„Lux in tenebris” tom 2: „Wilcza gontyna” - recenzja
Dodane: 09-09-2015 10:36 ()
Listopad A.D. 1039. Książę Kazimierz nie rezygnuje z prób odzyskania odebranej mu przemocą ojcowizny. Ma temu służyć m.in. sojusz z władcą Rusi Kijowskiej Jarosławem Mądrym przypieczętowany poślubieniem jego siostry. Stąd też urodziwa Dobroniega (bo o niej właśnie mowa), eskortowana przez ruskich wojów i najemnych Waregów, wyrusza na spotkanie ze swym przyszłym mężem. Niestety w trakcie podróży młoda kniahini zostaje uprowadzona.
Taki jest punkt wyjściowy dla fabuły drugiego tomu serii „Lux in tenebris”, osadzonej w realiach zdruzgotanej najazdami Sasów, Rusinów i Czechów monarchii wczesnopiastowskiej. Na kartach „Wilczej gontyny” nie mogło rzecz jasna zabraknąć jej głównych bohaterów, tj. mnicha Jakusza i rycerza Wojmira. Podobnie jak miało to miejsce w inicjującym cykl albumie „Romowe”, także w niniejszym epizodzie przyszły odnowiciel polskiej państwowości powierza im nad wyraz ważką misję. Bowiem to właśnie oni mają wyjść naprzeciw orszaku Dobroniegi, a następnie całą i zdrową dostarczyć do krakowskiej siedziby księcia. Tak jak chwilę temu wspomniano, po drodze dochodzi do poważnych komplikacji. Ślad po przyobiecanej Kazimierzowi niewieście urywa się nieopodal granicznego grodu komesa Fulka, gdzie według wcześniejszej umowy Jakusz i Wojmir mieli przejąć pieczę nad ruską księżniczką. Wiele wskazuje, że za zniknięcie księżniczki odpowiadają Wilkuny, plemię humanoidalnych istot zamieszkujących okoliczne bagniska. Tym samym obaj zaufani księcia Kazimierza zmuszeni są stawić czoła przeciwnikom jeszcze groźniejszym niż znani z kart „Romowe” Prusowie.
Podczas lektury „Wilczej gontyny” z miejsca daje się zauważyć zwiększoną objętość tego albumu. Dwadzieścia dodatkowych plansz umożliwiło autorom nie tylko ogólną rozbudowę świata przedstawionego oraz wzbogacenie charakterologicznej złożoności protagonistów, ale też nadanie jej znamion większej epickości niż miało to miejsce w „Romowe”. Owszem, próżno szukać tu pełnowymiarowej konfrontacji zbrojnej porównywalnej z późniejszą o osiem lat bitwą stoczoną pomiędzy posiłkowanym przez Rusinów Kazimierzem, a mazowieckim separatystą Mojsławem. Niemniej kilka potyczek, do których dochodzi w toku tej opowieści ma szansę wzbudzić nie mało emocji m.in. u wielbicieli wczesnośredniowiecznej wojskowości.
Mimo, że akcja „Wilczej gontyny” rozgrywa się w konkretnym czasie i przestrzeni to jednak niedobór źródeł z epoki umożliwił autorom popuszczenie wodzy fantazji. Trafnym zabiegiem ze strony scenarzysty (w tej roli ponownie Sławomir Zajączkowski, twórca skryptów do takich serii jak „Wilcze Tropy” i „W Imieniu Polski Walczącej”) okazało się sięgnięcie po motywy nadprzyrodzone. Widać to już tylko na przykładzie Wilkunów, przedstawicieli reliktowych, przedludzkich ras jakich pełno w utworach zaliczanych do nurtu heroic fantasy. Dość wspomnieć twórczość takich klasyków jak Robert E. Howard („Królestwo Cieni”) czy Karl E. Wagner („Krwawnik”) oraz nieco bliższych nam chronologicznie prozaików pokroju Michaela Crichtona (powstały na kanwie jednej z jego powieści film „Trzynasty wojownik”). Nie dość na tym wśród osobowości przewijających się w tej opowieści znalazło się również miejsce dla wołchwa, słowiańskiego wróża dysponującego zdolnością, którą współcześnie zwykło się określać mianem zdalnego widzenia. Wspomniane elementy przyczyniają się do ogólnego uatrakcyjnienia warstwy fabularnej tego komiksu. Równocześnie zapewniają pole do popisu rysownikowi tej serii, Hubertowi Czajkowskiemu, który od niemal dwóch dekad ilustruje teksty m.in. Howarda Phillipsa Lovecrafta, cieszącego się sławą jednego z czołowych klasyków literatury grozy. Toteż uczciwie trzeba przyznać, że trudno wyobrazić sobie bardziej adekwatną stylistykę dla tej z gruntu ponurej, rozgrywającej się w okresie cywilizacyjnego regresu, opowieści.
W porównaniu z pierwszą częścią cyklu daje się również dostrzec zwiększenie skali dokładności w ujmowaniu świata kreowanego. Czajkowski nie szczędzi kreski cyzelując tło niczym w starannie dopieszczonych drzeworytach. W przypadku retrospekcji dotyczącej genezy Wilkunów ów autor sprawnie imituje ową technikę graficzną. Również wizerunek wspomnianych istot zaprojektowano z wprawą godną weterana horrorów. Nie brak tu zresztą drastycznych scen, w których rzeczony plastyk nie szczędzi naturalizmu. Zarówno główni bohaterowie, jak i niektóre postaci dalszego planu (zwłaszcza komes Fulko) nie tylko sprawiają wrażenie przysłowiowych mocnych ludzi na trudne czasy, ale takimi też są w istocie. Przejawia się to zarówno w ich marsowych obliczach oraz fachowości w siłowym rozwiązywaniu bieżących problemów. Myliłby się jednak ten, kto określiłby ich tylko i wyłącznie mianem nad wyraz sprawnych rębajłów. Opinia ta byłaby mocno krzywdząca, jako że zarówno Jakusz jak i Wojmir to ludzie całkowicie oddani wielkiej idei, prekursorzy wszystkich tych, którzy kilkadziesiąt lat później wyruszą ku Ziemi Świętej na ratunek prześladowanym przez muzułmanów chrześcijanom. Bohaterowie „Lux in tenebris” w swoich przekonaniach nie są bynajmniej bezrefleksyjni. Nie przejawiają jednak kompleksów charakterystycznych dla wielu współczesnych chrześcijan i z pełnym przekonaniem oraz na miarę własnych możliwości starają się poszerzać zasięg wpływów „Państwa Bożego”, zwłaszcza że pozornie spacyfikowane pogaństwo nie omieszkało skorzystać z upadku władzy centralnej i nadal stanowi zagrożenie dla nie w pełni schrystianizowanej Polski.
Bez względu na to jak bardzo okrutny jest świat przedstawiony tej serii nie mogło w nim zabraknąć choćby odrobiny piękna. W niniejszym tomie skupia się ono przede wszystkim w osobie Dobroniegi, niewiasty zachwycającej nie tylko powierzchownością, ale też ujmującym sposobem bycia i ponadprzeciętnym hartem ducha. Podobnie jak nawrócona poganka Daiva z kart „Romowe”, także przyszła matka Bolesława Śmiałego i Władysława Hermana ma pełne szanse, aby zaskarbić sobie sympatię czytelników.
Pytanie czy Jakusz i Wojmir będą mieli jeszcze okazję wyruszyć w kolejną misję póki co pozostaje bez odpowiedzi. Pewne jest, że moment dziejowy, w którym rozgrywa się seria „Lux in tenebris”, przekonująco nakreśleni bohaterowie oraz brawurowo zrealizowana warstwa plastyczna dobrze wróżą na ewentualną dalszą przyszłość tego projektu.
Tytuł: „Lux in tenebris” tom 2: „Wilcza gontyna”
- Scenariusz: Sławomir Zajączkowski
- Rysunki: Hubert Czajkowski
- Wydawca: Unzipped Fly Publishing
- Data premiery: 15 maja 2015 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 210 x 290 mm
- Druk: cz-b
- Liczba stron: 80
- Cena: 45 zł
Dziękujemy wydawnictwu Unzipped Fly Publishing za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus