten incydent staje się zaczynem fabularnym dla niniejszej odsłony smerfnych przypadków, jako że obaj niezbyt wprawni w swoim fachu sztukmistrzowie, doskonale zdają sobie sprawę z komercyjnego potencjału – jak zwykli określać Zgrywusa jego nowi „właściciele” – chochlika. Tym sposobem zapalony piroman trafia do Abelagot, jednego z ośrodków miejskich, w których kuglarze zwykli prezentować niezbyt cenione przez publikę popisy. W trakcie podróży uprowadzony Smerf zaprzyjaźnia się z tresowaną myszką, a po części również z jej opiekunem, karłem Ciżemką. Jak zapewne nie trudno się domyślić pomysłowy Zgrywus (a przy okazji również występująca z nim w duecie myszka) okazuje się przebojem pokazów urządzanych w miejskich zaułkach. Zachwyceni widzowie nie szczędzą pochwał, a zadowoleni ze swej „inwestycji” kuglarze z zapałem liczą pozyskane miedziaki. Energiczny chochlik nie umyka jednak uwadze przebiegłego osobnika, który dostrzega w Zgrywusie „potencjał” do znacznie bardziej dochodowych „przedsięwzięć”.
„Smerfowanie biżuterii” raz jeszcze eksploatuje stosunkowo częsty w przypadku tej serii motyw akcji ratunkowej organizowanej z myślą o porwanym/zagubionym przedstawicielu tytułowej społeczności. Ze względu na wybór Zgrywusa jako centralnej osobowości spodziewać się można weny i energii w zwiększonej dawce, niż miałoby to miejsce w przypadku chociażby Śpiocha tudzież notorycznie zapatrzonego we własne odbicie Lalusia. Przy czym okazuje się, że ów niekiedy aż nazbyt rozrywkowy Smerf potrafi przejawiać także znaczną empatię. A to z tego względu, że „Smerfowanie…” to również opowieść o przyjaźni i poświęceniu – choć rzecz jasna w skali stosownej do utworu powstałego z myślą przede wszystkim o młodym czytelniku. Ponadto ogólny anturaż wzbudzać może (a przynajmniej tak się sprawy miały w przypadku piszącego te słowa) z drugą odsłoną cyklu „Hugo” („Karzeł z Corneloup”). Stopień „umagicznienia” opowieści jest co prawda zdecydowanie mniejszy; niemniej także i tutaj nie brakuje napięcia z intrygą dworską w nieco dalszym tle.
Pomimo nie zawsze udanych konceptów na albumy kontynuujące dzieło życia Pierre’a „Peyo” Culliforda (by wspomnieć sceptycznie ocenianego „Dzieciaka u Smerfów”) w tym akurat przypadku następcy tego zasłużonego twórcy spisali się na medal. Zaproponowali bowiem „wciągającą”, spójną fabułę, której poszczególne części składowe pasują do siebie niezgorzej niż w klasycznych albumach z udziałem miniaturowych mieszkańców leśnych kniei. Analogicznie rzecz się ma w przypadku zespołu plastyków zaangażowanych przy tym projekcie, którzy przy zachowaniu stylistyki wypracowanej przez pomysłodawcę cyklu subtelnie wzbogacili dalsze plany o nieco więcej elementów.
Reasumując: albumy takie jak ten (tudzież w przypadku przygód duetu dzielnych Galów „Asteriks u Piktów”) to dowód, że przynajmniej niektóre inicjatywy kontynuujące dzieła mistrzów frankofońskiego komiksu mają sens. Oby jak najwięcej tego typu udanych „trafień”.
Tytuł: „Smerfy: Smerfowanie biżuterii”
- Tytuł oryginału: „Le Schtroumpfeur de Bijoux” (17)
- Scenariusz: Luc Parthoensi, Theirry Culliford
- Rysunki: Alain Maury
- Kolory: Nine i Studio Léonardo
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Maria Mosiewicz
- Wydawca wersji oryginalnej: I.M.P.S.
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data publikacji wersji oryginalnej: 26 listopada 1994 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 9 sierpnia 2017 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 21,5 x 28,5 cm
- Druk: kolor
- Papier: offset
- Liczba stron: 48
- Cena: 19,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus