„W starym, dobrym stylu" - recenzja
Dodane: 06-07-2017 15:22 ()
Mówi się, że w Hollywood trudno o angaż dla bardzo już dojrzałych aktorów, którzy albo grają przysłowiowe „ogony”, albo powierza im się rolę statecznych dziadków, mędrców, mających przypomnieć jakąś zapomnianą prawdę tudzież w newralgicznym momencie wykazać, że jednak doświadczenie wygrywa z młodością. Jednakże mając do dyspozycji trójkę wyśmienitych i utytułowanych aktorów w osobach Michaela Caine’a, Morgana Freemana i Alana Arkina – trudno mówić, że panowie 80+ nie uniosą na swoich barkach filmu, w dodatku wpisującego się w konwencję heist movie.
Scenarzysta Theodore Melfi (Ukryte działania) wziął tym razem na warsztat obraz sprzed trzydziestu ośmiu lat. W starym, dobrym stylu to remake produkcji Martina Bresta z 1979 r. Trzech mężczyzn będących już u schyłku jesieni życia postanawia obrabować bank. Każdy z jakiegoś powodu, a sytuacja wszystkich jest niewesoła. Firma, w której pracowali, zamroziła im wypłaty świadczeń, a pazerne banki za chwilę bez wahania zabiorą ich domy. Trzymają się razem, rzewnie rozpamiętując, jak to dawnej bywało, nie zawsze mogąc spędzać czas ze swoimi bliskimi. Tymczasem jeden z nich, będąc świadkiem napadu na bank, wpada na diabelny pomysł, że również oni - tetrycy - mogą dokonać takiego wyczynu, a za cel obierają znienawidzony bank. Czy trzech osiemdziesięciolatków może wejść do pilnie strzeżonej placówki i wynieść z niej trzy torby wypełnione po brzegi gotówką?
Różnica między dwoma wersjami filmu wynika z motywacji staruszków. W pierwotnej zramolali i apatyczni bohaterowie chcieli poczuć jeszcze raz wiatr w żagle, przekonać się, że jeszcze mogą zasmakować życia, a nie tylko marnieć na ławce w parku, karmiąc gołębie. Z kolei w filmie Zacha Braffa trio przyszłych złodziei obmyśla skok z trywialnego powodu, jakim jest zemsta na bezwzględnym aparacie bankowym. Twórcy odeszli znacznie od dramatu na rzecz komedii, czyniąc remake dość lekkim filmem, w którym mnoży się od gagów piętnujących nieudolność policji czy też z uśmiechem na twarzy komentujących zdrowie i witalność dziarskich staruszków.
Braffowi wyszła całkiem zabawna komedyjka, co nie powinno dziwić, mając w obsadzie tak doświadczonych aktorów. Od Caine’a wciąż bije elegancja brytyjskiego dżentelmena, Freeman potrafi rozczulić jedną miną, to wciąż stara i niezawodna szkoła aktorska. Z kolei Arkin niezmiennie udanie wypada w kreacjach wiecznie niezadowolonych marud, taki przekorny do bólu sceptyk. Trójka charyzmatycznych aktorów o zdecydowanie odmiennych temperamentach. Wepchnięci w tryby komicznej fabuły niewysokich lotów, swoje doświadczenie i umiejętności potrafią wykorzystać jako atut, nawet przy wydawałoby się przeciętnych żartach. Na oddzielną wzmiankę zasługuje epizodyczna rólka Christophera Lloyda, pamiętnego Emmetta Browna z Powrotu do przyszłości. Jego naturalność w portretowaniu mocno przerysowanej demencji starczej wywołuje niepohamowane salwy śmiechu.
Scenariusz filmu nie należy do wyszukanych, a wszystko rozgrywa się w zaplanowanym niczym skok rozkładzie jazdy. Jednak bohaterowie z miejsca zyskują sympatię widza, bo któż by nie żałował trzech doświadczonych przez los przyjaciół, którym niewiele już zostało życia. I nawet rozmyta oraz nieszczególnie emocjonująca kulminacja nie burzy tego obrazu. W starym, dobrym stylu ogląda się z przyjemnością, jak na film, który ma spełnić jedną, zasadniczą funkcję. Dostarczyć rozrywki na satysfakcjonującym poziomie, co też czyni. Dla samych wyśmienitych aktorów warto się wybrać na produkcję Zacha Braffa.
Ocena: 6/10
Tytuł: „W starym, dobrym stylu"
Reżyseria: Zach Braff
Scenariusz: Theodore Melfi
Obsada:
- Michael Caine
- Alan Arkin
- Morgan Freeman
- Matt Dillon
- Peter Serafinowicz
- Ann-Margret
- Joey King
- Christopher Lloyd
- Maria Dizzia
- John Ortiz
Muzyka: Rob Simonsen
Zdjęcia: Rodney Charters
Montaż: Myron I. Kerstein
Scenografia: Laura Ballinger
Kostiumy:Gary Jones
Czas trwania: 96 minut
comments powered by Disqus