Kino wstrząśnięte i zmieszane - recenzja wydania DVD filmu „San Andreas”

Autor: Marek Kamiński Redaktor: Motyl

Dodane: 19-11-2015 07:09 ()


Na sklepowe półki trafiły edycje DVD i Blu-Ray produkcji, którego tytuł może kojarzyć się sporej części polskiej młodzieży głównie z serią gier „Grand Theft Auto”. Skojarzenie jak kulą w płot. „San Andreas”, efekt kolejnej (po „Podróży na tajemniczą wyspę”) współpracy reżysera Brada Peytona, producenta Beau Flynna oraz aktora Dwayne'a Johnsona, to produkcja z gatunku amerykańskiego kina katastroficznego. Ale czy jest ona katastrofalna?

Ponurą siłą natury, z którą będą musieli się zmierzyć bohaterowie, jest tym razem trzęsienie ziemi, spowodowane przesunięciem się uskoku San Andreas w Kalifornii. Zdolny pilot helikoptera ratunkowego oraz będąca z nim w separacji żona połączą siły, by wspólnie uratować ich córkę przed kataklizmem. Gdzieś w tym wszystkim znajdzie się jeszcze wątek miłosny jeden czy drugi, a także oklepany schemat pod tytułem: „naukowiec, który próbuje ostrzec ludzi przed zagrożeniem, ale z początku nikt mu nie wierzy”.

No właśnie, schemat. „San Andreas” serwuje nam mieszankę znanych motywów i klisz filmowych, niekoniecznie wnoszącą coś świeżego do gatunku, za to atrakcyjną wizualnie. Dzięki temu ostatniemu, podczas seansu można się całkiem dobrze bawić (o ile to właściwe określenie w przypadku filmu katastroficznego), obserwując zmagania bohaterów z trzęsieniem ziemi, rozwalającymi się budynkami czy też powodzią. Efekty specjalne stoją na solidnym poziomie, jednak czasami można mieć wrażenie ich sztuczności. Jest ono w pewnym stopniu spowodowane świadomością, że oglądamy scenę wykreowaną z pomocą komputera, a nie kataklizm sfilmowany na żywo. Wiemy, że tamten budynek wcale nie pękł, a tamci ludzie nie spadają w przepaść, to wszystko fikcja dziejąca się na green screenie.

Przy okazji „fikcji”, warto wspomnieć o różnych niedorzecznościach i śmiesznostkach w filmie, jak choćby o szarży motorówek na olbrzymią falę tsunami, byleby przepłynąć nad wodnym murem i znaleźć się po drugiej stronie – niemniej jednak wspomniana scena wygląda naprawdę efektownie. Przewidzenie przez filmowego sejsmologa trzęsień ziemi z odpowiednim wyprzedzeniem czasowym to kolejny przykład rozmijania się obrazu Peytona z rzeczywistością. Gdyby ktoś chciał dowiedzieć się więcej o tym, co twórcy „San Andreas” zrobili źle (ale też i o dobrych radach do zastosowania w razie podobnego niebezpieczeństwa), polecam lekturę choćby tych dwóch artykułów: przykład 1 (z twitterowymi komentarzami prawdziwego sejsmologa) i przykład 2 (6 błędnych spraw zawartych w filmie oraz 1 poprawna). Dlatego „San Andreas” sam w sobie ma walor czysto rozrywkowy, natomiast dzięki zestawieniu filmu z odpowiednim i rzeczowym komentarzem dostajemy pomysł na rozrywkową lekcję geografii i przysposobienia obronnego, którą odbyłby chętnie niejeden uczeń.

Pod względem poziomu aktorskiego jest tu przyzwoicie i na pewno nie ma katastrofy. Dwayne Johnson stara się być kimś więcej, niż tylko dobrze umięśnionym herosem kina akcji. I wychodzi mu to całkiem dobrze. Czasami „The Rock” może wydawać się być trochę teatralny w pokazywaniu emocji Raya, jednak na pewno gwiazdor nie gra jak kloc drewna. Córka Raya, Blake (Alexandra Daddario), to wdzięczna postać: śliczna dziewczyna będąca miksem damy w opałach oraz zaradnej dziewczyny, chłonącej niezbędną do przetrwania wiedzę od ojca-ratownika. Może i zestaw ów brzmi sztucznie, ale w praktyce wygląda wiarygodnie. Wdzięcznie i sympatycznie prezentują się też towarzysze Blake: jej obiekt westchnień Ben (Hugo Johnstone-Burt) i jego młodszy brat Ollie (Art Parkinson). Paul Giamatti wypada dobrze jako jeden z sejsmologów, mimo sztampowości postaci. W drobniejszej roli można znaleźć tu Kylie Minogue. Fani filmów i seriali superbohaterskich dostrzegą kilka znajomych twarzy: oprócz Giamattiego (Rhino z „Niesamowitego Spider-Mana 2”) pojawia się także Ioan Gruffudd (Mr. Fantastic z „Fantastycznej Czwórki” sprzed kilku lat) oraz Colton Haynes (Roy Harper z serialu „Arrow”).

Galapagos Films wydał film na DVD i Blu-Ray w kilku wariantach. Edycja DVD posiada dźwięk oryginalny w formacie Dolby Digital 5.1. Możemy uruchomić wersję z polskim lektorem, jak również ustawić napisy, m.in. angielskie i polskie. Jedynym dodatkiem z płyty DVD są sceny niewykorzystane, trwające łącznie zaledwie 4,5 minuty. Można obejrzeć je dodatkowo z komentarzem reżysera. Więcej bonusów znajduje się jak zwykle w wydaniu Blu-Ray.

„San Andreas” to typowy katastroficzny, choć nie katastrofalny, blockbuster. Ot, kolejny obraz typu: „ratujmy ludzi przed zagładą”. Można śmiało obejrzeć, oddychając jednocześnie z ulgą, że „to tylko film”. Za to pełen świetnych efektów specjalnych (i, mówiąc mocno kolokwialnie: „mocnej rozpierduchy”), serwujący sążnistą porcję rozrywki w sam raz na seans ze znajomymi.

 6/10

Tytuł: "San Andreas"

Reżyseria: Brad Peyton

Scenariusz: Carlton Cuse

Obsada:

  • Dwayne Johnson
  • Carla Gugino
  • Alexandra Daddario
  • Ioan Gruffudd
  • Paul Giamatti
  • Archie Panjabi
  • Hugo Johnstone-Burt
  • Art Parkinson
  • Will Yun Lee
  • Kylie Minogue

Muzyka: Andrew Lockington

Zdjęcia: Steve Yedlin

Montaż: Bob Ducsay

Scenografia: Barry Chusid

Kostiumy: Wendy Chuck

Czas trwania: 114 minut

 

Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus