„Klatki" - recenzja
Dodane: 25-05-2017 20:21 ()
Dave McKean to artysta, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Polski czytelnik mógł zapoznać się z jego pracami, czytając Azyl Arkham, czy podziwiając okładki Sandmana. Niedawno na naszym rynku zadebiutował kolejny komiks z rysunkami utalentowanego Brytyjczyka, tym razem jednak wcielił się on także w scenarzystę. Klatki są dziełem, które powstawało aż sześć lat (1990-1996) i w końcu dotarło do Polski.
Leo Sabarsky to wypalony malarz szukający natchnienia. Chcąc zacząć od początku i porzucić stare życie, przeprowadza się do kamienicy o enigmatycznej nazwie Meru House. Może mógłby w spokoju tworzyć, ale otacza go banda osobliwych sąsiadów, którzy skutecznie zajmują mu czas. Jest staruszka rozmawiająca z gołębiami, mężczyzna umiejący wydobywać muzykę z kamieni, a nawet ukrywający się przed światem pisarz (który jest zaskakująco podobny do McKeana).
Opowieść można odbierać na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony dosłownie - obserwując interakcje, w jakie wchodzi główny bohater z innymi ludźmi. Jako że zdrowie psychiczne większości z nich jest kwestią sporną, to nierzadko rozmowy, w jakich biorą udział, są bardzo zabawne. Z drugiej strony: opowieści z drugim dnem przekazywane przez bohaterów czy wplatane w narrację, które są mroczne czy też smutne. Monolog staruszki oczekującej na powrót męża na obiad już od 5 lat to misternie opisana tragedia. Słuchając pierwszych wynurzeń kobiety, odnieść możemy wrażenie, że ma ona, podobnie jak reszta ferajny, nie po kolei w głowie. Razem z opowieścią rośnie napięcie, wiadomo już, że wydarzyła się coś złego i że bohaterka nadal czeka na swojego ukochanego. W głowie pojawiają się pytania: zmarł, uciekł z kochanką, został porwany? Co właściwie się stało?
W komiksie obserwujemy wydarzenia głównie z dwóch perspektyw. Pierwszą jest punkt widzenia malarza i to zazwyczaj jemu będziemy towarzyszyć w tej historii. Drugą perspektywą, w moim odczuciu ciekawszą, jest obserwowanie świata wraz z czarnym kotem. Pałęta się on dookoła budynku, zagląda ludziom w okna i nie wiemy do końca: czy na pewno jest zwykłym zwierzęciem? Akcja rozgrywa się na małej przestrzeni – głównie w kamienicy i pobliskim barze. Wszystko zdaje się częścią jednej dzielnicy i tworzy zamknięty ekosystem. Nie jest to jednak klaustrofobiczna przestrzeń, tylko przytulna i intymna. Zdaje się, że dostęp do niej mają tylko „swoi”, nikt z zewnątrz nie mógłby poznać niezwykłych mieszkańców Meru House i okolic.
Czytając Klatki, bez problemu możemy zorientować się w relacjach międzyludzkich czy wydarzeniach. Jednak co jakiś czas na kartach komiksu dzieje się coś niezwykłego, co już nie jest tak łatwe w interpretacji. McKean wplata w swoją opowieść przypowieści czy dziwne wydarzenia, zupełnie ich nie tłumacząc i pozostawiając czytelnikowi pole do przemyśleń. Chyba to sprawia, że komiks zostaje w głowie po odłożeniu go na półkę, a nawet ma się ochotę jeszcze raz sprawdzić niektóre fragmenty i spróbować wyłapać coś nowego. Autor wyjątkowo sprawnie posługuje się motywami biblijnymi, bierze z nich jeden czy dwa elementy i buduje zupełnie nową historię. Te znane na całym świecie opowieści zostają obdarte z najbardziej rozpoznawalnych części i czasem dopiero w środku opowiadania orientowałam się, że przypomina mi to coś, co już znam (np. wielka wieża budowana przez króla mająca pomieścić wszystkie skarby doczesności skojarzyła mi się z wieżą Babel, dopiero kiedy zobaczyłam, jak jest narysowana – przypominała obraz Bruegla). Samo osadzenie przypowieści jest dosyć zagadkowe i momentami budzi konsternację. Oglądamy np. jak wspomniany wcześniej muzyk, zabiera się do pracy nad kamieniem, a po chwili skaczemy do miejsca, w którym matka opowiada dziecku przypowieść o kamyku. Chociaż te przejścia nie są w żaden sposób tłumaczone, to jednak same opowieści, mimo kompozycji szkatułkowej, całkowicie zrozumiałe.
McKean tworząc oprawę graficzną komiksu, posłużył się wieloma technikami plastycznymi, ale to chyba nikogo nie dziwi. Główna historia - ta o malarzu i jego sąsiadach - jest w dużej mierze rysowana. Niektóre kadry są tak wypełnione tuszem, że niemal czarne, aby po chwili przejść w prawie całkowicie białe. Ta zmiana jasności pozwala złapać oddech, odpocząć od przytłaczającej czerni. Poza rysunkiem w tomie znajdziemy kolaże, malunki i oczywiście zdjęcia. Formy te pojawiają się najczęściej, gdy historia wychodzi poza poziom dosłowności – gdy przechodzimy do przypowieści czy niezwykłych zdarzeń.
Klatki to dzieło dopracowane w każdym, najdrobniejszym elemencie. Podczas lektury nie można pozbyć się wrażenia, że nic w opowieści nie jest przypadkowe i coś oznacza. Jak wspomniałam wcześniej, komiks zostaje w głowie długo po lekturze. Nie jest to jednak pozycja dla każdego, ale raczej dla osób chcących podjąć trud interpretacyjny i poczytać coś ambitniejszego.
Tytuł: Klatki
- Scenariusz: Dave McKean
- Rysunki: Dave McKean
- Tłumaczenie: Marceli Szpak
- Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
- Data wydania: 22 maja 2017
- Cena: 169 zł
- ISBN: 978-83-65527-35-6
- Format: 215X285
- Oprawa: twarda
- Liczba stron: 504
- Komiks nr 217
- Wydanie: I
- Cena: 169 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus