"Szósty rewolwer" tom 1 - "Zimne martwe palce" - recenzja
Dodane: 21-08-2015 06:07 ()
Zaryzykuję stwierdzenie, że Szósty Rewolwer - z komiksu Cullena Bunna i Briana Hurtta - jest niczym Jedyny Pierścień z trylogii J.R.R. Tolkiena. Najpotężniejszy. Przeklęty. Sam jednak fakt, że jest to szósty bębenkowiec sugeruje, że istnieje pięć innych, podobnych do niego pistoletów, a każdy posiada niezwykłe właściwości. Brzmi intrygująco? Jak najbardziej.
Akcja komiksu rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych po zakończeniu wojny secesyjnej. Już na samym początku zostajemy jednak uświadomieni, że nie mamy do czynienia z czystą gatunkowo historią w westernowym stylu, ponieważ fabuła przesycona jest magią, a ważną rolę odgrywają w niej niezwykłej natury artefakty. Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście wspominane pistolety, a szczególnie ten jeden, szczególnie pożądany, od którego bierze swój tytuł cała seria.
Szósty Rewolwer jest poszukiwany przez wdowę po człowieku, który był jego poprzednim właścicielem. Generał Oleander Hume podobno nie żyje, ale de facto pogłoski o jego śmierci są mocno przesadzone. Po prostu ktoś bardzo chciał, żeby szalony człowiek, który wszedł w posiadanie niepospolitego przedmiotu, zniknął z powierzchni ziemi. Tyle tylko, że Hume para się czarną magią i... nie tak łatwo go zabić. Tymczasem w posiadanie osobliwej broni zupełnie przypadkiem wchodzi młoda dziewczyna – Becky Montcrief i można powiedzieć, że od tego momentu czytelnik zaczyna wraz z nią odkrywać, czym też są magiczne rewolwery, co działo się z nimi w przeszłości i czemu mogą posłużyć dzisiaj oraz w najbliższej przyszłości. To udany zabieg narracyjny, a w dodatku scenarzysta nie wahał się wrzucić bohaterki na głęboką wodę już od pierwszej strony. Ciekawe jest również to, że przewodnikiem po świecie dla Becky i nas, czytelników, jest dość niejednoznaczna postać – Drake Sinclair, co jeszcze bardziej podkręca napięcie i atmosferę.
Odkrywanie świata wymyślonego przez Cullena Bunna to prawdziwa frajda. W zasadzie w każdym kolejnym rozdziale wychodzi na jaw jakaś nowa, kluczowa informacja związana z przeszłością któregoś z bohaterów lub po prostu rozbudowująca charakterystykę postaci. I dodać trzeba, że nie brak w tym wszystkim godnej pozazdroszczenia wyobraźni, nawet jeśli niektóre motywy zostały zapożyczone skądinąd. Tutaj tworzą oryginalną mieszankę, wartą tego, by ją poznać. Oceniając ten tytuł warto zwrócić uwagę na dynamicznie rozwijającą się akcję, pozbawioną dłużyzn i przestojów. Lektura sześcioodcinkowej historii, zatytułowanej „Zimne martwe palce”, to rozrywka na wysokim poziomie.
Wydaje mi się, że sięgając po tytuł wydawany w Stanach Zjednoczonych przez oficynę Oni Press, Timof Comics zdecydowało się na pewniaka. Świadczy o tym nie tylko regularność wydawania serii za oceanem, ale też pojawienie się kilku krótkich spin-offów, zakusy stacji telewizyjnych na serialową adaptację komiksu czy nominacje do nagród Eisnera i Harveya. Obok „Lincolna” wydawanego w imprincie Mroja Press, to drugi oryginalny tytuł osadzony w klimatach westernu proponowany przez polskiego wydawcę – kolejny nad wyraz udany. Nic, tylko polecić!
- Komiks można nabyć w sklepie gildii
Tytuł: "Szósty rewolwer" tom 1: "Zimne martwe palce"
- Scenariusz: Cullen Bunn
- Rysunek: Brian Hurtt
- Wydawnictwo: Timof Comics
- Kolor: Brian Hurtt, Bill Crabtree
- Tłumaczenie: Maciej Drewnowski
- Liczba stron: 176
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: miękka
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 69 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus