„Storm" tom 2: „Dzieci pustyni. Zielone pandemonium” - recenzja
Dodane: 24-05-2016 09:12 ()
Inicjatywa związana z angażem Dona Lawrence’a do realizacji przygód Storma okazała się nad wyraz fortunnym rozwiązaniem. Holenderski magazyn „Eppo” zyskał swoją sztandarową osobowość, a na współpracę z brytyjskim plastykiem wręcz dmuchano i chuchano. Efektem tego była regularna prezentacja kolejnych przypadków zagubionego w czasie i przestrzeni kosmonauty oraz jego radującej męskie oko towarzyszki.
Miło, że po kilku nieudanych próbach wprowadzenia na polski rynek serii poświęconej Stormowi i Rudowłosej wygląda na to, że w końcu się udało. Wydawnictwo Kurc (początkowo funkcjonujące pod nazwą jednego ze sklepów internetowych) zdaje się stopniowo rozwijać przysłowiowe skrzydła. Obok „Storma” (która to seria zainicjowała działalność wydawnictwa) jego oferta już wzbogaciła się o dawno wyczekiwaną „Druunę” oraz kontynuację „Largo Wincha”, a w zapowiedziach figuruje planowany niegdyś (i w końcu nie wydany) przez polską filię Egmontu „Exterminator 17”. Nie zapominając jednak o serii zilustrowanej przez wzmiankowanego Dona Lawrence’a wypada się cieszyć, że kolejne zbiorcze wydanie „Storma” trafiło właśnie do dystrybucji.
Zgodnie z poetyką tej serii, para głównych bohaterów ani myśli pozostawać na dłużej w jednym miejscu. Tym razem ich szlak wiedzie poprzez słoną pustynię, na której poza krążącymi po nieboskłonie padlinożercami trudno doszukiwać się choćby śladowych przejawów życia. Wyczerpani wędrowcy docierają w końcu do pozostałości niegdysiejszych raf koralowych, gdzie udaje im się znaleźć odrobinę cienia oraz źródło wody i tym samym zapewnić sobie szansę na regenerację nadszarpniętych sił. Owa komfortowa sytuacja nie trwa jednak zbyt długo, jako że bezlitosny scenarzysta (w tej roli po raz pierwszy Dick Matena) prędko wprowadza ich na ścieżkę kolejnej, obowiązkowo stresogennej przygody. Tym razem Storm i Rudowłosa zmuszeni będą stawić czoła liderom kolonii utrzymującej się z eksploatacji szczątków koralowców. Siłę roboczą w tamtejszych kopalniach stanowią modyfikowani genetycznie niewolnicy, których nadzorcy utrzymują w karności dzięki umieszczonym na czołach hipnotyzującym urządzeniom. Ponadto ważną rolę w hierarchii tej społeczności odgrywa naukowiec nazwiskiem Psor (swoją drogą pośrednio wzorowany na znanym z przygód Shazama/Kapitana Marvela Sivanie), który wobec uwarunkowanych wskutek jego eksperymentów niewolników ma swoje własne plany.
W drugiej z zawartych tu opowieści („Zielone pandemonium”) zostajemy przeniesieni ku znacznie odmiennym plenerom. Toteż miast bezkresu spieczonej słońcem pustyni trafiamy w gęstwiny lasów tropikalnych pokrywających obszary Ameryki Południowej. Rzecz jasna również w tej krainie bujnie rozrośniętych puszcz nie brakuje wyzwań i „atrakcji”, umożliwiających bohaterom tej opowieści wykazanie się ponadprzeciętnymi zdolnościami przetrwania w zdawałoby się beznadziejnych warunkach. Stąd fani niczym nieskrępowanej rozrywki nie powinni doznać zawodu.
To właśnie w owym wspomnianym rozrywkowym charakterze fabuł z udziałem Storma tkwi prawdopodobnie sedno sukcesu tej serii (nie licząc rzecz jasna jej dopracowanej warstwy plastycznej). Scenarzyści (nawet jeśli, tak jak w przypadku Dicka Mateny, nie zawsze byli ku temu przekonani) nie silą się na udawanie, że mamy do czynienia z czymś więcej niż tylko doraźną, choć zarazem emocjonującą rozrywką. Rozwiązania fabularne nie grzeszą nadmiarem sublimacji, a miast tego całkiem często użytkowany jest zabieg formalny znany jako deus ex machina. Realizatorzy tego przedsięwzięcia najwyraźniej nie tylko nie zamierzali się tą okolicznością przejmować, ale wręcz z pełnym przekonaniem raz za razem ochoczo z niej korzystali. Formuła publikowanego raz w tygodniu „Eppo” wydawała się zresztą sprzyjać takiemu podejściu do opowieści wyzbytych retrospekcji i przesadnie złożonej struktury fabularnej. Liczyła się przede wszystkim łatwa do rozeznania akcja i taki też cel stawiała przed autorami „Storma” redakcja wspomnianego magazynu. Nie oznacza to jednak, że przygody tytułowego bohatera nie sprawdzają się w postaci pełnowymiarowych albumów. Warto jednak być świadomym natury tej serii i nie spodziewać się po niej nadmiernej głębi psychologicznej udzielających się w niej postaci oraz podejmowania tzw. życiowej problematyki. Natomiast fani klasycznej komiksowej (i nie tylko) fantastyki z jej Złotej i Srebrnej Ery nie tylko nie powinni doznać zawodu, ale wręcz mają szansę odczuć ducha klasycznych serii takich jak „Flash Gordon” i „Rozbitkowie Czasu”. Tytułem ciekawostki warto nadmienić, że autor przekładu zapewne pozwolił sobie na niewielką modyfikację wersji oryginalnej, wprowadzając nawiązanie do jednego z najbardziej popularnych polskich seriali telewizyjnych.
Bezbłędne w swojej klasie pozostają ilustracje w wykonaniu Dona Lawrence’a. Nie szczędzi on bowiem przejawów swojego warsztatu i talentu dopracowując co do szczegółu każdy z kadrów tej opowieści. Pracochłonna technika wykonania po dzień dzisiejszy nic nie straciła ze swej efektowności. Trzeba jednak przyznać, że w zestawieniu z planszami publikowanymi w magazynie „Eppo” polska edycja, pomimo upływu przeszło ćwierćwiecza od momentu publikacji pierwodruku, ustępuje holenderskiej wersji pod względem stopnia intensywności i dosycenia barw. O tyle to zaskakuje, że papier użyty w albumach Wydawnictwa Kurc charakteryzuje się szlachetniejszymi parametrami jakości. Można jedynie przypuszczać, że ta okoliczność wynikła z uwarunkowań materiałów dostarczonych przez właściciela licencji bądź też oszczędności zastosowanych przez polską drukarnię. Nie zmienia to faktu, że lektura drugiego dyptyku „Storma” to dla fanów tej serii radość w najczystszej postaci.
Tytuł: „Storm" tom 2: „Dzieci pustyni. Zielone pandemonium”
- Tytuł oryginału: „Storm: The People of the Plains. The Green Hell”
- Scenariusz: Dick Matena (przy współpracy z Martinem Lodewijkiem)
- Ilustracje: Don Lawrence
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Krzysztof Janicz
- Wydawca wersji oryginalnej: Big Baloon
- Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Kurc
- Data premiery wersji oryginalnej (w tej edycji): lipiec 2004 r.
- Data premiery wersji polskiej: 19 maja 2016 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 21 x 29,5 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 104
- Cena: 75 zł
Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus